[01.2007] Wielka Podróż Wokół Mikroświata, czyli Mat on his way

Tytuły prasowe ukazujące się w Królestwie Dreamlandu i Scholandii, a także interesujące lub frapujące wrzutki z całego świata.
Awatar użytkownika
matmax
obywatel
Posty: 1733
Rejestracja: 4 kwie 2013, 21:09
NIM: 442028
Kontakt:

[01.2007] Wielka Podróż Wokół Mikroświata, czyli Mat on his way

Post autor: matmax »

Tekst, jeśli dobrze kojarzę, nigdy niepublikowany, bo i podróż ostatecznie się nie odbyła. Miałem wtedy ambicję przewędrować cały mikroświat i zrobić cykl reportaży, ale zapał był słomiany. Poczucie krindżu, gdy to czytam, jest wyraźne, ale myślę, że warto, żeby nie tkwiło gdzieś na mailu.

W zasadzie bardziej o moich początkach w mikroświecie. O Kapuścińskim może już nie myślę dokładnie tego, co wtedy, ale na Linkin Park chętnie wyskoczę.
Wielka Podróż Wokół Mikroświata, czyli Mat on his way

Wstęp
Real, wirtual, ja

To, co po polsku nazywamy mikronacjami, w angielskim jest określane "model nations". Taki był pierwotny cel istnienia wirtualnych państw. Miały one służyć jako przykład, jak mogłyby wyglądać państwa, być pewnego rodzaju utopią, niemożliwą do osiągnięcia w normalnym życiu. Miały pokazać nam, jak może wyglądać polityka, wspólna praca dla dobra ogółu, pomaganie innym w osiąganiu celów, które dla przeciętnego człowieka są nierealne (czy kogoś spoza tego niezbyt dużego grona obchodzi to, że przykładowo ukazał się nowy numer Niecodziennika Scholijskiego czy Gazety Furlandzkiej?), rozmawiając z osobami, których najprawdopodobniej nigdy nie spotkamy w prawdziwym życiu. Tak być miało. Czy to się udało? Czy można mówić o tym, że eksperyment społeczny "mikronacje" przyniósł jakieś efekty? A może wcale nie o efekty chodziło, a o to by dobrze się bawić? Pytań jest wiele, i zapewne nikt w mikroświecie nie potrafiłby na nie odpowiedzieć. Ale spróbować można, i to będzie cel tej specyficznej podróży, którą mam zamiar odbyć, podróży, w której chciałbym dotrzeć do praktycznie każdego polskiego wirtualnego państwa, łącznie z tymi już nieistniejącymi, podróży, której celem jest ogarnięcie choćby w bardzo drobnej części tego, w czym siedzę już od dziesięciu miesięcy.

Skąd w ogóle taki pomysł? Tak się złożyło, że piszę te słowa dzień po śmierci Ryszarda Kapuścińskiego, który był jednym z niewielu moich autorytetów. Co to ma do rzeczy? - spyta zapewne któryś z czytelników, ale odpowiedź jest prosta - poprzez moją podróż, chciałbym oddać w pewien sposób hołd tej osobie, a zarazem sprawdzić siebie - nie siebie wirtualnego, zwanego różnie, choć najczęściej Mat Maxem, ale siebie realnego, człowieka, który siedzi w moim krześle i pisze te słowa. Tym samym już na starcie mojej podróży, niejako w jej założeniach, łamię jedną z głównych zasad mikroświata - nie nawiązujemy do świata realnego. Z tego co wiem (a wiem niewiele), zasada ta powstała, gdy bardziej od tego co dzieje się w świecie, zarówno wirtualnym, jak i realnym, interesował mnie najnowszy odcinek Pokemonów i kupione w kiosku za kilka złotych Tamagotchi. Co jednak później opiszę, nie jest to nakaz obowiązujący we wszystkich mikronacjach, jako że to, co nazywamy v-światem, w żadnym wypadku nie jest jednolite, v-zglobalizowane, jak to by chcieli niektórzy. Istnieje podział na dwa bieguny, z których każdy jest diametralnie inny, mimo że tworzą je podobni ludzie, którzy jednak zabierają się do tworzenia w różny sposób.

