Legenda założycielska Maximy

Lenno barona Wojciecha Bombiny.
Awatar użytkownika
Bombina
Posty: 171
Rejestracja: 8 mar 2012, 00:07
NIM: 352373
Kontakt:

Legenda założycielska Maximy

Post autor: Bombina »

Dawno, dawno temu, ale serio tak w chuj dawno temu, że na całym Polinie żył tylko jeden, jedyny diuk, samotny wędrowiec podążał ścieżką wydeptaną przez dzikie zwierzęta gdzieś na terenach dzisiejszego Dreamlandu. Ów wędrowiec w trakcie swojej peregrynacji lądy i morza przemierzał, kulę ziemską z otwartym czołem, lecz niestety, zapewne z racji wieku, nie dostrzegł kamienia, o który zahaczył swym trzewikiem i wypierdolił się prosto na mordę.

Gdy w końcu podniósł się i usiadł na owym nieszczęsnym kamieniu, z rozbitego czoła płynęła żywoczerwona krew, a z oczu łzy rozpaczy i bólu. Rozwodniona posoka spłynęła na porośniętą chwastami ziemię, tak że zakwitła makami. Wędrowiec jednak beczał coraz głośniej, aż w końcu sięgnął po jakieś papiery, który miał na sercu i głośno wydmuchał w nie nos. – Skąd – spytał – skąd je wziąłem? – gdyż był już w wieku, w którym pamięć potrafi płatać figle.

W końcu, zakrwawiony i usmarkany, ruszył w dalszą drogę, by nigdy już nie powrócić w miejsce swojego pierwszego upadku. Jednak od tego czasu, co roku wiosenną porą nad krainą lały rzęsiste deszcze, a w lecie zakwitały czerwone maki. Nic więc dziwnego, że po mileniach, gdy Polin zaludnił się nowymi mieszkańcami, osiedli tutaj ludzie, którzy uprawiali i zbierali mak, wypiekali drożdżówki z makiem, spływające obrzydliwym lukrem i rozwozili te gówno po całym Dreamlandzie zdezelowanymi busami folkswagena.

Niektórzy mówią, że taka jest właśnie historia Desłetuda Maximy.
sir Wojciech desłetudo Bombina Maxima
Awatar użytkownika
Bombina
Posty: 171
Rejestracja: 8 mar 2012, 00:07
NIM: 352373
Kontakt:

Re: Legenda założycielska Maximy

Post autor: Bombina »

Wiele, wiele lat temu uliczkami zapyziałego wtedy miasteczka Maximy przemykała ukradkiem niewiasta z malutkim dzieckiem. Gówno by to teraz wszystkich pewnie obchodziło, gdyby nie to, że owym malutkim berbeciem był nie kto inny, jak obecny Król Dreamlandu – Jego Królewska Mość Aleksander. Wtedy jednak nikt nie wiedział jeszcze, że zostanie on bożym pomazańcem, a gonili za nim siepacze nieprzejednanego sarmackiego księcia Khanda.

Ów książę Khand usłyszawszy wróżbę, zgodnie z którą jedno z narodzonych dzieci miało zrzucić go z tronu, polecił znaleźć wszystkie urodzone tego roku niemowlęta i zarżnąć je niczym prosięta. Nie było to zresztą trudne, bo większość mieszkańców Polinu była niepłodna i jedynym takim niemowlakiem był mały Aluś. Jego ojciec, słysząc jednak o planowanym mordzie długo odstrzeliwał się zza biura podawczego wszelkimi zarzutami i sprzeciwami, umożliwiając ucieczkę przyszłemu Królowi i jego matce.

Niemowlę głośno płakało, bo bardzo bolał je brzuszek, a ulgi nie dawały nawet obficie odchodzące gazy. Niestety jego matka była wprawdzie dobrą kobietą, ale niezbyt rozgarniętą i w dodatku mało robotną, więc od tygodnia żywili się wyłącznie runem leśnym, na którym zresztą również się nie znała i dawała maleństwu do jedzenia jak leci wszystko co znalazła.

Matka weszła z płaczącym dzieckiem do piekarni, by za ostatnią monetę jaka jej została kupić pół bochenka żytniego, dreamlandzkiego chleba. Chleb żytni zresztą był wtedy w Dreamlandzie horrendalnie drogi, bo na skupie żyta bardzo powodziło się rolnikom. Kiszki małego dzieciątka nie wytrzymały już jednak leśnej diety i przyszły Król zwrócił wszystko wprost na ladę pełną słodkich wypieków. Tak powstały słynne w całym świecie jagodzianki, będące do teraz głównym towarem eksportowym Maximy, ściągającym do każdego spożywczego we v-świecie roje owadów i sarmackich siepaczy.

