Posłowie mają problem ze znalezieniem kandydata spośród siebie, czyli parafrazując nie mogą znaleźć żadnego jelenia, który podpisałby pacta conventa i przez kilka miesięcy odgrywałby rolę kukiełki sejmowej, którą byle kaprys waćpaństwa może zmieść z tronu. Pojawiły się już rozważania nad kandydatami z zagranicy, wymieniono Piotra Łukasza, Roberta Fryderyka i Konrada Jakuba jako potencjalnych. Podobno ten ostatni rozważa takowe wyjście.
Co jak co, ale gdyby mi się nudziło sam chętnie bym spróbował. Nie odczuwam zbytniego strachu wobec tych rozwydrzonych szlachetków, czasu tylko brak i do tego przywiązanie do KD. Co wy o tym wszystkim sądzicie? Friedman na tronie polskim? :)