Przygotowania do imprezy trwały kilka dni. Nie wynikało to bynajmniej z potrzeby, albowiem w Wielkiej Łososiowej na przygotowania poświęcono by ledwo cały dzień. Na Tauzenie większość by nawet nie zwróciła uwagi, zaś widzący jadącą na sygnale kolumnę ministerialną najpewniej nie kłopotali się powodem pojawienia się kolumny pojazdów uprzywilejowanych. Wątpliwym jest nawet, czy urzędnicy organizujący konferencję tego typu mieli pod ręką aktualny portret króla Dreamlandu. Co bardziej zapobiegliwi zachowali portrety samego ministra, gdy był jeszcze władcą całego kraju, a nie jedynie swojego lenna. Ostatecznie Tauzeńczykom nie robiło to różnicy, zaś sam król-senior zdawał się być takim obrotem sprawy połechtany. Powodem, dla którego tak pieczołowicie zadbano o oprawę tej wizyty był fakt, że nie zdarzały się one zbyt często. Chodź formalnie Cyrankiewicze stanowią stolicę całej Odwilży, to dość powiedzieć, iż o jej stołecznym charakterze najlepiej świadczy fakt, iż nie wszystkie pociągi z Tauzenu do Wielkiej Łososiowej się w Cyrankiewiczach zatrzymują.

Ten pociąg na sto procent nie staje w Cyrankiewiczach.
Z okazji przyjazdu ministra wszystkie betyle zostały wyszorowane, w świątyni Bâla przejechano odkurzaczem po wszystkich dywanach i mopem po pozostałych powierzchniach. Wybielano ręczniki, krochmalono poszewki, a lokalna szkoła wystawiła poczet sztandarowy złożonych z wzorowych gówniaków. Ponoć dobór waflokruchów do trzymania sztandaru szkoły wywołał pewne reperkusje w życiu towarzyskim szkoły. Dość powiedzieć, że skończyło się to co najmniej kilkoma zerwanymi przyjaźniami, nieprzyjemnymi spojrzeniami i setkami tysięcy linijek wiadomości na komunikatorach internetowych. Jednak nie tylko szkoła stanęła na wysokości zadania, ale i lokalne władze nie zostały daleko w tyle. Oprócz odmalowania na biało wszystkich krawężników w mieście, skoszenia trawy, pomalowaniu i odpacykowaniu czego się da, a czego odmalować się nie dało zakryto płotem. Nawet droga, za którą zapłacił rząd cztery lata temu w końcu powstała, w tempie iście ekspresowym. Podobnie również ze strażnicą, za której ekspresowo przeprowadzony remont zapłaciła centralna już dziesięć lat temu. Z tą różnicą, że w dniu wizyty zainstalował się w niej komisarz lokalnej policji gotowy zameldować pani naczelnik, iż wielce wyczekiwany gość w końcu przyjechał.

Lokalna elita władzy wita ministra.
Jak oczekiwano w Cyrankiewiczach, po odbębnieniu typowych uprzejmości związanych z tego typu fajerami, minister wraz ze swoją świtą udał się bezpośrednio do sali obrad rady gminy, gdzie od samego rana pomiędzy lokalnym aktywem politycznym, szemranymi biznesmenami, jacy zazwyczaj sklejają się z władzą, klerem oraz innymi dziwnymi wąsatymi typami z OSP, uwijali się reporterzy ogólnokrajowych oraz międzynarodowych redakcji. Rozemocjonowany lokalny wodzirej siedzący za kontrolkami mikrofonów tak bardzo przejął się swoją rolą, że aby mieć pewność, że niczego nie zapomni, włączył mikrofony już z samego rana. Wypowiedź króla-seniora: Ej, nie idź do kibla. Przed chwilą się tam złamałem i jebie jak chuj. skierowana do komendanta lokalnej policji tylko przydała mu popularności wśród prostego ludu. W końcu przestał być posągową postacią, którego podobizna zdobiła dreamy, a okazał się być człowiekiem swojskim. Takim jak my. Szybko jednak wjechały slajdy, zaś pewna nieporadność ministra w posługiwaniu się technologią tylko zaskarbiła serca najstarszej części elektoratu. Dodać należy, że dość licznie reprezentowanej.

Jakiś lokalny działacz zasłania slajdy.
Posiedzenie gabinetu ministra transmitowane było na żywo na co najmniej dwóch kanałach dreamlandzkiej telewizji, z których tylko jeden specjalizował się w mini teleturniejach z nagrodami rzędu 200-300 dreamów. Nie ma jednak sensu sprawozdawać samego posiedzenia, albowiem wszyscy tam byliśmy. Dość powiedzieć, że indagowani przez reporterów wychodzący z konferencji nie byli w stanie pohamować swoich emocji. Wśród publiczności jednym głosem, niczym w idealnie nastrojonej polifonii organów, dało się posłyszeć odgłos świadczący o tym, jak silne uczucia nimi targały. Intensywnej atmosfery uroczystości nie zakłócił nawet pewien przykry incydent, związany z waflokruchami z pocztu sztandarowego. Z sobie znanych tylko powodów jedna z uczennic zaniosła się głośnym płaczem zawodząc, iż jest przecież wzorową uczennicą. Incydent ten zakończył się głośnym buczeniem publiczności. Odwilżanie, mimo iż mówili różnymi językami, posiadali odmienne obyczaje, wierzyli w różne wartości, nawet kult Bâla odbywał się na różne sposoby w różnych częściach hrabstwa. Łączyło ich nieodmiennie jedno. Nabożny wręcz szacunek dla siły i niepohamowana pogarda wobec słabości. Minister mógł w zasadzie zrobić wszystko, bo w oczach Odwilżan był człowiekiem silnym. Dziewczynka okazała słabość, dlatego musi zginąć.

Wzorowa dziewczynka ofiarowana Bâlowi. Święty ogień oczyszcza ją z gniewu Odwilżan.

Ten pociąg na sto procent nie staje w Cyrankiewiczach.
Z okazji przyjazdu ministra wszystkie betyle zostały wyszorowane, w świątyni Bâla przejechano odkurzaczem po wszystkich dywanach i mopem po pozostałych powierzchniach. Wybielano ręczniki, krochmalono poszewki, a lokalna szkoła wystawiła poczet sztandarowy złożonych z wzorowych gówniaków. Ponoć dobór waflokruchów do trzymania sztandaru szkoły wywołał pewne reperkusje w życiu towarzyskim szkoły. Dość powiedzieć, że skończyło się to co najmniej kilkoma zerwanymi przyjaźniami, nieprzyjemnymi spojrzeniami i setkami tysięcy linijek wiadomości na komunikatorach internetowych. Jednak nie tylko szkoła stanęła na wysokości zadania, ale i lokalne władze nie zostały daleko w tyle. Oprócz odmalowania na biało wszystkich krawężników w mieście, skoszenia trawy, pomalowaniu i odpacykowaniu czego się da, a czego odmalować się nie dało zakryto płotem. Nawet droga, za którą zapłacił rząd cztery lata temu w końcu powstała, w tempie iście ekspresowym. Podobnie również ze strażnicą, za której ekspresowo przeprowadzony remont zapłaciła centralna już dziesięć lat temu. Z tą różnicą, że w dniu wizyty zainstalował się w niej komisarz lokalnej policji gotowy zameldować pani naczelnik, iż wielce wyczekiwany gość w końcu przyjechał.

Lokalna elita władzy wita ministra.
Jak oczekiwano w Cyrankiewiczach, po odbębnieniu typowych uprzejmości związanych z tego typu fajerami, minister wraz ze swoją świtą udał się bezpośrednio do sali obrad rady gminy, gdzie od samego rana pomiędzy lokalnym aktywem politycznym, szemranymi biznesmenami, jacy zazwyczaj sklejają się z władzą, klerem oraz innymi dziwnymi wąsatymi typami z OSP, uwijali się reporterzy ogólnokrajowych oraz międzynarodowych redakcji. Rozemocjonowany lokalny wodzirej siedzący za kontrolkami mikrofonów tak bardzo przejął się swoją rolą, że aby mieć pewność, że niczego nie zapomni, włączył mikrofony już z samego rana. Wypowiedź króla-seniora: Ej, nie idź do kibla. Przed chwilą się tam złamałem i jebie jak chuj. skierowana do komendanta lokalnej policji tylko przydała mu popularności wśród prostego ludu. W końcu przestał być posągową postacią, którego podobizna zdobiła dreamy, a okazał się być człowiekiem swojskim. Takim jak my. Szybko jednak wjechały slajdy, zaś pewna nieporadność ministra w posługiwaniu się technologią tylko zaskarbiła serca najstarszej części elektoratu. Dodać należy, że dość licznie reprezentowanej.

Jakiś lokalny działacz zasłania slajdy.
Posiedzenie gabinetu ministra transmitowane było na żywo na co najmniej dwóch kanałach dreamlandzkiej telewizji, z których tylko jeden specjalizował się w mini teleturniejach z nagrodami rzędu 200-300 dreamów. Nie ma jednak sensu sprawozdawać samego posiedzenia, albowiem wszyscy tam byliśmy. Dość powiedzieć, że indagowani przez reporterów wychodzący z konferencji nie byli w stanie pohamować swoich emocji. Wśród publiczności jednym głosem, niczym w idealnie nastrojonej polifonii organów, dało się posłyszeć odgłos świadczący o tym, jak silne uczucia nimi targały. Intensywnej atmosfery uroczystości nie zakłócił nawet pewien przykry incydent, związany z waflokruchami z pocztu sztandarowego. Z sobie znanych tylko powodów jedna z uczennic zaniosła się głośnym płaczem zawodząc, iż jest przecież wzorową uczennicą. Incydent ten zakończył się głośnym buczeniem publiczności. Odwilżanie, mimo iż mówili różnymi językami, posiadali odmienne obyczaje, wierzyli w różne wartości, nawet kult Bâla odbywał się na różne sposoby w różnych częściach hrabstwa. Łączyło ich nieodmiennie jedno. Nabożny wręcz szacunek dla siły i niepohamowana pogarda wobec słabości. Minister mógł w zasadzie zrobić wszystko, bo w oczach Odwilżan był człowiekiem silnym. Dziewczynka okazała słabość, dlatego musi zginąć.

Wzorowa dziewczynka ofiarowana Bâlowi. Święty ogień oczyszcza ją z gniewu Odwilżan.