Niektórzy mówią, że taka jest właśnie historia Desłetuda Maximy.
sir Wojciech desłetudo Bombina Maxima
Awatar użytkownika
Bombina
Posty: 171
Rejestracja: 8 mar 2012, 00:07
NIM: 352373
Kontakt:

Re: Legenda założycielska Maximy

Post autor: Bombina »

Pewnej zimnej, deszczowej i jesiennej nocy, na pola otaczające malutkie podówczas Maximo zajechał zdezelowany SUV, z którego wysiadły dwie postacie w garniturach, ale za to ze szpadlami. Gdyby ktoś ich obserwował, poznałby w mig, że byli to obecni Król Dreamlandu oraz desłetudo Maximy, choć wtedy nie wiedzieli jeszcze, że los pokieruje tak ich drogami. Ale nikogo poza nimi nie było, a poza tym ciemno było jak w dupie, więc nikt się wtedy nie połapał.

Mężczyźni szybko i sprawnie wbijali łopaty, wykopując głębokie doły. Do każdego dołu wrzucali gruby worek, w którym było dwiestapiendziesiont tysięcy libertów. Takich dołów wykopali sto. Musieli się spieszyć, bo dobra wróżka zdradziła im, że nim kur zapieje trzy razy ktoś ich podpierdoli do złego księcia Khanda, który pośle za nimi swojego najwierniejszego psa, mającego ukraść ich liberty uczciwie zarobione na transakcjach stelażowych. Tak, wtedy też się tam jebało prywaciarzy.

Nim kur zapiął, ojciec z synem zakończyli pracę i pojechali na dziwki, ktoś ich trzy razy podjebał do Khanda, a wierny pies ruszył ich tropem. Gdyby ów pies bardziej uważał na wykładach z historii wiedziałby, że w Maximie od lat wypiekane są jagodzianki o bardzo intensywnym zapachu. Ale nie uważał, więc stracił trop przy pierwszej Żabce, gdzie tak nażarł się wypieków, że rzygał niczym po tekturze falistej, a pieniędzy nigdy już nie znalazł, za to pola Maximy nawiezione tak potężną ilością gówna dają po dziś dzień przeobfite plony.

Niektórzy mówią, że taka jest właśnie historia Desłetuda Maximy.
sir Wojciech desłetudo Bombina Maxima
Awatar użytkownika
Maciej II
Gubernator Dreamlandu i Scholandii
Posty: 2989
Rejestracja: 20 sie 2018, 15:15
NIM: 591374
Kontakt:

Re: Legenda założycielska Maximy

Post autor: Maciej II »

Głębokie, powiedziałbym nawet, że z przesłaniem, ale szczerze mówiąc, to chuj wie jakim.
---

marszałek Maciej II zu Hergemon à de Ebruz - van der Pohl, r.s.

GABLOTA ODZNACZEŃ:
**Dreamlandzkie**
Order Korony Ebruzów - I Klasa
Krzyż Edwarda Artura z Brylantami

**Bialeńskie**
Order Bialeńskiej Gwiazdy Przyjaźni - Wielka Gwiazda
Medal Sił Zbrojnych - Złoty

**Rotryjskie**
Order Gołębicy i Oliwnej Gałązki - Kawaler

**Teutońskie**
Tytuł Obrońcy Teutonii
Awatar użytkownika
Bombina
Posty: 171
Rejestracja: 8 mar 2012, 00:07
NIM: 352373
Kontakt:

Re: Legenda założycielska Maximy

Post autor: Bombina »

Maciej II pisze: 20 wrz 2021, 22:07 Głębokie, powiedziałbym nawet, że z przesłaniem, ale szczerze mówiąc, to chuj wie jakim.
O chuju to też może będzie legenda, bo trzeba wyjaśnić skąd lukier do drożdżówek z makiem, to może się dowiemy jakiem.
sir Wojciech desłetudo Bombina Maxima
Awatar użytkownika
Aleksander
król-senior
Posty: 5759
Rejestracja: 1 sty 2017, 22:00
NIM: 435954
Herb: a13
Lokalizacja: Tauzen
Kontakt:

Re: Legenda założycielska Maximy

Post autor: Aleksander »

