Nie dziwię się, że dwóch panów bardziej interesuje wojna domowa w Kugarii, niż wszczynanie konfliktu z Sarmacją. Ta pierwsza jest ciekawym przedsięwzięciem narracyjnym. To drugie mogłoby być raczej interesujące dla kogoś, kto lubi kręcić gównobórze, niż miłośnika narracji militarnej. Swego czasu była chyba nawet deklaracja ze strony sarmackiej, że przeprowadzenie wojny o Awarę na zasadzie gry byłoby dla nich nie do przyjęcia, gdyż mogliby przegrać.
Istotą problemu jest tutaj warcholstwo, brak jakiejkolwiek samodyscypliny i pogwałcenie praw, które samemu się uchwalało (sprawdziłem archiwum sali obrad). Nieautoryzowana akcja zbrojna dreamlandzkich obywateli poza granicami Królestwa godzi w naszą rację stanu i utrudnia prowadzenie polityki zagranicznej. Wpisuje się ponadto w smutną prawidłowość, że wielu mikronautów (bo problem nie jest specyficznie dreamlandzki) zupełnie nie wykazuje instynktu państwowego i przypisuje sobie coś w rodzaju narracyjnej suwerenności.
Obaj panowie są wyróżniającymi się działaczami lokalnymi, których aktywność bardzo cenię, trzeba jednak mieć świadomość, że wejście w pewną rolę oznacza nie tylko możliwości, ale i powinności. Obywatel dreamlandzki, lennik czy to dreamlandzkiego króla, czy saudadzkiego księcia, nie może stawać się watażką i prowadzić swojej własnej polityki zagranicznej. Zapewniam, że rząd wyegzekwuje w tej sprawie postanowienia ustawy o Armii Królewskiej.