[UNP] Eksperyment unijny Roberta Fryderyka (von Thorn)

Powiększanie wspólnego dobra, walki o władzę. Esencja dreamlandzkiego życia.
Archibald Stankovski

[UNP] Eksperyment unijny Roberta Fryderyka (von Thorn)

Post autor: Archibald Stankovski »

Jak to rzekł w swoim wystąpieniu (z dnia 7.10.2020r.) osławetniony JE Robert Fryderyk (von Thorn)
Robert Fryderyk pisze:To miejsce jest dla Was. Zapraszam.
Mówił oczywiście o Unii Niepodległych Państw. Jak tak rzekł, to ludzie się zbiegli i zaczęli bezmyślnie wspierać, w mojej ocenie, bezsensowny projekt.

Ponadto, jestem przerażony sposobem myślenia tego Pana z racji tego, że JE Robert Fryderyk domaga się rozpisania każdego pomysłu "procesowo" tj. dąży do utworzenia algorytmu, stałego procesu postępowania, od którego nie będzie możliwości odejścia. Jestem stanowczym przeciwnikiem tworzenia automatyzacji v-życia, bo to tak naprawdę zabija v-życie, a że JE Robert Fryderyk jest v-mordercą w sposobie swojego myślenia, to rzadko kto o tym wspomina.

Należy się strzec tego Jego Mościa.
Archibald Stankovski

Re: [UNP] Eksperyment unijny Roberta Fryderyka (von Thorn)

Post autor: Archibald Stankovski »

Przepraszam za multiposting, ale dodatkowo wskazuje faktyczne zaangażowanie JE Roberta Fryderyka w tzw. v-życie. W Królestwie Dreamlandu posiada lenno i jest tak bardzo zajęty kreowaniem v-życia, że postanowił się przerzucić na kreowanie algorytmów, które za niego będą kreować v-życie, oczywiście sztuczne życie.
Awatar użytkownika
Andrzej P Ordynski
Posty: 392
Rejestracja: 9 gru 2010, 13:34
NIM: 479233
Kontakt:

Re: [UNP] Eksperyment unijny Roberta Fryderyka (von Thorn)

Post autor: Andrzej P Ordynski »

Nie no, nie bądźmy niesprawiedliwi. Unia Niepodległych Państw to dobry projekt, będący z resztą zgodny z długofalowymi celami polityki JKW Roberta Fryderyka, który - jako jeden z Nielicznych - miał konstruktywną wizję przyszłości Mikroświata. UNP rozmontowało sarmackie imperium (i jak teraz Premier mówi, żeby wyjść z Unii i pogłębić współpracę z Sarmacją, to pokazuje tylko niezrozumienie racji stanu) i stworzyło możliwość Nowego Początku.

Ze smutkiem stwierdzić trzeba, że możliwość ta nie została w pełni wykorzystana.
Ja swoją propozycję dla Unii przedstawiłem, ale przeszła bez większego echa: viewtopic.php?p=86919#p86919
Zamiast Nowego Porządku, mieliśmy starą bezwładność. Rację trzeba przyznać diukowi Zombiakowowi, który pisał
W Unii Państw nie będzie polityki - czy też zniknie zaraz po tym jak podstawowe reguły współpracy będą doprecyzowane. Możliwe, że będzie fajny (na miarę Pollinu) system gospodarczy - ale to nie jest ta jaskółka, to sprawa techniczna.
Wspólne forum - spoko, ale tak jak już podnoszono na forum Dreamlandu aktywność cross-państwowa z definicji jest niemile widziana (tzw. wpier****** się w cudze sprawy). Sielska atmosfera zrozumienia i współpracy ? Wierzę, że jesteśmy wszyscy realistami i wiemy, że przyjdą kryzysy których nie załatwi racjonalna mediacja i coaching.
Mimo wszystko, nie uważam, by wyjście z Unii było rozwiązaniem. Nie uważam, by Robert Fryderyk się pomylił. Po wyjściu z Unii przez chwilę będzie entuzjazm, nabijemy trochę postów, ale potem wróci szara codzienność - otchłań nieaktywności przerywanej chwilowymi zrywami.