Słyszałem, że narkomani kradną te kołoczki i wydłubują z nich mak. To by wyjaśniało porzucane w okolicach piekarni i cukierni poczerniałe od sadzy metalowe łyżeczki.
(-) Alexander, r.s.
Awatar użytkownika
Antoni Moskwicz
Posty: 372
Rejestracja: 2 kwie 2019, 08:08
NIM: 812386
Lokalizacja: Førerstad, Prefektura Małej Furii
Kontakt:

Re: Legenda założycielska Maximy

Post autor: Antoni Moskwicz »

Chcący zawsze kompot zrobi i nie musi pola makowego ścinać nocami.
baron Antoni Moskwicz van der Pohl rodu Argentfører
Prefekt Małej Furii

por. Sił Powietrznych Armii Królewskiej, Korpus Wojskowej Służby Dyplomatycznej

Obrazek
Awatar użytkownika
Bombina
Posty: 171
Rejestracja: 8 mar 2012, 00:07
NIM: 352373
Kontakt:

Re: Legenda założycielska Maximy

Post autor: Bombina »

W zamierzchłych czasach, dwójka sarmackich dzieci zagubiła się na dreamlandzkich ziemiach. Kurtyna czasu spowiła przyczyny ich błąkania, jednakże podejrzewa się, że przybyły do one do Dreamlandu za chlebem, zwłaszcza że również dawno temu etos pracy wiódł w sarmacji prym nad edukacją, zwłaszcza że umiejętność czytania ze zrozumieniem jawiła się nawet dla tamtejszych elit jako zbędna.

Niemniej, owe dzieci nazwane przez swoich gellońskich rodziców na teutónską modłę Gretel i Hansel (rzekomo teutońskie imiona miały chronić przed wszawicą – biedni rodzice nie wiedzieli, że kluczowe jest jednak mycie) błąkały się i błąkały i były przez to już w chuj głodne. Gretel miała ledwie 8 lat, a jej brat Hansel lat miał 13, i mimo życia w Sarmacji nigdy wcześniej nie zaznali aż takiego głodu.

Nagle dzieciarnia ujrzała światło w zagubionej leśnej chatce. Starsza, szlachetna Dreamlandka widząc głód biednego rodzeństwa od razu ugościła ich narobiła kanapek. Dzieci pierwszy raz widziały i chleb i masło, więc wpierdalały na potęgę, aż się im uszy trzęsły. Niestety owa dobra kobieta, nie wiedziała że owe produkty w sarmackiej krainy trafiały wyłącznie na magnackie stoły, a i to tylko w co drugą niedzielę.

Hansel i Gretel, może i zasmakowały w maśle i chlebie, ale ani one, ani ich przodkowie nigdy takich rarytasów nie jadły, przez co oboje dzieci cierpiało na nietolerancję laktozy i glutenu. Gdy dzieci udały się do izby, zaczęły cierpieć na straszliwe wzdęcia. Pierdziały na okrągło, tak że aż trzęsła się podłoga. Nie przeszkadzało im to jednak, jak zawsze gdy miały wolną chwilę (co w rodzinnym domu nie było aż tak częste) oddawać się sodomii i kazirodztwu.

Wysiłek związany z pierdoleniem tylko nasilił pierdzenie, zwłaszcza u Hansla, który wkładał w posuwanie wiele siły i zaangażowania, w pierdoleniu w końcu sarmackie dzieci zawsze były niezłe. W końcu gdy było po wszystkim Hansel wyjął paczkę czesterfildów, żeby jak zawsze po ruchanku zapalić. Ogień i zgromadzone w izbie gazy nie były jednak rozsądnym połączeniem, ale dzieci były w końcu głupie.

Tak pierdolnęło, że w miejscu gdzie stała chatka w lesie został jedynie dupny krater, a fala uderzeniowa sprawiła, że tsunami zalało Rotrię (stąd rzekomy biblijny potop w tamtejszych przekazach). Statystycy do teraz zastanawiają się ile to chleba i masła musiały wpierdolić dzieci, żeby aż tak jebło, powstał nawet program statystyczny, który ma pomagać w tych obliczeniach, nazwany na cześć sarmackich gości Gretl.

