Gdybym choćby w minimalnym stopniu przewidział, że mój "powrót" oraz wniosek o odzyskanie obywatelstwa przyniesie taki kryzys... to bym sobie darował. Nie tego się spodziewałem, nie tego oczekiwałem. Nie wskazuję tu nikogo personalnie, nie o to chodzi. Chore jest państwo, nie ludzie je tworzący. Chore są procedury i wiążące nas prawa.
Dyskusja, owszem, ważna, chociaż szkoda, że akurat w tym wątku, przy tej okazji. Skłaniam się ku refleksji, iż należałoby zaorać cały (CAŁY!!!) dorobek prawny Królestwa. I dokonać jego ponownego otwarcia w zupełnie nowej rzeczywistości, w jakiej się znajdujemy. Budować od najniższego fundamentu. Odejść od Konstytucji w formie w jakiej ją znamy. Pójść w kierunku ustaw konstytucyjnych, które regulują poszczególne aspekty (w hierarchii ważności):
- ustrój administracyjny
- prawa, wolności i obowiązki obywateli i mieszkańców
- ustrój prawny (rozumiany jako najważniejszy szkielet reguł)
- ustrój władz
Tylko wtedy będziemy w stanie w odpowiedni sposób ułożyć państwo na nowo. Dlaczego taka hierarchia ważności? Dlatego, że musimy sobie po pierwsze zdać sprawę jak wygląda dziś nasze państwo. Nie ma w nim więc miejsca na samorządy (jest nas za mało), nie ma miejsca na rozbijanie działań. Gdy zdamy sobie z tego sprawę i to usankcjonujemy, możemy mówić o tym co możemy my, obywatele, i co mogą Ci z nas, którzy obywatelstwa nie mają. Ideą przewodnią powinno być wykrzesanie z nas jak najwięcej - a zatem skrępowanie nas jak najmniej. Gdy to ułożymy, należy skodyfikować reguły - odejść od zbytniego przeregulowania, robić i pisać prawo proste, przyjazne i zrozumiałe dla wszystkich, nie tylko dla tych z nas, dla których prawo jest fetyszem. Tylko wówczas możemy usiąść i zastanowić się jak powinny wyglądać władze (tu skłaniam się osobiście ku uproszczeniu mechanizmów i pożenieniu monarchii z ustrojem republikańskim w duchu demokracji amerykańskiej (mówię o szczeblu federalnym czyli ustroju, w którym role głowy państwa i szefa rządu są zjednoczone w jednym urzędzie).
Królestwo, mimo, iż istnieje 22 lata, nie jest tym samym państwem, którym było choćby 5 lat temu. Jest nas znacznie mniej. Jesteśmy w permanentnym kryzysie informatycznym (strona nadal straszy), nasze działania ograniczają się do okładania się na forum, wszystko inne w zasadzie leży. Nie możemy, chcąc dążyć do przetrwania Królestwa, oglądać się na tradycję prawną, bo to nie zda egzaminu. To już nie kotwica, a balast, który może nas zwyczajnie zatopić. Pamiętajmy o pięknych tradycjach wolności myśli, dyskusji, rozwoju tolerancji i nauki. Ale orajmy prawny ugór.
Obiecałem sobie się nie mieszać, Wam zapowiedziałem, że urzędy mnie nie interesują. Podtrzymuję to. Ale jeśli będzie wola ku zmianie, to jestem gotów wejść do Parlamentu po to by zmiany te usankcjonować. W innym przypadku sensu wchodzenia do PK nie widzę.