nieco w sposób niezauważony 17 marca 2022 r. minęło 500 dni naszego panowania na tronach w Ekorre oraz w Scholopolis. Bawiąc się matematyką oraz kalendarzem scholandzkim łatwo obliczyć, że dzisiaj mija 18 rok naszego panowania obliczonego wg scholandzkiej rachuby. Skłania na to do pewnych przemyśleń oraz podsumowań.
Tradycyjnie już zacząć należy od tego, co nam się w tym czasie udało. Z pewnością największym sukcesem tego czasu jest rozbicie hegemonii Sarmacji i odpadnięcie od nich aż trzech państw składowych, a to w porządku alfabetycznym Baridasu, Sclavini i Teutoni. Jednocześnie wiążąc ich los z własnym w ramach Unii Niepodległych Państw udało się także rozwiązać nierozwiązywalną dotąd kwestię Awary Południowej, która ponownie stała się częścią Dreamlandu. Sama zaś Sarmacja, która z Błękitnego Października wyszła mocno osłabiona i poturbowana jest obecnie gotowa układać się z nami jak równy z równym. W istocie można mówić o największym sukcesie dreamlandzkiej dyplomacji, która w pokojowy sposób zrealizowała swoje cele, jakie były przed nią postawione od co najmniej kilkunastu lat.
Za umiarkowany sukces uznajmy poprawę obyczajów w Królestwie. Nie można nie zauważyć, iż ogłoszona przez jednego z naszych poprzedników swoboda obyczajów i otwarcie Królestwa dla barbarzyńców doprowadziło ostatecznie do skutków, które były różnie oceniane. Z jednej strony był to okres niesamowitej aktywności i sporów, w tym także i politycznych, które skutkowały powstaniem wielu wspaniałych treści, do których czasami wracamy mimo upływu lat. Z drugiej jednak strony po abdykacji Edwarda II nasi poprzednicy na tronie nie potrafili lub nie chcieli pilnować bandy i pozwalali ją stopniowo przesuwać. Efektem tego było powstanie pornofeudalizmu, który jako nurt okazał się na tyle pozbawiony jakiejkolwiek pruderii, granic czy zahamowań, że nawet w Wandystanie, gdzie na porządku dziennym było pisanie o wytryskach na twarz, odbierano go z niesmakiem.
W istocie brak jest obecnie Królestwu Dreamlandu osi sporu, wokół której ogniskować miałaby się działalność. Po dość długim i płodnym okresie walki komunistów z augustianami doszło do wyczerpania tej formuły. Szczęśliwie dla Dreamlandu panowanie Roberta II Fryderyka przyniosło kolejny temat do sporów, a to dotyczący samej jego osoby oraz doń stosunku Dreamlandczyków. Po tym czasie nastąpił okres względnego spokoju, który zburzył spór dotyczący unii. Jakkolwiek spór ten dość szybko się wyczerpał i Dreamlandczycy już za naszego panowania stracili nim zainteresowanie. Brak jest obecnie sporu, który mógłby stanowić płaszczyznę do dalszego rozwoju aktywności dreamlandzkiej.
Złośliwie z samych siebie zażartujemy, że o ile Edward II zerwał ze starym Dreamlandem, czyli kółkiem dyskusyjnym pięciu zapalonych historyków, o tyle my znowu jesteśmy w podobnej sytuacji. W pewien sposób można stwierdzić, iż Królestwo w toku rozwoju swoich dziejów zdecydowanie zdało egzamin ze znajomości Hegla. Pozostaje nam mieć nadzieję, że z równym zapałem nie czytano dzieł Marksa.
Jaką zatem widzimy przyszłość dla Królestwa? Nigdy nie udawaliśmy, że wierzymy w słowa jednego z byłych książąt sarmackich, który łaskaw był powiedzieć dajcie mi system, a Sarmacja będzie mieć tysiąc mieszkańców. Jak mawiają niektórzy poddani Jego Cesarskiej i Królewskiej Mości to se ne vrati, jakkolwiek ponoć w oryginale oznacza to nie sentymentalną tęsknotę za czasami minionymi, a po prostu brak opłacalności jakiegoś przedsięwzięcia. Tym niemniej także i w znaczeniu właściwym zdanie to jest prawdziwe. Mirkonacje zawsze były rozrywką niszową i taką na nasze szczęście pozostaną. Naszym celem nie są zatem miriady nowych Dreamlandyczków, ale przyciągnięcie na stałe dwóch, może trzech osób.
Jakkolwiek to zabawnie zabrzmi, to w dalszym ciągu pokładamy nadzieję w nowej stronie Królestwa. Prace nad nią trwają już drugi rok, jakkolwiek jej oddanie do użytku stanowi w ocenie Korony conditio sine qua non podjęcia dalszych działań. Wierzymy zatem, iż Jego Królewska Wysokość Alfred zakończy rychło prace i będziemy mogli przejść do kolejnego kroku. W tym celu planujemy wykorzystać najzupełniej realne pieniądze celem promocji Królestwa. Między bajki można włożyć opowieści jednego z sarmackich diuków, iż wystarczy wydrukować ulotki i zostawić je gdzieś na uczelni wyższej. To nie te czasy. Co więcej, z niezrozumiałych przyczyn pomysłodawca nigdy tego nie zrobił, jakby samemu antycypując porażkę tego działania. Tym niemniej wierzymy, że promocja Dreamlandu nie tylko jest możliwa, ale ma sens i może przynieść wzrost liczby ludności.
Kończymy optymistycznym akcentem i przepraszamy wszystkich, którzy w świetle naszego ostatniego stwierdzenia spodziewali się abdykacji. Jeszcze się nie kładziemy do trumny. Mamy tu jeszcze wiele do zrobienia i wiele planów do zrealizowania.