Dopłynęliśmy do Xantium o godzinie jedenastej przed południem drugiego dnia od rozpoczęcia wyprawy. W okresie świetności Wielkiego Księstwa Solardii gród ten — jakkolwiek niezbyt wielki — był jego oknem na świat, zawdzięczając swe znaczenie handlowe największemu na wyspie portowi morskiemu. Stanowił także często wybierany cel turystów. O ile ruch turystyczny z oczywistych przyczyn ustał, o tyle tę pierwszą funkcję Xantium zdawało się pełnić także i dziś.
W porcie zauważyć można było statki należące do kupców parających się nie do końca legalnym handlem w obrębie pobliskich wysp Moreniki. Początkowo zostaliśmy wzięci za przybywających w podobnym celu. Gdy wyjaśniłem cel naszej ekspedycji, zostaliśmy przyjęci bez wrogości, acz z wyczuwalną nieufnością i polecono nam czekać w pobliżu portu. Po około godzinie ja, prof. Ordyński i mgr Marcjan-Chojnacka zostaliśmy zaproszeni na obiad przez samego rządcę, jak tytułowany był najwyższy funkcjonariusz publiczny miasta.
Ze słów rządcy wynikało, że trzęsienia ziemi i powodzie, o których donosiła prasa w schyłkowym okresie istnienia Wielkiego Księstwa, były jedynie początkiem serii katastrof nawiedzających Solardię. Kolejne klęski żywiołowe, epidemia realiozy, pogorszenie się warunków życia oraz emigracja przyczyniły się łącznie do zauważalnego gołym okiem spadku liczby ludności. Sytuacja zaczęła się powoli poprawiać dopiero niedawno. Solardia jest obecnie podzielona na wiele państw-miast oraz związków gminnych, między którymi utrzymuje się stan chybotliwej równowagi ze sporadycznymi konfliktami zbrojnymi. Lokalne społeczności są w znacznej mierze samowystarczalne, a gospodarka wobec braku warunków do produkcji przemysłowej na dużą skalę opiera się na rolnictwie, rzemiośle i słabo rozwiniętym handlu. W sferze technologii nastąpił regres o kilka dekad, a w niektórych dziedzinach nawet o kilka wieków. Większość Solardyjczyków nadal wyznaje tradycyjną religię — Kult Przodków — gdzieniegdzie zaczęły się jednak pojawiać osobliwe sekty.
Rządca Xantium zdawał się być nastawiony do nas dość życzliwie, a nawet zdradzać prodreamlandzkie sympatie w kwestiach historycznych. Gdy zaoferowałem mu zapłatę, a także napomknąłem o możliwości zawarcia stałych kontraktów handlowych, zgodził się zapewnić nam nocleg, obstawę podczas podróży do Viktorii, a także udzielić potrzebnych wskazówek. Zdecydowaliśmy się nie poruszać tematu Agharty podczas rozmowy z rządcą.
Popołudnie tego dnia mieliśmy spędzić w Xantium. Z tego, co zdążyliśmy wywnioskować, ono samo jest oligarchiczną republiką miejską, w której szansę na udział w sprawowaniu władzy mają członkowie kilku wpływowych rodów lub klanów. Dowiedzieliśmy się, że mimo rozdrobnienia politycznego tutejsza gildia posiada de facto monopol na handel międzymiastowy w Krainie Światła — północnej, gęściej zaludnionej części Solardii. Tłumaczyło to, dlaczego miasto nie podupadło mimo braku dochodów z turystyki i ogólnej sytuacji na wyspie.
Przed udaniem się na noc do starego hotelu, który niegdyś gościł turystów, a obecnie jest utrzymywany z myślą o innych celach, pozostało nam do dyspozycji kilka godzin. Mogliśmy poruszać się po Xantium swobodnie, nie mieliśmy natomiast wątpliwości, że jesteśmy dyskretnie obserwowani. Niektórzy członkowie ekspedycji zdecydowali się na samodzielną bądź wspólną wędrówkę uliczkami miasta.
Mapa pochodząca z xantyjskiego ratusza, bardziej szczegółowa od wcześniej przez nas posiadanych
Dawny solardyjski Order Złotego Słońca — taki sam znajduje się w gablocie rządcy Xantium