Zamiast wychodzić z Unii, proponuję wezwać wszystkie państwa sprzymierzone do wielkiej debaty o wspólnej przyszłości. Unia ma potencjał ze względu na liczbę obywateli oraz ich wszechstronne zdolności. Takiego potencjału nie ma Dreamland sam w sobie (ani Unia bez Dreamlandu).
Z przedmówcą zgadzam się w niechęci do algorytmów. Potrzeba nam nie algorytmu, lecz horyzontu. Przed innymi wysiłkami: informatycznym, promocyjnym, itd., potrzeba nam przede wszystkim wspólnego wysiłku intelektualnego. Musimy wyobrazić sobie Nowy Mikroświat - nie jako całościowy projekt architektoniczny, lecz jako zarys. Musimy odważyć się myśleć.
prof. Andrzej Płatonowicz Ordyński
Archibald Stankovski

Re: [UNP] Eksperyment unijny Roberta Fryderyka (von Thorn)

Post autor: Archibald Stankovski »

Niestety, mam odmienne zdanie względem JKW Roberta Fryderyka. Może i chęci miał słuszne i wyśmienicie uzasadnione, ale jego nastawienie do istoty ludzkiej, łatwość w jej zabijaniu przez swoje ręce i manipulację rąk innych, chęć pokazania swego bałwochwalstwa, skrajność w naprawianiu mikroświata przesłania nam istotę kim tak naprawdę jest ten tak zwany naprawiacz.

To jest iluzja, że UNP rozmontowało sarmatnię. Jego Wysokość Jacek Kaczmarski zaśpiewał o nowotworze sarmackim. Aluś de la Ciprofloksja stwierdził niegdyś o autyzmie szerzącym się w mikroświecie. Niejaki Chamberlain, zresztą sama WE przyznała mu rację, że
Andrzej Swarzewski pisze:tego projektu nie da się zbudować jedynie na grupie ludzi, którzy lubią spędzać ze sobą czas na discordzie.
Zatem, możemy mówić o słuszności wznoszonych projektów, ale element wzbierający się do tak zwanego zbioru, skłania mnie ku dobitnemu stwierdzeniu, że jest możliwe stworzenie czegokolwiek, jeżeli jednostka, jak to słusznie ujęła WE w swych słowach, potrafi wykorzystać swój umysł w sposób kreatywny i się nie boi konsekwencji z jego użycia. Niejaki Mikołaj Kopernik wielokrotnie miał zapłacić swoim własnym życiem za głoszone przez siebie teorie. Dziś, mam wrażenie albo nie zdajemy sobie z tego sprawy, że zafiksowaliśmy się na punkcie słowa "tolerancja", które dziś znaczy, że tych szanujemy czy też tolerujemy, a tamtych już nie, czyli tak naprawdę v-żyjemy w czasach kopernikańskich jak nie wcześniejszych bez obrazy dla tamtejszych ludzi.

Tym samym dochodzimy do puenty, że odwaga w mikroświecie to jedno, a, nawiązując nieco do stwierdzenia Alusia de la Ciprofloksja, zdolności intelektualne i umiejętność odnalezienia się w pewnej zbiorowości to drugie. Pomijam już interakcje pomiędzy jednostkami oparte na bojaźni egzystencjalnej i konformistycznej, z wyraźnym akcentem na mistycyzm.
Awatar użytkownika
Aleksander
król-senior
Posty: 5759
Rejestracja: 1 sty 2017, 22:00
NIM: 435954
Herb: a13
Lokalizacja: Tauzen
Kontakt:

Re: [UNP] Eksperyment unijny Roberta Fryderyka (von Thorn)

Post autor: Aleksander »

Andrzej Swarzewski pisze: 18 sie 2021, 22:24Ze smutkiem stwierdzić trzeba, że możliwość ta nie została w pełni wykorzystana.
Ja swoją propozycję dla Unii przedstawiłem, ale przeszła bez większego echa: viewtopic.php?p=86919#p86919
Cóż, propozycję tę czytałem, a co więcej, nawet wziąłem udział w tej dyskusji, jakkolwiek bardziej w obronie Hegla, którego zresztą jestem prywatnie fanem, a nie w przedmiocie dyskusji.

