Nie jest tajemnicą, że podczas tego panowania moje zaangażowanie w Królestwie Elderlandu było minimalne. Przyczyny tego są dwojakie. Mimo bliskich związków łączących Oba Królestwa, jako obywatel dreamlandzki nigdy nie podejmowałem aktywności na elderlandzkiej ziemi i pozostaję w stosunku do tego Królestwa osobą z zewnątrz: z jednej strony nie odczuwam szczególnego związku emocjonalnego z nim, jak to ma miejsce w przypadku ojczystego Dreamlandu, z drugiej żadną miarą nie mogę być uznany za kogoś zasłużonego dla Elderlandu i stąd mającego prawo do decydowania o jego sprawach. Co więcej, dysponuję ograniczonymi zasobami nie tylko czasu, ale i motywacji, jakie mogę przeznaczyć na działalność mikronacyjną; z powyższych względów jestem raczej skłonny skoncentrować je na Królestwie Dreamlandu, niż rozpraszać je między dwoma państwami, co, obawiam się, nawet przy najlepszych chęciach dałoby zgoła niesatysfakcjonujące rezultaty.
Siedemnastego czerwca, w odpowiedzi o zapytanie Lorda Strażnika Koronnego o moje pojawienie się w Elderlandzie, nakreśliłem swoje stanowisko: wyraziłem wolę pozostawienia społeczności elderlandzkiej szerokiej autonomii, motywując tę decyzję jak powyżej, zwróciłem się też z pytaniem o ewentualne ważne, bieżące sprawy, które mogłyby wymagać mojej interwencji. Nie otrzymałem odpowiedzi na swoją wiadomość.
Węzłowe decyzje w sprawach publicznych są w Królestwie Elderlandu podejmowane w ramach Tajnej Rady, która obejmuje Króla, Lorda Strażnika Koronnego oraz Majordoma. Lord Strażnik nie informował na forum Rady o zamiarze wypowiedzenia Karty Orientyki ani udzielenia poparcia dla tzw. przewrotu lipcowego w Republice Bialeńskiej. Częstotliwość moich wizyt w zaprzyjaźnionym Królestwie nie ma więc wiele do rzeczy, gdyż choćby była wyższa, nie dowiedziałbym się o planach mojego zastępcy. Skądinąd, wbrew jego twierdzeniom, odwiedzałem elderlandzkie forum w ostatnim czasie: wczoraj i przed trzema dniami, a skonsultowanie ze mną przynajmniej stanowiska w sprawie bialeńskiej było jak najbardziej możliwe.
Przede wszystkim jednak: Daniel von Witt jest stale obecny na dreamlandzkim forum, gdzie loguję się regularnie, najwyżej z jednodniowymi odstępami. Miał pełną możliwość, by dać wobec mnie wyraz swojego gorącego pragnienia, abym włączył się intensywniej w kierowanie elderlandzkimi sprawami państwowymi, o którym teraz publicznie zapewnia. Nie skorzystał z tej możliwości i nie poczynił żadnych kroków, aby zapewnić mój udział w procesie decyzyjnym, choćby na najogólniejszym poziomie, czego wymagałyby proste względy lojalności. Zamiast tego zastępował mnie jako Króla Elderlandu w innym znaczeniu tego wyrażenia niż to, które zakłada ustrój elderlandzki. Faktyczna uzurpacja władzy królewskiej, odbywająca się w sposób demonstracyjny i lekceważący wobec mnie, nie może trwać dłużej. Z tej przyczyny zwolniłem p. von Witta ze sprawowanego przez niego urzędu.
Nie zamierzam przechodzić na ręczne sterowanie Królestwem Elderlandu, nie mając ku temu ani sił, ani legitymacji. Od lat wyznaję zasadę, że państwo wirtualne należy do jego aktywnych obywateli. Nie znaczy to jednak, że można dowolnie gwałcić ustrój państwowy. Zamierzam w Elderlandzie zaprowadzić na powrót normalność, która zapewne będzie musiała wyglądać inaczej niż stan poprzedni, który właśnie — dosyć widowiskowo — się posypał. Dalsze decyzje na dniach.