Pomyśleć Mikroświat inaczej
Królestwo Dreamlandu stanęło przed wyjątkową szansą, a zarazem dużym zagrożeniem. Mowa tu oczywiście o Unii Niepodległych Państw, która przez JKW Macieja II i JKW Roberta Fryderyka ochrzczona została mianem „polskiego Bastion Union”. Czy słusznie? Pojęcia tego nie usłyszałem ze strony mieszkańców pozostałych państw unijnych, tj. Teutonii, Baridasu i Sclavinii. Nie jest mi znana też żadna inna deklaracja ideowa, ani ogólny choćby jej zarys. Pojawiło się wprawdzie porównanie do Unii Europejskiej, ale, proszę wybaczyć, taki wzorzec nie znaczy wiele więcej niż słowa takie jak „innowacyjność”, „postęp”, „przyjaźń” i inne superlatywy, będące przede wszystkim przejawem polityki ciepłej wody w kranie. Czy ta polityka zawsze jest zła? Oczywiście nie, stan nieustannego napięcia nie jest korzystny (a w mikronacjach, będących wszak zabawą, byłby nawet nienormalny), ale zadać trzeba sobie pytanie, co się stanie, gdy Sarmacja się podniesie z szoku, przedstawi łagodniejsze oblicze, a Piotr II Grzegorz po wstąpieniu na tron rzeczywiście utworzy system gospodarczy? Czy możemy liczyć, że wówczas nie nastąpi exodus wszystkich, którym nie będzie głupio wracać do kraju, który opuścili? Mam spore wątpliwości.
Każda wspólnota musi się na czymś opierać. Upraszczając, Rotria opiera się na religii, RON na wspólnym ideale historycznym, Dreamland na chlubnej tradycji, Bialenia wybiła się na tworzeniu alternatywy w stosunku do Starego Mikroświata. Oczywiście, Unia Niepodległych Państw nie ma być państwem, tylko platformą informatyczną dla luźno związanych ze sobą krajów. Nie postuluję niczego innego, nie zamierzam popierać kroków w kierunku ograniczeniu suwerenności Dreamlandu. Jednak każda wspólnota musi znaleźć wspólną płaszczyznę. Nie wyznajemy wspólnej religii, nie mamy wspólnych tradycji, nie reprezentujemy żadnego konkretnego światopoglądu. Podzielam opinię pana Chamberlaina, że tego projektu nie da się zbudować jedynie na grupie ludzi, którzy lubią spędzać ze sobą czas na discordzie.
W tym momencie muszę poczynić bardzo ważne zastrzeżenie, że nie jestem akademickim filozofem i zanim zaczniecie się powoływać w realu na to, co napiszę poniżej – przestudiujcie najpierw literaturą fachową. : ) Martin Heidegger w średnim okresie swojej twórczości, owianym raczej nienajlepszą sławą ze względu nieodżegnanie się filozofa od nazizmu, wypracował interesujące idee, z którymi nie jest raczej powszechnie kojarzony. Zanim do tego przejdziemy, przypomnijmy, że Heidegger jest krytykiem całej niemalże tradycji filozoficznej, co najmniej od myśli sokratejskiej. Filozof postulował powrót do prawdziwej rzeczywistości, prawdziwego Bycia (archaicznie wyglądające „Seyn” w odróżnieniu od występującego we współczesnym języku niemieckim „Sein”). Analogicznie, Heidegger postuluje porzucenie ontologii i powrót do ontycznych źródeł, a następnie konstrukcję tzw. fundamentalnej ontologii. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że jego myśl jest nie do końca racjonalna, a nade wszystko daleka od konkretności. Nie do końca racjonalna w myśl pewnej koncepcji racjonalności, której nauczyła nas zachodnia filozofia, odpowiedziałby zapewne.
