Wasza Królewska Mość,
Wielebny Marszałku,
Kuleżanki i kuledzy,
ponieważ kampania wyborcza zaczyna się mieć z wolna ku początkowi, to i wypada nakreślić kilka słów. Coś w rodzaju swoistego epilogu mojej dwukadencji. Będąc człowiekiem przyzwyczajonym do ładnego formatowania tekstu pozwolę sobie w tym miejscu odnieść do jednego z zarzutów jednego z kandydatów na mojego następce. Donikąd nie uciekłem. Trwam nadal w oczekiwaniu na zmianę warty. Dymisja, jako wprost wynikająca z prawa do swobody wyboru pracy i swobody rozwiązania stosunku pracy przez pracownika, jest moim osobistym prawem, jak zresztą każdego człowieka. Zarzut ucieczki jest zatem chybiony zwłaszcza, że w dalszym ciągu sprawnie wykonuję swoje obowiązki.
Ale nie o rozwiewanie deluzyjnych stwierdzeń niedawnych przeciwników politycznych się przecież rozchodzi. Gdy obejmowałem ten urząd, Królestwo Dreamlandu było w rozsypce. Zasadniczo byłem jedynym kandydatem na urząd premiera w wyborach moją elekcję poprzedzających. Spory polityczne jak i polityka w ogóle nie istniały. Zasadniczo byliśmy jak ktoś, kto mając przerzuty do mózgu po prostu czeka na kojący uścisk śmierci. Dopływ nowych na forum był minimalny. Nasza polityka zagraniczna nie istniała.
Minęły dwie kadencje i z pewną satysfakcją pozwolę sobie zauważyć, że jesteśmy w dużo lepszym położeniu, niż osiem miesięcy temu. Dość powiedzieć, że przetrwanie dwóch kadencji na swoim stanowisku to już samo w sobie jest sukcesem. Dość jednak dodać, że przez te dwie kadencje udało się uniknąć kontrowersji takich jak przy banicji byłego już obywatela czy nieaktywności samego premiera przez całą kadencję i związanych z tym przedterminowymi wyborami.
Zostawiam wam Dreamland w dobrym stanie. Pojawiła się oś sporu politycznego. Powstała pierwsza od bardzo dawna partia polityczna. W tych wyborach startuje aż trzech kandydatów. Co więcej, dzięki reformie systemu nadawania obywatelstwa również nowi mieszkańcy zmuszeni są do aktywności już na początku swojej dreamlandzkiej przygody, co już daje całkiem dobre rezultaty. Również sprawa Awary znajduje się bliżej swojego szczęśliwego finału, niż kiedykolwiek wcześniej. Stworzyliśmy blok państw życzliwie nastawionych do naszego punktu widzenia.
Nie mogę również zapomnieć o sprawnej administracji. Jakkolwiek jest to rutyna życia codziennego, która nie porywa zwykłego wyborcy, to i na tym polu nie tylko udało się uniknąć kontrowersji, ale wręcz, czego modelowym przykładem była sprawa de la Spasarana, udało się sprawnie wyeliminować zagrożenie dla Dreamlandu. Podkreślić należy, że wszystko to nastąpiło w zgodzie z obowiązującymi przepisami prawa, bez kreatywnej, alfredowskiej koncepcji wykładni prawa.
To była ciekawa przygoda. Jednakże każdy powinien wiedzieć, kiedy jest czas, by ze sceny zejść niepokonanym. Swojemu następcy pozostaje mi życzyć udanego i owocnego urzędowania. A pozostałych współobywateli namawiam, by poszli do urn.
Ale nie o rozwiewanie deluzyjnych stwierdzeń niedawnych przeciwników politycznych się przecież rozchodzi. Gdy obejmowałem ten urząd, Królestwo Dreamlandu było w rozsypce. Zasadniczo byłem jedynym kandydatem na urząd premiera w wyborach moją elekcję poprzedzających. Spory polityczne jak i polityka w ogóle nie istniały. Zasadniczo byliśmy jak ktoś, kto mając przerzuty do mózgu po prostu czeka na kojący uścisk śmierci. Dopływ nowych na forum był minimalny. Nasza polityka zagraniczna nie istniała.
Minęły dwie kadencje i z pewną satysfakcją pozwolę sobie zauważyć, że jesteśmy w dużo lepszym położeniu, niż osiem miesięcy temu. Dość powiedzieć, że przetrwanie dwóch kadencji na swoim stanowisku to już samo w sobie jest sukcesem. Dość jednak dodać, że przez te dwie kadencje udało się uniknąć kontrowersji takich jak przy banicji byłego już obywatela czy nieaktywności samego premiera przez całą kadencję i związanych z tym przedterminowymi wyborami.
Zostawiam wam Dreamland w dobrym stanie. Pojawiła się oś sporu politycznego. Powstała pierwsza od bardzo dawna partia polityczna. W tych wyborach startuje aż trzech kandydatów. Co więcej, dzięki reformie systemu nadawania obywatelstwa również nowi mieszkańcy zmuszeni są do aktywności już na początku swojej dreamlandzkiej przygody, co już daje całkiem dobre rezultaty. Również sprawa Awary znajduje się bliżej swojego szczęśliwego finału, niż kiedykolwiek wcześniej. Stworzyliśmy blok państw życzliwie nastawionych do naszego punktu widzenia.
Nie mogę również zapomnieć o sprawnej administracji. Jakkolwiek jest to rutyna życia codziennego, która nie porywa zwykłego wyborcy, to i na tym polu nie tylko udało się uniknąć kontrowersji, ale wręcz, czego modelowym przykładem była sprawa de la Spasarana, udało się sprawnie wyeliminować zagrożenie dla Dreamlandu. Podkreślić należy, że wszystko to nastąpiło w zgodzie z obowiązującymi przepisami prawa, bez kreatywnej, alfredowskiej koncepcji wykładni prawa.
To była ciekawa przygoda. Jednakże każdy powinien wiedzieć, kiedy jest czas, by ze sceny zejść niepokonanym. Swojemu następcy pozostaje mi życzyć udanego i owocnego urzędowania. A pozostałych współobywateli namawiam, by poszli do urn.
(-) Premier Królestwa Dreamlandu
A. de la Ciprofloksja
A. de la Ciprofloksja