Co ja tu właściwie robię? Zacznijmy może od początku, pora na krótką opowieść o mojej przygodzie z mikroświatem. Cofnijmy się do kwietnia 2005 roku (tak, to nie pomyłka, 2005 a nie 2006 roku), gdy po raz pierwszy natrafiłem na informacje o wirtualnych państwach - uwielbiam klikać na "losuj stronę" na wikipedii ;) Wówczas przyjrzałem się, zerknąłem na stronę Sarmacji, nawet mi się spodobało, ale... No włąśnie. Stwierdziłem, że wchodząc do internetu raz na tydzień albo i rzadziej nie będę mógł poprawnie wypełniać obowiązków obywatela, i tak oto Mat Max nie został Sarmatą.
Minął rok, do internetu wchodziłem już raz na 3-4 dni (niesamowite, obecnie jestem online 2-3 godziny dziennie ;)), do tego w szkole pojawiły się ogólnodostępne komputery. Pewnego kwietniowego (a może marcowego?) dnia wśród setek moich myśli pojawiło się wspomnienie - wirtualne państwa. Zaczął się mądry i świadomy wybór odpowiedniej mikronacji. Na początku stwierdziłem, że mój pierwszy kraj musi mieć system gospodarczy, w końcu możliwość zarabiania wirtualnych pieniędzy robi spore wrażenie na praktycznie każdym młodym mieszkańcu (dziwnym trafem, pociąga to szczególnie tych, którzy w prawdziwym życiu nic nie zarabiają). Tym samym krąg poszukiwań bardzo się zawęził, zostały praktycznie tylko duże państwa, a pośród nich Sarmacja, Scholandia i Dreamland. Nie pamiętam czemu, ale wysłałem wnioski praktycznie jednocześnie do Scholandii i Dreamlandu. A co z Sarmacją, pojawia się pytanie. Odpowiedź brzmi - nie pamiętam, zupełnie nie pamiętam, czemu nie do Sarmacji. Możliwe, że to dlatego, że wydawało mi się, że to Scholandia ma najlepszą stronę (może lepiej powiedzmy - miała, bo obecnie znajduje się tam masa przestarzałych linków i nie do końca aktualizowane newsy), a z kolei Dreamland był najstarszym v-państwem, więc najprawdopodobniej takie były powody, ale całkowicie pewien nie jestem, jako że pamięć ludzka jest zawodna.

Minęło ładnych kilka dni, już myślałem, że oba państwa mnie z jakiegoś powodu nie chcą, bo ciągle nie dostałem na maila informacji, że zostałem mieszkańcem któregoś z tych państw, aż nagle, na początku kwietnia 2006 roku, otrzymałem maila, a w polu "nadawca" wpisane było słowo "Scholandia" i informacja, że zostałem mieszkańcem Scholopolis, stolicy kraju. Dzień później otrzymałem maila z Dreamlandu. No cóż, too late ;)
Później wszystko potoczyło się z górki, najpierw praca przez parę tygodni w kamienicy "Lisia Nora" - miałem wymyślać zabawne opowieści z życia kamienicy, trzy wymyśliłem, zarobiłem na tym 40 arminów, następnie w "Niecodzienniku Scholijskim", gdzie po kilku numerach Darek Drążkiewicz oddał mi posadę redaktora naczelnego, zostałem pełniącym obowiązki prefekta jednej z prowincji (Arden i Inselii - późniejsze wybory na to stanowisko przegrałem z osobnikiem, który nie przedstawił programu wyborczego i 2 tygodnie później zniknął z kraju), w domu pojawiło się stałe łącze internetowe, dzięki czemu mogłem działać już w konkretniejszy sposób, jeszcze później start w wyborach do parlamentu z ramienia niewielkiego komitetu wyborczego "Współpraca", który razem z Pawłem Rybą i Marcinem Pośpiechem (dołączył się jeszcze Adrian Szkutek) zakładaliśmy tuż przed wyborami. Otrzymałem w tych wyborach dokładnie jeden głos (przynajmniej nie głosowałem na siebie), nasz komitet razem tych głosów dostał 11 (25% wszystkich głosów), Marcin Pośpiech wszedł do Parlamentu, a ja razem z nim zostaliśmy odpowiednio ministrami promocji i kultury. Pełnię tą funkcję już od ponad 3 miesięcy, lecz moja kadencja właśnie dobiega końca. W jej trakcie miałem pewne osiągnięcia, ale promocja kraju to zdecydowanie nie jest mój żywioł. Mam też już dość działania jako redaktor naczelny Niecodziennika Scholijskiego, zresztą i tak nie miałem siły i ochoty wydawać następnych numerów, toteż od czerwca zeszłego roku żaden się nie ukazał, wydam jeszcze jeden numer i rezygnuję z tej funkcji.