Jednak, ni chuja, nadal nie udało się obliczyć jak bardzo dzieci musiały być wygłodzone, żeby zeżreć wystarczającą ilość chleba z masłem, by aż tak pierdolnęło. Niestety są rzeczy, które wymykają się nauce i pozostaje jedynie wiara. Krater natomiast zamienił się w staw i obecnie znajduje się na obrzeżach Maximy. Licealiści z dobrych domów przychodzą na jego brzeg zaraz po lekcjach religii by chlać przemycaną wódkę i palić w ramach wspominek tanie fajki.

Niektórzy mówią, że taka jest właśnie historia Desłetuda Maximy.
sir Wojciech desłetudo Bombina Maxima
Awatar użytkownika
Bombina
Posty: 171
Rejestracja: 8 mar 2012, 00:07
NIM: 352373
Kontakt:

Re: Legenda założycielska Maximy

Post autor: Bombina »

Dawno, dawno temu, w czasach gdy Maxima była zaledwie małą wioską wśród ugoru, mieszkający tu wieśniacy nie umieli czytać, a po niebie latały jeszcze ostatnie smoki (bliskie wyginięcia z uwagi na niedobór dziewic, z którymi to powinny spółkować celem dalszego przekazania genów) na rozstaje dróg zajechał odrapany Żuk, z którego wypierdolono na zbity pysk Kwitnącego Płaza.

Kwitnący Płaz nie tylko rozjebał sobie głupi ryj, ale wpadł jeszcze cały w obornik, tak że upierdolił gównem białą czapeczkę z napisem „Sarmacki Chuj”, a jeszcze po białej wstędze „Wróg Narodu” spływała mu wartkim nurtem jego posoka. Umazany gnojem w końcu wstał i udał się w kierunku zabudowań.

Wieśniacy Maximy może byli brudni i niepiśmienni, ale nie byli w ciemię bici, więc od razu poznali się co to za jeden. Kwitnący Płaz nocami dzielił budę ze starym, śmierdzącym psem, zaznając chwilę ciepła wyłącznie wtedy, gdy bydle brała chcica na pompowanie, a całe dnie przestawał na placu wiejskim, w czapeczce „Sarmacki Chuj”, gdzie składał obszerną samokrytykę.

W końcu zdechł ostatni smok i nastała odwilż. Wieśniakom znudziła się już zabawa z Kwitnącym Płazem i kazali mu wypierdalać z budy. Głodny i wycieńczony Kwitnący Płaz znalazł ostatecznie schronie u pewnej wdowy, gdzie dniami pracował w polu, a nocami beznamiętnie grzmocił, ciesząc się, że jest tak ciemno, że gówno widać.

Wydawało się, że nic już nie odmieni smutnego żywota Kwitnącego Płaza, lecz wraz z szesnastymi urodzinami swojej pasierbicy zrozumiał, że to dla niej bije jego serce. Niestety nie miał czasu na amory, gdyż gdy świeciło słońce w pocie czoła obrabiał pole, a gdy było ciemno ruchał i ruchał niezaspokojoną wdowę.

W końcu jednak pizda wyuzdanego babsztyla rozjechała się tak bardzo, że wiejski szaman wystawił jej skierowanie na plastykę cipy i wdowa wyjechała do miasta, by po powrocie wrócić do ruchańska. Kwitnący Płaz od razu zwabił pod pretekstem głaskania kotka pasierbicę do sypialni i przemocą rzucił na łózko, zrywając pospiesznie ubrania.

Był to najlepszy seks jego życia, niestety wyłącznie on tak uważał. Dziewczę zestresowało się tak, że dostało skurczu pochwy, a kiedy Kwitnący Płaz próbował ratować sprawę wazeliną nakryli ich wieśniacy. Wieśniacy może i byli brudni i nie umieli czytać, ale głupi ni byli. Tak też skopany na śmierć Kwitnący Płaz wylądował w stawku (tym samym gdzie kiedyś stała leśna chatka), jeszcze nim z miasta powróciła nienasycona wdowa.

Od tego czasu, każdej wiosny ukryty w szuwarach samotny płaz głośno rechocze dzień i noc, nawołując swoją młodą wybrankę. Owa serenada jest tak głośna, że dociera aż na wieś, u każdej małoletniej niewiasty wywołując samoistny skurczu pizd, choć jak niesie ludowa mądrość, dla odmiany stare dupy przychodzą nad staw masturbować się aż do utraty zmysłów i wzroku.

Niektórzy mówią, że taka jest właśnie historia Desłetuda Maximy.
sir Wojciech desłetudo Bombina Maxima
ODPOWIEDZ

Wróć do „Desłetudo Maxima”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości