Nim przejdę do tego, co właściwie chciałem powiedzieć w tej publikacji, a co jest po części moją odpowiedzią na te pytania, pozwolę sobie na nieco osobisty wstęp do niej. Już niedługo mijać będą dwa lata od momentu, kiedy rozpocząłem swój byt i aktywność w Mikroświecie. Tą pierwszą aktywnością było stworzenie nowej mikronacji — Królestwa Garapenii, którego byłem pierwszym władcą i jedynym posiadającym tytuł monarchiczny i rządzący w tenże sposób. Garapenia, przyjmując w swoich dziejach różne formy i ustroje, przetrwała około półtora roku, bo niegodnym byłoby zaliczanie do czasu jej faktycznego istnienia okresu późniejszej wegetacji i utrzymywania jej przy respiratorze przez okupantów, przez których zostałem z tegoż kraju wygnany za próbę naprawy krytycznej sytuacji, jakiej się podjąłem. Podjąłem, jak się okazało — zupełnie bezcelowo, ponieważ ichniejsza ułomna mentalność nie mogła popchnąć ich do uznania porażki swoich rządów i rozpoczęcia współpracy, ani nawet do walki, która w normalnym społeczeństwie jest czymś zupełnie naturalnym, ale do zachowania się jak realni konfederaci targowiccy — zdrady stanu i ucieczki do jednego z orientyckich krajów z donosem o "strasznej dyktaturze", jaka rzekomo to w Najjaśniejszej Republice nastała. Wtedy też emigrowałem do Dreamlandu, gdzie jak wiadomo v-żyję do dzisiaj.
Przez te niecałe dwa lata mojej egzystencji w tym kameralnym, nieco również zhermetyzowanym środowisku mikronacyjnym wyrobiłem sobie pewne osobiste opinie na temat zjawisk, jakie mają w nim miejsce, na temat obecnej postaci mikronacji, czy wreszcie ludzi, jacy ten świat tworzą. Moje poglądy na temat mikronacjonalizmu wielokrotnie ewoluowały, od początkowej sytuacji, gdy byłem podobnym do większości tak czyniących założycielem własnego mikropaństwa, jeszcze nie zorientowanym dobrze w Mikroświecie, do jednej z jego bardziej kontrowersyjnych postaci, posiadającej wielu wrogów, czym się nie przejmuję, lecz z czego wręcz jestem dumny, albowiem, jak mawiał Winston Churchill, jeśli człowiek ma wrogów, znaczy, że czegoś w ciągu swojego życia bronił. Część moich poglądów dotyczących Mikroświata formułowałem czasem w swoim aperiodyku "Postscriptum". Niniejsza publikacja jest po części zebraniem myśli na temat mikronacji, jakie się w mojej głowie pojawiały. Jest także swego rodzaju manifestem nowej idei — idei, która jest kluczem do Wielkiego Odrodzenia Dreamlandu, a które to Odrodzenie opierać się ma na prawdziwej WOLNOŚCI przeciwstawionej zniewoleniu i mentalności niewolniczej, jaka niestety wśród Dreamlandczyków panuje, POSTĘPIE przeciwstawionym wszechobecnej stagnacji, jaka ogarnia Mikroświat, ŻYCIU przeciwstawionym umysłowej śmierci i marazmowi.
Co jest największym zagrożeniem dla Mikroświata? Otóż największym i najbardziej groźnym problemem dla współczesnego Mikroświata nie są niedostateczne działania promocyjne, nie jest nim rozdrobnienie na wiele niewielkich nacji i brak centralizacji mikronacjonalizmu, nie są nim też nawet najwięksi "trolle" i "szkodniki", jak niektórzy przebywający w mikronacjach nazywają tych, którzy nie wpisują się w ich wizję porządku estetycznego. Największym zagrożeniem dla Mikroświata jest wszechogarniający marazm, wypalenie, stagnacja. Zatrzymanie się w miejscu i niepodejmowanie żadnych działań, czekanie na "lepsze czasy", które tak naprawdę nigdy nie nadejdą, jeżeli sami siłą własnej woli, własną twórczością i własnymi działaniami nie doprowadzimy do ich nastania. Bezczynność, która doprowadza do tego, iż kraje trzymające określony poziom, takie jak Dreamland, są wypierane przez twory yoyonacyjne, dla których nie jest ważna jakość, ale ilość. Marazm ten nie wziął się znikąd — powstał w efekcie sukcesywnego postępowania tego i minionych pokoleń mikronautów, którzy sami zniechęcili się do działania, zniechęcając również i innych poprzez swoje destruktywne działania. Aby przełamać impas, w jakim obecnie znajduje się Dreamland i cały Mikroświat, trzeba tchnąć weń nowe życie, nową energię, która zmiecie kurz, jakim pokryła się idea mikronacjonalizmu. Trzeba pokonać wewnętrzną, umysłową śmierć i rozpocząć nową epokę, opartą na działaniach prawdziwie życiowych, a nie tylko wegetacyjnych. Być może do naprawy sytuacji potrzebne będą radykalne kroki, wiążące się ze zmianą części konstruktu tej idei. Jednak zmiany są konieczne, byśmy nie zatrzymali się niby organy, które cały czas wydają z siebie ten sam dźwięk, powodując, iż ludziom nie chce się już tego dźwięku słuchać i wychodzą z sali tak, jak wielu mikronautów decyduje się opuścić v-świat, czasami po latach w nim funkcjonowania, a czasem już po kilku tygodniach, zauważywszy tą umysłową śmierć, znikając bez słowa.
Przez co determinowane jest istnienie postępu i prawdziwego życia przez wielkie "ż" w mikronacji? Sytuacja przedstawia się tutaj podobnie, jak w realnym świecie, aczkolwiek w mikronacjach jest to może bardziej widoczne z uwagi na kameralność środowiska i możliwość wglądu w prawie wszystkie działania, jakie mają miejsce w v-świecie, może oprócz tych, które celowo zostały ukryte za kulisami i w prywatnej komunikacji. Mimo tego, niektóre persony zdają się w ogóle nie dostrzegać pewnych prawideł, jakie rządzą ludźmi funkcjonującymi w Mikroświecie i podejmują działania destruktywne, o których już wcześniej mówiłem, a jakie to działania są działaniami przeciwko prawdziwemu życiu, przeciwko postępowi i przeciwko aktywności. Aby następował postęp i miała miejsce aktywność przełamująca stagnację, zasadniczo tak jak w rzeczywistości, tak i w Mikroświecie potrzebne są dwa elementy — samoświadomość i wolność. Wolność bardzo często jest tłamszona przez rządzących państwami v-świata pod pretekstem "ochrony porządku publicznego", "interesu narodowego" itd., co jest działaniem wielce destruktywnym, hamującym jakikolwiek postęp i niszczącym aktywność. Aby kraj się rozwijał, należy pozwolić ludziom działać, a nie czynić z nich niewolników władzy, źle rozumianych "norm społecznych" i paragrafu. Rządzący polskimi mikronacjami zdają się niestety obecnie kierować faszystowską zasadą "wszystko w Państwie, nic poza Państwem, nic przeciwko Państwu". Aby obywatele mogli się realizować, co jest kluczem do rozwoju kraju, należy nie obejmować wszystkiego ramionami państwa, ale ograniczyć rolę państwa w kształtowaniu społeczeństwa do niemalże zerowej, przeciwnie do tego, co głoszą dreamlandzcy pseudorepublikanie skupieni wokół osoby Jego Królewskiej Wysokości Alfreda. Zacytuję tutaj niezwykle trafne słowa wielkiego nowożytnego filozofa Fryderyka Nietzschego: "Gdzie państwo się kończy, tam dopiero zaczyna się człowiek, który nie jest zbyteczny: tam się poczyna pieśń niezbędnego, jedyną i niezastąpioną nutą. Gdzie państwo ustaje, spojrzyjcież mi, bracia moi! Czyż nie dostrzegacie tam tęczy i mostów nadczłowieka?"
Obecnie tak jak w realnych, tak i w mikronacyjnych społecznościach tłamsi się indywidualność człowieka, próbując czynić z niego doskonale sformatowanego pod czyjąś utopijną wizję "idealnego społeczeństwa" robota, który myśli tak jak inni i robi to, co inni, kręcąc się z nimi w kółko, a nie próbując ani nie wdrażając niczego innego. Zacytuję tutaj Voltaire'a, którego słowa znakomicie pasują do tego, co zachodzi w społecznościach Mikroświata: "Nieszczęsny rodzaj ludzki tak został stworzony, że ci, którzy poruszają się po gościńcu, zawsze będą obrzucać kamieniami tych, którzy wytyczają nowe szlaki." Jest to działanie skrajnie destruktywne, zatrzymujące jakikolwiek postęp czy to w realu, czy to w Mikroświecie. Otóż powiadam — o niebo bardziej cenny dla mikronacji jest indywidualista, człowiek chodzący po szlakach, po których jeszcze nikt w Mikroświecie nie chodził, pionier nowych idei, niźli kolejny obywatel wpasowujący się w już istniejące ramy, który podąża śladami innych, postępuje tak jak inni i myśli tak jak inni. Lepszy jest twórca, niż odtwórca. Lepszy jest człowiek, którego słowa wzbudzają wielkie kontrowersje, generał i zarazem żołnierz własnej idei, niźli konformista zgadzający się ze wszystkimi naokoło, z którymi się w mikronacjach styka.
Przechodząc do kolejnej kwestii, ludzie często mają tendencje do wyobrażania sobie utopii, idealnego według nich świata, do którego należy dążyć. Motyw utopii pojawia się w wielu utworach literackich i innych tekstach kultury. Najczęściej takie utopijne światy opierają się na tzw. "równości", a także braku nienawiści i wrogości między ludźmi, braku jakichkolwiek wojen. Na przyjaźni i miłości każdego do każdego. Jednak czy taki brak wojen i wrogości jest korzystny dla człowieka i zgodny z jego naturą? Czy człowiek w takim świecie może się w pełni realizować? Absolutnie nie. Ci, co dążą do wyeliminowania nienawiści, sporów, walki między ludźmi to tak naprawdę wrogowie gatunku ludzkiego, a gdyby doprowadzono do stworzenia takiej utopii (co na szczęście w pełni nigdy nie nastąpi, bo ludzie zawsze będą różni), razem z nienawiścią i walką wyeliminowanoby również i jakikolwiek postęp, twórczość, uczynionoby z ludzi bezwolną robotyczną masę całkowicie wbrew ludzkiej naturze. Pisał o tym między innymi zacytowany już przeze mnie wcześniej Nietzsche. Człowiek potrzebuje wroga, aby z nim walczyć. Człowiek potrzebuje człowieka o innych poglądach, aby się z nim spierać. Walka jest czymś pozytywnym. Jak to się ma do rzeczywistości mikronacyjnej, w której funkcjonują postaci przez nas stworzone? Niektórzy w Mikroświecie mówią o tym, iż należy zaniechać sporów, walki, wojen, aby skupić się na współpracy w rozwijaniu danego v-kraju. Mówią o "interesie wspólnotowym" przeciwstawionym konfliktom między jednostkami i indywidualnym dążeniom tych jednostek. Natomiast w rzeczywistości dążenie do wyeliminowania sporów i walki jest kolejnym działaniem destruktywnym. Walka jest czymś pozytywnym. Nie należy unikać wroga i dążyć do załagodzenia wszystkich sporów, ale wręcz przeciwnie — nawet kiedy nie ma widocznego wroga, należy go szukać i z nim walczyć. Rywalizacja jest czymś pozytywnym. Lepsze skutki dla mikronacji daje sytuacja, gdzie obywatele rywalizują ze sobą, niż współpracują w rozumieniu kolektywistyczno-pacyfistycznym. Niosąca lepsze skutki współpraca jest wtedy, kiedy jednostki rywalizując i walcząc ze sobą trochę nieświadomie, a trochę świadomie wspólnie tworzą coś większego — w naszym przypadku Dreamland, a jeszcze dalej — cały Mikroświat.
Analogiczna sytuacja, jak w przypadku walki poszczególnych jednostek zamieszkujących Mikroświat, zachodzi jeśli chodzi o walkę między całymi społecznościami czy państwami. Aby Dreamland rozwijał się i wzmacniał swoją pozycję na arenie międzynarodowej, jego polityka zagraniczna musi być polityką agresywną. Nie nakierowaną na ugodowość, zgniłe kompromisy, na szukanie współpracy i pokoju z każdym, ale właśnie na niosącą zbawienne skutki walkę i rywalizację. Aby nie szukać daleko, w naszym przypadku taką kością niezgody jest kwestia Awary Południowej, której przykładem się tutaj posłużę. Dążenie na siłę do ugody i pokoju jest działaniem destruktywnym. Dreamland powinien raczej dążyć do wzmacniania swojej pozycji, a w końcu walki z Sarmacją, a nie do pokoju, bo z tym krajem w gruncie rzeczy nigdy nie będzie nam po drodze. Należy walczyć o to, co nasze, a nie ulegać złudnym frazesom pacyfistów o pokoju i możliwości porozumienia oraz współpracy z Księstwem. W warunkach mikronacyjnych brak jakichkolwiek wojen i sporów nie jest czymś dobrym. Walka to życie, brak walki prowadzi do marazmu, a w końcu do śmierci.
Zdaję sobie sprawę z tego, iż idee przeze mnie wyżej przedstawione są czymś zupełnie nowym w Mikroświecie i ewentualne ich wdrożenie wiązałoby się ze sporym ryzykiem i koniecznością zmiany całego systemu, jaki obecnie w Dreamlandzie istnieje. W zasadzie wszystko, co tu napisałem, opiera się na ryzyku. Jednak podejmowanie ryzyka jest czymś dobrym. Jeżeli nie będziemy podejmować żadnego ryzyka, będziemy jedynie stali w miejscu, pogrążając się w coraz większym marazmie. Jeżeli udałoby się wprowadzić założenia idei, jaką powyżej opisałem, a do czego zamierzam dążyć poprzez swoje działania w dreamlandzkiej polityce, Dreamland jak kiedyś był pierwszą polską mikronacją, jaka powstała, w ślad której później powstawały inne, takoż i dziś Królestwo ma szansę stać się prawdziwym trendsetterem narodów. Widząc sukces, jaki odniosło, inne narody zaczną również realizować tą koncepcję. Przez Wielkie Odrodzenie Dreamlandu nastąpić może później Wielkie Odrodzenie Mikroświata. Dreamland może się stać ojczyzną postępu i kolebką nowej ery tego świata. A wejście w nową erę jest konieczne, aby idea mikronacjonalizmu (tego trzymającego jeszcze jakiś poziom) nie umarła.