W związku z tym, że określiłem się, że nie mam zamiaru brać czynnego udziału w scholandzkiej polityce, a nie mam żadnego innego scholandzkiego zajęcia, zdecydowałem się na tą podróż, którą zacznę już za kilka dni od dnia, w którym piszę te słowa (nie pisałem całego wstępu w ciągu jednego dnia, zajęło mi to nieco dłużej - przyp. aut.). Jak już mówiłem, chciałbym zajrzeć wszędzie, dowiedzieć się jak najwięcej, a przy tym odzyskać sens v-światowego życia, bo tu też pojawia się coś takiego jak wypalenie, wyczerpanie, zmęczenie materiału. Niejako dzięki śmierci świętej pamięci Ryszarda Kapuścińskiego wpadłem na to, by zrobić coś, czego jeszcze chyba nikt w mikroświecie nie zrobił. Chciałbym odwiedzić zarówno te największe państwa, jak i miejsca, które dopiero co powstały, nawet takie które mają jednego obywatela i zarazem założyciela, na które wymyśliłem niedawno określenie "nanonacje". Dowiedzieć się jak najwięcej o tym, dlaczego powstały dane kraje, jaka była ich historia, co się w nich dzieje obecnie, a jaka czeka je przyszłość. Jeśli w czasie mojej "podróży" wydarzy się gdzieś coś interesującego, wyruszę tam i postaram się jak najwięcej dowiedzieć na miejscu, od tych, którzy w danym zdarzeniu uczestniczą. Stąd też niekiedy może się zdarzyć, że na przykład z Sarmacji szybko przeniosę się do Scholandii, by po paru akapitach być z powrotem tam, gdzie temat nie został jeszcze wyczerpany. Przy okazji sprawdzę, czy dam radę pokonać mój słomiany zapał i podróż zakończyć. Na starcie oceniam, że jest na to spora szansa, bo widzę, że mój pomysł sprawia mi radość, tak jak niewiele rzeczy w moim v-życiu. Gdzie skończy się moja podróż? Zobaczymy.

Na koniec wstępu proponuję włączyć sobie piosenkę Linkin Parku - Somewhere I Belong, która idealnie oddaje nastrój, z jakim mam zamiar udać się w drogę, siedząc ciągle w tym samym miejscu.
Mat Max von Salvepol
Daniel von Witt pisze: 13 sty 2019, 02:15 Liczy się adrenalinka xD i na tym może już poprzrstane, chociaż głowa pełna jest myśli tym, co tu poruszone zostało nie mówiąc już nawet o tym, co zakryte.
Awatar użytkownika
Tannegard
Król Dreamlandu i Scholandii
Posty: 539
Rejestracja: 20 lis 2012, 20:32
NIM: 279138
Lokalizacja: Elfidias, Alexiopolis
Kontakt:

Re: [01.2007] Wielka Podróż Wokół Mikroświata, czyli Mat on his way

Post autor: Tannegard »

Zawsze myślalem że mat to nieco mlodsze pokolenie, a tymczasem mamy tą samą metrykę - kwiecień 2005
Wspaniale się czyta fragmenty Twojego pamiętnika, zwłaszcza gdy wydarzenia i odczucia wydają się nieco znajome...
Awatar użytkownika
matmax
obywatel
Posty: 1733
Rejestracja: 4 kwie 2013, 21:09
NIM: 442028
Kontakt:

Re: [01.2007] Wielka Podróż Wokół Mikroświata, czyli Mat on his way

Post autor: matmax »

Tak, z tym że jak rozumiem w 2005 na mikronacje natrafiłem, ale faktycznie obywatelem Scholandii zostałem rok później. Pewnie stąd ta różnica.
Mat Max von Salvepol
Daniel von Witt pisze: 13 sty 2019, 02:15 Liczy się adrenalinka xD i na tym może już poprzrstane, chociaż głowa pełna jest myśli tym, co tu poruszone zostało nie mówiąc już nawet o tym, co zakryte.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Czytelnia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości