Jednym z takich dzieł sztuki jest „Pożegnanie Zielnyboru” pędzla niegdyś nadwornego malarza – E.R. To jego ostatni obraz. Nie wiadomo czy został potajemnie stracony, czy też zwyczajnie zwariował i trafił do gellońskiego DPSu, nikt go więcej nie widział, nie powstało też żadne jego nowe dzieło. Ten obraz na pewno nie pomógł jego kaierze. Dzieje malarza niezbyt interesują fundatora, ale pod obrazem jest tabliczka, dzięki której możemy poznać historię obrazu.
Ktoś, kto gotów będzie ją z nudów czytać dowie się następujących rzeczy. Wojciech desłetudo Bombina, dawno temu, władał ziemiami Księstwa Zielnyboru (małego, lecz bogatego Księstwa położonego w górach Slavii – wschodniej części starej Teutonii). Jako pierworodny pierwszego Cesarza Jakoba nosił dumny tytuł Arcyksięcia Teutończyków i Zielnyboru.
Przywileje te były wielokrotnie potwierdzane, w tym nawet przez Księcia Sarmacji (oczywiście w czasach okupacji ziem teutońskich). Zielnyborzanie żyli w nieustannym bogactwie napływającym od licznych instytucji finansowych. Upadek eldoradu zaczął się po ogłoszeniu niepodległości przez Teutonię, choć oczywiście nie z powodu samej niepodległości.
Tron cesarski od początku nieprzychylnie patrzył na romans Wojciecha Bombiny z sarmacką hrabiną Alatriste, zwłaszcza że zakochanych nieustannie śledzili paparazzi. Jeszcze gorzej stało się, gdy ogłoszone zostały plany ślubu. Taki korzystny mariaż znacznie wzmocnił by międzynarodową pozycję Arcyksięcia. Cesarscy agenci robili co w ich mocy, by nie dopuścić do ślubu (ostatecznie osiągnęli sukces), a stosunki z tronem były coraz bardziej napięte. Wcześniejsze przywileje nie zostały potwierdzone, stare tytuły zostały zapomniane, a Wojciechowi Bombinie nadano tytuł podrzędnego barona.
Punktem kulminacyjnym stało się spotkanie Wojciecha Bombiny z Jej Cesarską Mością Joanną Izabelą, do którego doszło na Zamku Zielnyborskim w związku z planowaną elekcją Wojciecha Bombiny na Księcia Sarmacji (jego kandydatura została ostatecznie zablokowana przez sarmackiego urzędnika, który dzięki temu sam został Księciem - inaczej nie miałby żadnych szans). Udając się do toalety Jej Cesarska Mość zażądała papieru toaletowego z olejkiem aloesowym. Baron Zielnyboru stwierdził, że papier taki jest do niczego, zwłaszcza wśród arystokracji, która z uwagi na dietę bogatą w mięso cierpi często na zapalenie hemoroidów. Doszło do sprzeczki, ostatecznie baron kultywując teutońskie prawo gościnności posłał służkę do Stonki po rolkę aloesowego.
Gdy baron wieszał naprędce zakupiony papier aloesowy na ścianie doszło do karczemnej awantury, bowiem Jej Cesarska Mość zażądała by rozwijał się od strony zewnętrznej, a nie wewnętrznej jak wieszał Bombina. – Bóg cię chyba opuścił – odburknął podirytowany baron. Jej Cesarska Mość obwieściła w odpowiedzi, że nikt jej nie opuścił i papier albo będzie wisiał listkiem od strony zewnętrznej, albo nie będzie wisiał wcale. Tego było już za dużo. Nawet prawo gościnności zna swoje granice.
Baron powiesił papier listkiem od strony wewnętrznej i przekazał Jej Cesarskiej Mości, że albo załatwi swoje interesy z tak powieszonym papierem, albo może jechać do swojego pałacu, gdzie całą ścianę może mieć zawaloną źle powieszonym papierem. Nie wdając się już w szczegóły kto, jakie i gdzie interesy załatwił Wojciech Bombina w następstwie tego spotkania utracił obywatelstwo teutońskie i wraz z zaufaną świtą opuścił Zamek Zielnyborski. Sam Zamek trafił pod kuratelę byłej żony Bombiny – Natalii von Lichtenstein, ale z czasem całe ziemie dawnego Księstwa wyludniły się i popadły w ruinę. Nikt tam już nie mieszka, po niegdyś pełnych splendoru salach balowych hula wiatr.
Na obrazie: na pierwszym planie Wojciech Bombina, który niczym kapitan tonącego statku ostatni opuszcza zamek. W tle rzeczony zamek, jezioro Lokan oraz zabudowa przedmieść Zielnyboru. Pogoda adekwatna do sytuacji. Oczywiście scena jest lekko lipna, bo Bombina z Zielnyboru odjechał Bentleyem, a w porcie przesiadł się do prywatnego jachtu.