Problem tkwi w tym, że tak jak Heidegger nie wiedział, co ma być tą nową filozofią, tak i my nie wiemy, co ma być tą nową mikronacją. Obawiam się, że tego nikt nie wie. Ktoś, kto to odkryje, bądź po prostu wymyśli, wyprzedzi nas wszystkich co najmniej o pół okrążenia. Niestety, póki co nie jest to nikt z nas.

Gdy wstępowałem na tron w listopadzie ubiegłego roku, mogłem się oprzeć na swoim doświadczeniu, które w mirkonacjach zbierałem przez 13 lat z przerwami. Osobiście udało mi się zdiagnozować kilka wad, a może raczej zachowań, które moim zdaniem odpychają od nas nowych mieszkańców i czynią całą zabawą jeszcze bardziej autystyczną, gdyż nie da się ukryć, że jest to zabawa dość specyficzna.

Moim zdaniem największym błędem moim zdaniem był bazylianizm. Nie chcąc wdawać się w szczegóły genezy tego pojęcia wskażę, że zostało ono ukute w Księstwie Sarmacji i odnosiło się do sytuacji, w której wszelka krytyka nowych mieszkańców była ucinana stwierdzeniem w stylu jak ty się zwracasz do markiza, z różnorakimi derywatami w rodzaju jak będziesz mieć tyle stażu, co ... to wtedy będziesz mógł nas pouczać. Nie chcę oczywiście obwiniać o zainicjowanie tego negatywnego zjawiska społecznego Sarmatów, gdyż było ono, a może i jest nadal niestety, zjawiskiem wszechobecnym w mirkonacjach. Sam zresztą brałem udział w jego uprawianiu, by wskazać chociażby na wyśmiewanie młodych mirkonautów, którzy zapragnęli stworzyć własną mirkonację, będącą zresztą nieudolną kopią realnego państwa. Najczęściej w jej ramach powstawało jakieś forum, strona z szablonu i PHP Bank.

Oczywistym jest, że takie mirkonacje zazwyczaj nie dożywały zbyt sędziwego wieku, co więcej były tak nieprofesjonalne, a wręcz nawet i naiwne, że mogły budzić różne odczucia. Tyle, że zamiast wykazać umiarkowane zainteresowanie, dać garść porad i wskazówek, to wszyscy rzucaliśmy się by nowych mirkonautów zagryźć i czyniliśmy to właśnie z pozycji bazylianina, który rozkoszuje się swoim rozwiniętym i dopieszczonym państwem. W konsekwencji, po dość szybkim kolapsie takiego państwa mirkonauta je tworzący wychodził z przeświadczeniem, że jesteśmy strasznymi bucami i nie ma tu czego szukać. Tak wykopaliśmy sobie dziurę demograficzną gorszą, niż ta, z którą obecnie mierzyć się musi Polska.

Z tej perspektywy staram się uczynić moje panowanie maksymalnie otwartym na Dreamlandczyków, zwłaszcza że nie stać nas na luksus wybrzydzania. Problem w tym, że z perspektywy zbliżającej się szybkimi krokami rocznicy popadłem w inną pułapkę, której dotychczas nie dostrzegałem. Od czasów abdykacji Edwarda II pewnym uzusem stały się panowania dość krwiste, by nie powiedzieć, że kontrowersyjne. Następca Edwarda II, Alfred przestał być sędzią na ringu i sam założył rękawice, by wymierzać razy. Dość powiedzieć, że w istocie każdy z moich poprzedników od czasów Edwarda II wzbudzał emocje, czy to na początku panowania (jak Robert II Fryderyk), w trakcie (Alfred, Karolina Aleksandra), czy przy samym końcu (Alfred, Maciej II).

Miało to zresztą swoje zalety. Ja wybrałem spokojne elżbietowanie i unikanie kontrowersji, których zresztą na początku swojego panowania dostałem niejako cum beneficio inventarii sporo, a niektóre z nich pojawiły się w trakcie. Mogę sobie przypochlebić, iż udało mi się rozbroić wszystkie bomby, jakie zostały zamontowane pod tronem i zrobiłem to na tyle skutecznie, że na horyzoncie nie rysuje się żaden Hryniewiecki. Problem w tym, że jest to dość wątpliwy sukces, skoro jego rezultatem było zamarcie życia, zniknięcie emocji i zapadnięcie Dreamlandu w letarg.