Heidegger, oprócz prawdziwego Bycia, stara się także przywrócić do filozofii pojęcie Nie-Bycia. Krytykuje charakterystyczny dla naszej cywilizacji logocentryzm, czyli myślenie o bycie, które przysłania naszą własną egzystencję. Bycie-w-świecie, aczkolwiek zapoznanie się z terminologią Heideggerowskiej filozofii pozostawiam tym z Państwa, którzy będą mieli na to ochotę. Heidegger wskazuje na umowność rzeczywistości, którą sobie od czasów Sokratesa, Platon i Arystotelesa wykreowaliśmy. Dlatego lubią go lewicowi intelektualiści. Chętnie, choć wybiórczo, cytowany jest w epoce postmoderny. Ale Heidegger nie był lewicowy, nie był postmodernistą. Można przypisać go, o ile tak wielką indywidualność można gdziekolwiek przypisać, do grona niemieckich rewolucyjnych konserwatystów. Innym z nich był Carl Schmitt. Początkowo uwierzyli, że nazizm jest alternatywą dla liberalnej demokracji, alternatywą lepszą od bolszewizmu. Szybko się rozczarowali. Pozostała filozofia i kreślenie zarysu prawdziwego świat, nowego początku filozofii.
Heidegger nie był zbyt religijny, a jednak w czasie ostatniego wywiadu w życiu przyznał, że tylko Bóg może nas uratować.
Krytycznie oceniał Stany Zjednoczone i planetarianizm (my dziś użylibyśmy raczej terminu „globalizm”). On się nowego początku nie doczekał. Wpisany został w długą historię filozofii, chociaż historię tę chciał unieważnić. Choć nie walczył z nią radykalnie, co trzeba przyznać, a przynajmniej nie politycznie.
Dlaczego przedstawiłem ten skrótowy, uproszczony i wybiórczy zarys myśli i osoby Martina Heideggera? My też musimy pomyśleć świat inaczej. Jesteśmy niewolnikami siły rozpędu. Patrząc na mikroświat, postarajmy się pominąć na chwilę to wszystko, co wydarzyło się przez ostatnie ćwierćwiecze. Spójrzmy na samą ideę mikroświata. Obecny jego kształt jest efektem długiego już przecież procesu dziejowego. Nie wińmy tych, którzy taki mikroświat stworzyli. Sam Heidegger też mówi raczej o splocie nieszczęśliwych okoliczności i nawarstwieniu drobnych błędów, a nie demonicznym spisku Sokratesa z Platonem. Więc i my nie wyobrażajmy sobie, że TomBond, Helwetyk i Armin przy wódce ustalili, że na złość nam stworzą taki mikroświat, jaki teraz widzimy. Zastanówmy się jednak, co mogłoby zaistnieć, gdybyśmy tworzyli mikroświat od początku. Zamiast skupiać się na Bycie (potrzebie reformy mikroświata, poddania gruntownej krytyce jego mechanizmów, dojścia do porozumienia), skupmy się na Nie-Bycie (i tym, co może się z niego wyłonić).
Właśnie w ponownej kreacji mikroświata widzę szansę Unii. Ponowna kreacja nie musi oznaczać, że stworzymy nowe postaci, nowe państwa, zapomnimy o historii. Heidegger, jako niemiecki filozof, znał bardzo dobrze Hegla. I wypowiedział pewną myśl, która, jak sądzę, jest w pewnym sensie post-heglowska. Powiedział, że sensem historii było dojście do momentu, gdy zrozumiemy, że poszliśmy w złym kierunku, i postanowimy zacząć od nowa.
Dostaliśmy szansę na rekreację mikroświata, której nie było od prawie dwóch dekad. Czy ją wykorzystamy? Powinniśmy przynajmniej spróbować!
Przykładowa bibliografia:
1) Dugin Aleksander,
Martin Heidegger: The Philosophy of Another Beginning, tłum. Nina Kouprianova, Arlington 2014.
2) Kołoczek Łukasz,
Człowiek bez ojczyzny – powtórzona lektura „Listu o humanizmie” Heideggera, „Filozofia Publiczna i Edukacja Demokratyczna”, w: „Filozofia Publiczna i Edukacja Demokratyczna”, tom VI, nr 1 2017, s. 53-76.
3) Surzyn J.,
Martina Heideggera projekt „innej” filozofii. Krótkie studium z przyczynków do filozofii, IDEA – Studia nad strukturą i rozwojem pojęć filozoficznych, XXIX/1, Białystok 2017, s. 41-56.
prof. Andrzej Płatonowicz Ordyński