Hrabia Odwilży patrzył w tłum obserwując, jak tajniacy obezwładniają mężczyznę w średnim wieku i prowadzą do podestu, na którym jeszcze do niedawna stał JKM Maciej II. Gdy niedoszły zamachowiec znalazł się już u stóp podium hrabia zeskoczył zeń i kopniakiem w kolano powalił spiskowca na ziemię przy akompaniamencie trzasku łamanych kości. Gdy mężczyzna leżał już u stop zgromadzonych oficjeli kolejnym kopniakiem w twarz hrabia Odwilży złamał mu nos.
- Wiecie co z nim zrobić - cichym głosem zwrócił się do oficera bezpieki - Za trzy godziny masz się zameldować u mnie - dodał patrząc bezemocjonalnie na pochwyconego spiskowca po czym płynnym susem wskoczył z powrotem na podium - Ty tu teraz dowodzisz - powiedział beznamiętnie przekazując laskę mistrza ceremonii nadrządcy Wielkiej Łososiowej
Świńskie oczka nadrządcy zaświeciły się. Wymachując na wszystkie strony laską z radości jak małe dziecko, któremu właśnie powiedziano, że święta będą dwa razy w tym roku, zaintonował tradycyjną pieśń. Pieśń wibrowała powoli i dostojnie w pamięci wydobywając się z tysięcy gardeł zgromadzonych. Pieśń, która traktowała o trwającej lat tysiące tradycji i wyrażającej szczególną estymę. Gdy pieśń dobiegła końca krótką ciszę przerwał radosny okrzyk nadrządcy.
- Gòdzëna fùtrowana! - ryknął wyraźnie podniecony w dalszym ciągu co rusz a to wymachując tradycyjną laską a to wskazując na błyszczącą maszynę stojącą na skraju bulwaru nad brzegiem samego morza. Mniej sprawny obserwator z pewnością zauważyłby, że maszyna jest wykonana z metalu i pomalowana emalią. Bardziej sprawny obserwator mógłby odgadnąć, zauważywszy, że u góry znajduje się lejkowaty otwór, zaś z boku sitko, że w istocie jest to maszynka do mielenia mięsa. Zupełnie taka jak w normalnym domu, jakkolwiek o wiele rzędów wielkości większa, niż ta którą można oglądać w zwykłej kuchni.
- Wiôldżi Lasfòre! To je darënk dla cë! Ceszmë sã! - po słowach nadrządcy dało się słyszeć ogólny aplauz i skandowanie ostatnich dwóch słów, które wypowiedział, przez gromadzony tłum. Metaliczny zgrzyt i miarowe wycie dało znać, że silnik maszynki do mielenia mięsa został uruchomiony - Pierszi danié do te pôłniégò - krzyk nadrządcy ledwo dał się przebić przez ryk silnika oraz wybuch radości zgromadzonego tłumu. Jakby na dany znak ubrani w szmaragdowe mundury strażnicy zepchnęli z ustawionej nad lejkiem rampy pierwszego marynarza.
- Wiecie co z nim zrobić - cichym głosem zwrócił się do oficera bezpieki - Za trzy godziny masz się zameldować u mnie - dodał patrząc bezemocjonalnie na pochwyconego spiskowca po czym płynnym susem wskoczył z powrotem na podium - Ty tu teraz dowodzisz - powiedział beznamiętnie przekazując laskę mistrza ceremonii nadrządcy Wielkiej Łososiowej
Świńskie oczka nadrządcy zaświeciły się. Wymachując na wszystkie strony laską z radości jak małe dziecko, któremu właśnie powiedziano, że święta będą dwa razy w tym roku, zaintonował tradycyjną pieśń. Pieśń wibrowała powoli i dostojnie w pamięci wydobywając się z tysięcy gardeł zgromadzonych. Pieśń, która traktowała o trwającej lat tysiące tradycji i wyrażającej szczególną estymę. Gdy pieśń dobiegła końca krótką ciszę przerwał radosny okrzyk nadrządcy.
- Gòdzëna fùtrowana! - ryknął wyraźnie podniecony w dalszym ciągu co rusz a to wymachując tradycyjną laską a to wskazując na błyszczącą maszynę stojącą na skraju bulwaru nad brzegiem samego morza. Mniej sprawny obserwator z pewnością zauważyłby, że maszyna jest wykonana z metalu i pomalowana emalią. Bardziej sprawny obserwator mógłby odgadnąć, zauważywszy, że u góry znajduje się lejkowaty otwór, zaś z boku sitko, że w istocie jest to maszynka do mielenia mięsa. Zupełnie taka jak w normalnym domu, jakkolwiek o wiele rzędów wielkości większa, niż ta którą można oglądać w zwykłej kuchni.
- Wiôldżi Lasfòre! To je darënk dla cë! Ceszmë sã! - po słowach nadrządcy dało się słyszeć ogólny aplauz i skandowanie ostatnich dwóch słów, które wypowiedział, przez gromadzony tłum. Metaliczny zgrzyt i miarowe wycie dało znać, że silnik maszynki do mielenia mięsa został uruchomiony - Pierszi danié do te pôłniégò - krzyk nadrządcy ledwo dał się przebić przez ryk silnika oraz wybuch radości zgromadzonego tłumu. Jakby na dany znak ubrani w szmaragdowe mundury strażnicy zepchnęli z ustawionej nad lejkiem rampy pierwszego marynarza.