Zgodzić się w tym miejscu muszę z poglądem wyrażonym przez naszego marszałka, iż w istocie mirkonacje polegają na ciągłym budowaniu, a następnie burzeniu i budowaniu od nowa. Jest wtedy pole sporu, możliwość walki autorów poprzedniej budowli z tymi, którzy chcą wznieść nowy gmach. Skojarzenie z heglowskim ścieraniem się tezy z antytezą jest tutaj aż nazbyt oczywiste. Mnie raczej kojarzy się to z wahadłem, które po ruchu w jedną stronę z samej swej natury musi wychylić się w stronę przeciwną, by po osiągnięciu swojej granicy, wrócić tam skąd przybyło. Elżbietowanie niestety doprowadziło do tego, że wahadło zatrzymało się idealnie po środku.
Andrzej Swarzewski pisze: 18 sie 2021, 22:24Zamiast wychodzić z Unii, proponuję wezwać wszystkie państwa sprzymierzone do wielkiej debaty o wspólnej przyszłości. Unia ma potencjał ze względu na liczbę obywateli oraz ich wszechstronne zdolności. Takiego potencjału nie ma Dreamland sam w sobie (ani Unia bez Dreamlandu).
Z przedmówcą zgadzam się w niechęci do algorytmów. Potrzeba nam nie algorytmu, lecz horyzontu. Przed innymi wysiłkami: informatycznym, promocyjnym, itd., potrzeba nam przede wszystkim wspólnego wysiłku intelektualnego. Musimy wyobrazić sobie Nowy Mikroświat - nie jako całościowy projekt architektoniczny, lecz jako zarys. Musimy odważyć się myśleć.
[/quote]

Uważam to za wcale niezły pomysł tyle, że nie ma na to pomysłu. Można debatować. Problem jest z tym, że nie bardzo wiemy o czym.[/justify]
(-) Alexander, r.s.
Awatar użytkownika
Andrzej P Ordynski
Posty: 392
Rejestracja: 9 gru 2010, 13:34
NIM: 479233
Kontakt:

Re: [UNP] Eksperyment unijny Roberta Fryderyka (von Thorn)

Post autor: Andrzej P Ordynski »

Aleksander pisze: 19 sie 2021, 17:48 Problem tkwi w tym, że tak jak Heidegger nie wiedział, co ma być tą nową filozofią, tak i my nie wiemy, co ma być tą nową mikronacją. Obawiam się, że tego nikt nie wie. Ktoś, kto to odkryje, bądź po prostu wymyśli, wyprzedzi nas wszystkich co najmniej o pół okrążenia. Niestety, póki co nie jest to nikt z nas.
Być może, że ani jedno, ani drugie nie jest możliwe - tego nie wiemy. Ale być może już same poszukiwania byłyby twórcze, sprawiłyby nam intelektualną przyjemność i trochę nas ożywiły.
Aleksander pisze: 19 sie 2021, 17:48 Uważam to za wcale niezły pomysł tyle, że nie ma na to pomysłu. Można debatować. Problem jest z tym, że nie bardzo wiemy o czym.
Może warto mimo wszystko spróbować? Może już same debata nas zintegruje i pomoże wytworzyć wspólny dyskurs?

Generalnie zgadzam się z WKM, że niezbyt wiemy dokąd iść. Z tego powodu zniechęciłem się do takich dywagacji i zaprzestałem wygłaszania wykładów, bo w gruncie rzeczy nie mam czego nauczać. Dlatego mój udział w tej debacie jest czysto "gościnny" i zbytnio się mną nie przejmujcie. Bynajmniej nie jestem prorokiem.
prof. Andrzej Płatonowicz Ordyński
Awatar użytkownika
Aleksander
król-senior
Posty: 5759
Rejestracja: 1 sty 2017, 22:00
NIM: 435954
Herb: a13
Lokalizacja: Tauzen
Kontakt:

Re: [UNP] Eksperyment unijny Roberta Fryderyka (von Thorn)

Post autor: Aleksander »

