Tego dnia w Ekorre w powietrzu można było wyczuć atmosferę, która zazwyczaj poprzedza jakieś istotne, a przynajmniej niespotykane wydarzenia. To poczucie było czymś, co zazwyczaj ciężko było ubrać w słowa, ale każdy kto znalazł się w środku tych wydarzeń od razu podskórnie wyczuwał, że coś jest na rzeczy. Być może to przekupki na palcu targowym nieco zbyt energicznie paliły papierosy. A może tramwaje zbyt często sprawiały wrażenie, jakby miały wypaść z szyn. Niektórzy powiedzieliby, iż to bicie w dzwony kościelne jest zbyt świeckie, zaś inni stwierdziliby raczej, że stukot kobiecych obcasów niesie się po bruku w zgoła nietypowy sposób.
[..]
Drzwi Willi Łososiowej otworzyły się z impetem gdy dziarskim krokiem wyszedł przez nie monarcha z następującym za nim tragarzem. Pchnięta furtka otworzyła się z delikatnym skrzypnięciem, gdy z taksówki w kolorze butelkowej zieleni wyskoczył czarny taksówkarz błyskając uśmiechem białych zębów. Monarcha w myślach odnotował sobie, by rozmówić się z premierem w przedmiocie pilnowania granicy dreamlandzko-baridajskiej.
[..]
Do Pałacu w Ekorre wmaszerował król we własnej osobie. Zaciągając się końcówką papierosa rozejrzał się po atrium i z trwogą skonstatował, iż poznikały wszystkie popielniczki. Zgasiwszy niedopałek w kieszonkowej popielniczce udał się szybkim krokiem ku kontuarowi recepcji i zamaszystym gestem wręczył recepcjonistce bukiecik stokrotek
- To dla pani, pani Aniu - uśmiechnął się blado i kontynuował - Gdzie się podziały wszystkie popielniczki?
- Eee... - zaczęła z wahaniem kobieta obdarzona imieniem Anny - Jej Królewska Wysokość zabroniła palenia w pałacu i kazała je pochować - ciągnęła wyraźnie skrępowana
- Czas je zatem poustawiać na właściwe miejsca - odparł niezrażony monarcha
- Dobrze Waszą Królewską Mość widzieć - odrzekła recepcjonistka z uśmiechem
[..]
Drzwi Willi Łososiowej otworzyły się z impetem gdy dziarskim krokiem wyszedł przez nie monarcha z następującym za nim tragarzem. Pchnięta furtka otworzyła się z delikatnym skrzypnięciem, gdy z taksówki w kolorze butelkowej zieleni wyskoczył czarny taksówkarz błyskając uśmiechem białych zębów. Monarcha w myślach odnotował sobie, by rozmówić się z premierem w przedmiocie pilnowania granicy dreamlandzko-baridajskiej.
[..]
Do Pałacu w Ekorre wmaszerował król we własnej osobie. Zaciągając się końcówką papierosa rozejrzał się po atrium i z trwogą skonstatował, iż poznikały wszystkie popielniczki. Zgasiwszy niedopałek w kieszonkowej popielniczce udał się szybkim krokiem ku kontuarowi recepcji i zamaszystym gestem wręczył recepcjonistce bukiecik stokrotek
- To dla pani, pani Aniu - uśmiechnął się blado i kontynuował - Gdzie się podziały wszystkie popielniczki?
- Eee... - zaczęła z wahaniem kobieta obdarzona imieniem Anny - Jej Królewska Wysokość zabroniła palenia w pałacu i kazała je pochować - ciągnęła wyraźnie skrępowana
- Czas je zatem poustawiać na właściwe miejsca - odparł niezrażony monarcha
- Dobrze Waszą Królewską Mość widzieć - odrzekła recepcjonistka z uśmiechem