JE Swarzewski powiedział, że potrzeba nam horyzontu (poniższy obrazek zaczerpnięty z Wikipedii):
Czyli to jak będziemy patrzeć na dany obiekt czy też nawet samego człowieka. W przeszłości ludzie myśleli, że
woda i ziemia, na której ta woda stoi styka się ze sferą niebieską i poza tym jest wielka przepaść, że powinniśmy wystrzegać się wypływania w morze, bo jest ono skończone. Stworzono granice oparte na strachu. Ludzie zajmujący się kosmosem, astronomią, astrologią, czymś co przypomina nasze połączenia neuronowe w mózgu, niekończącą się siecią nie zastanawiają się nad końcem, go po prostu nie uznają. Wręcz uważają dosyć przewrotnie, że rzekomy koniec jest początkiem.
Siegając do Konfucjusza, że
Konfucjusz pisze:Kto nie umie daleko spoglądać, ten blisko ma kłopoty
Dawniej nie było tak, że była telewizja (sama nazwa ma w sobie ograniczone postrzeganie) i nadawała ograniczony pogląd na świat. Było mnóstwo notatek i to one stanowiły wizje. Byli tak zwani mędrcy, którzy głosili swoje mądrości z trybun i albo w to wierzono albo nie. Ci, co nie wierzyli dociekali swoimi ścieżkami, że tak nie jest jak to oni mówią i głosili swoje mądrości. Najgorsze, co może być to spłycić postrzeganie jako takie bądź ograniczyć postrzeganie do jakiejś granicy postrzegania.
Uważam, że należy zacząć od
zmiany pojęć, jak to mawiał już wcześniej wspomniany Konfucjusz, czyli wejrzeć w te granice , które sami żeśmy po coś postawili i się jeszcze raz zastanowić po co. Opieramy się stety bądź niestety na modelu biblijnym, gdzie Bóg (pewna góra) mówi, żeby owoców z drzewa (pewnego dołu) nie tykać, strażnik w postaci gada zachęca i szczuje, aby je jednak zerwać i na końcu człowiek uległ rzekomym opiekunom prawa stanowionego i zapłacił za to wydaleniem z pewnej przestrzeni. Nikt nie mówi już o tym, że strażnicy granic nawołują do przekraczania granic, do zachowania czy też szanowania granic, czyli do samowydalania.
Nawiązując do tych granic, znowu sięgnę do Konfucjusza (551r. p.n.e. - 479r. p.n.e.) -
Konfucjusz pisze:Czyż jedynie urząd piastując, można rządy sprawować?
Cóż znaczy rząd sprawować... Nic innego jak nadzorować i dopilnować, aby postrzegane granice były strzeżone, czyli tak naprawdę wracamy do punktu wyjścia, a jak kręcimy się w koło Macieju, to znaczy, że jesteśmy w słoiku, probówce, akwarium, w czymś z czego wyjścia nie ma.
Dla odmiany sięgnę po Hipokratesa (460r. p.n.e. - 375r. p.n.e.), który mawiał:
Hipokrates pisze:Primum non nocere (po pierwsze nie szkodzić)
I znowu, co to znaczy szkodzić? kto to jest szkodnik, troll, spamer...kto to jest osoba poszkodowana? Jak ją rozpoznać? Co nam to daje, że tak kogoś nazwiemy? Czy nie granicę postrzegania czasem?
Kolejna kwestia upadania, hasło często podnoszone w mikroświecie, znowu sięgnę do Konfucjusza:
Konfucjusz pisze:Siła człowieka nie polega na tym, że nigdy nie upada, ale na tym, że potrafi się podnosić
Znowu, co to jest upadek? Pewnego rodzaju nieuwaga, nieostrożność, zapomnienie się i w wyniku tego popełnienie błędu tj. potknięcia się. Co to są błędy? W języku angielskim rozróżnia się dwa słowa:
mistake i
error. Pierwszy znaczy świadomy, nieumyślny błąd, a drugi nieświadomy, umyślny błąd. W języku prawa rozróżnia się dwa terminy:
explicite i
implicite, pierwszy znaczy wyraźny bez potrzeby wgłębiania się w kontekst, drugi niewyraźny, skrywany, utajany zmuszający do wywnioskowania z kontekstu.
Zatem, jak się ktoś posługuje językiem, to, ja jako użytkownik języka, mam czasem wrażenie, że ludzie widzą coś, co chcą zobaczyć i pytanie, czy to jest obraz implicite czy explicite? W mikronacjach postrzeganie odbywa się na podstawie kontekstu, czyli znowu ustanawia się granicę postrzegania i albo się w nią wierzy albo nie. Nawiązuję cały czas do horyzontu tj. zetknięcia się ziemi z niebem i pytania, czy poza tą granicą jest przepaść, coś w czym zakończy się nasz żywot czy coś innego, wręcz przeciwnego.
Kolejny filozof, Kartezjusz (1596-1650) mawiał:
Kartezjusz pisze:Cogito ergo sum
To właśnie Kartezjusz wskazywał, że wszystkie wrażenia pochodzące ze zmysłów są wątpliwe. Ponadto, to właśnie on przedstawił eksperyment myślowy uzasadniając powyższe stwierdzenie:
Encyklopedia filozofii pisze:„złośliwy demon” ma nad nami absolutną władzę, zwodząc nas co do istnienia świata zewnętrznego i naszego ciała. Nawet jednak w takim przypadku, nie może on nas zwodzić co do tego, czy istnieje "ja” które wątpi w istnienie świata. Chociaż więc możemy zwątpić o wszystkim, to nie można zwątpić o istnieniu podmiotu wątpiącego. Chociaż możemy nie mieć pewności co do tego, kim jesteśmy i jaki jest świat, to z faktu, że myślimy, wynika, że jest ktoś kto myśli. Z tego powodu „myślę, więc jestem” jest twierdzeniem niepodważalnym, podstawową i prostą ideą z której wywodzą się kolejne sądy.
Tak można by to mnożyć, ale chciałem, żeby to zostało przypomniane, bo chyba zostało zapomniane i to u samych podstaw.