Andrzej Swarzewski pisze: 19 sie 2021, 20:41
Aleksander pisze: 19 sie 2021, 17:48 Problem tkwi w tym, że tak jak Heidegger nie wiedział, co ma być tą nową filozofią, tak i my nie wiemy, co ma być tą nową mikronacją. Obawiam się, że tego nikt nie wie. Ktoś, kto to odkryje, bądź po prostu wymyśli, wyprzedzi nas wszystkich co najmniej o pół okrążenia. Niestety, póki co nie jest to nikt z nas.
Być może, że ani jedno, ani drugie nie jest możliwe - tego nie wiemy. Ale być może już same poszukiwania byłyby twórcze, sprawiłyby nam intelektualną przyjemność i trochę nas ożywiły.
Cóż, same poszukiwania z pewnością mogą być interesujące i być może nawet zapłodnią nasze umysły. Jak najbardziej się do tego poglądu przychylam. O czym zresztą dalej.
Andrzej Swarzewski pisze: 19 sie 2021, 20:41
Aleksander pisze: 19 sie 2021, 17:48 Uważam to za wcale niezły pomysł tyle, że nie ma na to pomysłu. Można debatować. Problem jest z tym, że nie bardzo wiemy o czym.
Może warto mimo wszystko spróbować? Może już same debata nas zintegruje i pomoże wytworzyć wspólny dyskurs?

Generalnie zgadzam się z WKM, że niezbyt wiemy dokąd iść. Z tego powodu zniechęciłem się do takich dywagacji i zaprzestałem wygłaszania wykładów, bo w gruncie rzeczy nie mam czego nauczać. Dlatego mój udział w tej debacie jest czysto "gościnny" i zbytnio się mną nie przejmujcie. Bynajmniej nie jestem prorokiem.
Dlatego zaproponuję, w ramach naszych poszukiwań, podejście do tematu od tzw. definicji negatywnej. A zatem, czym mirkonacje nie powinny być. Jakie formy, modele, zjawiska, zachowania i mechanizmy traktujemy jako jałowe i niekorzystne. Tak jak wspominałem wyżej, z pewnością do takich zjawisk można zaliczyć bazylianizm.
(-) Alexander, r.s.
Archibald Stankovski

Re: [UNP] Eksperyment unijny Roberta Fryderyka (von Thorn)

Post autor: Archibald Stankovski »

JE Swarzewski powiedział, że potrzeba nam horyzontu (poniższy obrazek zaczerpnięty z Wikipedii):
Obrazek
Czyli to jak będziemy patrzeć na dany obiekt czy też nawet samego człowieka. W przeszłości ludzie myśleli, że
Obrazek
woda i ziemia, na której ta woda stoi styka się ze sferą niebieską i poza tym jest wielka przepaść, że powinniśmy wystrzegać się wypływania w morze, bo jest ono skończone. Stworzono granice oparte na strachu. Ludzie zajmujący się kosmosem, astronomią, astrologią, czymś co przypomina nasze połączenia neuronowe w mózgu, niekończącą się siecią nie zastanawiają się nad końcem, go po prostu nie uznają. Wręcz uważają dosyć przewrotnie, że rzekomy koniec jest początkiem.

Siegając do Konfucjusza, że
Konfucjusz pisze:Kto nie umie daleko spoglądać, ten blisko ma kłopoty
Dawniej nie było tak, że była telewizja (sama nazwa ma w sobie ograniczone postrzeganie) i nadawała ograniczony pogląd na świat. Było mnóstwo notatek i to one stanowiły wizje. Byli tak zwani mędrcy, którzy głosili swoje mądrości z trybun i albo w to wierzono albo nie. Ci, co nie wierzyli dociekali swoimi ścieżkami, że tak nie jest jak to oni mówią i głosili swoje mądrości. Najgorsze, co może być to spłycić postrzeganie jako takie bądź ograniczyć postrzeganie do jakiejś granicy postrzegania.

Uważam, że należy zacząć od zmiany pojęć, jak to mawiał już wcześniej wspomniany Konfucjusz, czyli wejrzeć w te granice , które sami żeśmy po coś postawili i się jeszcze raz zastanowić po co. Opieramy się stety bądź niestety na modelu biblijnym, gdzie Bóg (pewna góra) mówi, żeby owoców z drzewa (pewnego dołu) nie tykać, strażnik w postaci gada zachęca i szczuje, aby je jednak zerwać i na końcu człowiek uległ rzekomym opiekunom prawa stanowionego i zapłacił za to wydaleniem z pewnej przestrzeni. Nikt nie mówi już o tym, że strażnicy granic nawołują do przekraczania granic, do zachowania czy też szanowania granic, czyli do samowydalania.

Nawiązując do tych granic, znowu sięgnę do Konfucjusza (551r. p.n.e. - 479r. p.n.e.) -
Konfucjusz pisze:Czyż jedynie urząd piastując, można rządy sprawować?
Cóż znaczy rząd sprawować... Nic innego jak nadzorować i dopilnować, aby postrzegane granice były strzeżone, czyli tak naprawdę wracamy do punktu wyjścia, a jak kręcimy się w koło Macieju, to znaczy, że jesteśmy w słoiku, probówce, akwarium, w czymś z czego wyjścia nie ma.

Dla odmiany sięgnę po Hipokratesa (460r. p.n.e. - 375r. p.n.e.), który mawiał:
Hipokrates pisze:Primum non nocere (po pierwsze nie szkodzić)
I znowu, co to znaczy szkodzić? kto to jest szkodnik, troll, spamer...kto to jest osoba poszkodowana? Jak ją rozpoznać? Co nam to daje, że tak kogoś nazwiemy? Czy nie granicę postrzegania czasem?

Kolejna kwestia upadania, hasło często podnoszone w mikroświecie, znowu sięgnę do Konfucjusza:
Konfucjusz pisze:Siła człowieka nie polega na tym, że nigdy nie upada, ale na tym, że potrafi się podnosić
Znowu, co to jest upadek? Pewnego rodzaju nieuwaga, nieostrożność, zapomnienie się i w wyniku tego popełnienie błędu tj. potknięcia się. Co to są błędy? W języku angielskim rozróżnia się dwa słowa: mistake i error. Pierwszy znaczy świadomy, nieumyślny błąd, a drugi nieświadomy, umyślny błąd. W języku prawa rozróżnia się dwa terminy: explicite i implicite, pierwszy znaczy wyraźny bez potrzeby wgłębiania się w kontekst, drugi niewyraźny, skrywany, utajany zmuszający do wywnioskowania z kontekstu.

Zatem, jak się ktoś posługuje językiem, to, ja jako użytkownik języka, mam czasem wrażenie, że ludzie widzą coś, co chcą zobaczyć i pytanie, czy to jest obraz implicite czy explicite? W mikronacjach postrzeganie odbywa się na podstawie kontekstu, czyli znowu ustanawia się granicę postrzegania i albo się w nią wierzy albo nie. Nawiązuję cały czas do horyzontu tj. zetknięcia się ziemi z niebem i pytania, czy poza tą granicą jest przepaść, coś w czym zakończy się nasz żywot czy coś innego, wręcz przeciwnego.

Kolejny filozof, Kartezjusz (1596-1650) mawiał:
Kartezjusz pisze:Cogito ergo sum
To właśnie Kartezjusz wskazywał, że wszystkie wrażenia pochodzące ze zmysłów są wątpliwe. Ponadto, to właśnie on przedstawił eksperyment myślowy uzasadniając powyższe stwierdzenie:
Encyklopedia filozofii pisze:„złośliwy demon” ma nad nami absolutną władzę, zwodząc nas co do istnienia świata zewnętrznego i naszego ciała. Nawet jednak w takim przypadku, nie może on nas zwodzić co do tego, czy istnieje "ja” które wątpi w istnienie świata. Chociaż więc możemy zwątpić o wszystkim, to nie można zwątpić o istnieniu podmiotu wątpiącego. Chociaż możemy nie mieć pewności co do tego, kim jesteśmy i jaki jest świat, to z faktu, że myślimy, wynika, że jest ktoś kto myśli. Z tego powodu „myślę, więc jestem” jest twierdzeniem niepodważalnym, podstawową i prostą ideą z której wywodzą się kolejne sądy.
Tak można by to mnożyć, ale chciałem, żeby to zostało przypomniane, bo chyba zostało zapomniane i to u samych podstaw.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Polityka”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 16 gości