Smutnego obrazu dopełnia fakt, że te rządy techniczne nie realizowały nawet swoich skromnie zakrojonych zamierzeń. Kiedy obecnie kandydat na szefa rządu z ramienia Klubu Politycznego im. św. Augustyna, Daniel von Witt, przy każdej okazji przypomina, jak doświadczone w sprawowaniu rządów jest jego ugrupowanie, warto wspomnieć, że jeden z jego premierów na co najmniej połowę swojej kadencji zaszył się pod ziemię, zaś następnemu co prawda się to nie udało, ale tylko dlatego, że obywatele stracili cierpliwość i usunęli go ze stanowiska. Pierwszy rząd komunistów otarł się o podobny los i przez całą swoją kadencję był powszechnie uznawany za nieskuteczny i indolentny, zaś drugi uległ zupełnemu rozpadowi; z początkowo czteroosobowego grona pozostał sam premier.
Nie tylko stan polityki przejawiającej się w zinstytucjonalizowanych formach jest tragiczny. Debata publiczna ogranicza się do personalnych utarczek i krytyki rządzących uprawianej na tle jednostkowych spraw, w sposób całkowicie reaktywny. Brakuje dyskusji o naprawdę istotnych wyzwaniach stających przed państwem i wspólnotą. Po części jest to z pewnością konsekwencją braku stosownych bodźców ze strony stronnictw politycznych. Nie można jednak pomijać wpływu fatalnego zanieczyszczenia przestrzeni publicznej, uczynienia jej w dużej mierze niezdatną do poważnej rozmowy. Tego zaś nie dokonał w pojedynkę taki czy inny troll, ale i szacowni członkowie naszej społeczności — za przyzwoleniem kolejnych rządów, w których rękach spoczywają moderatorskie i prokuratorskie uprawnienia.
Jesteśmy zgodni co do tego, że na scenie politycznej musi pojawić się nowa siła; odkryliśmy też, że nasze poglądy są dość zbieżne, abyśmy mogli podjąć się jej współtworzenia. Zdecydowaliśmy się stworzyć alternatywę dla stronnictw, które konflikt ideowy zastępują konfliktem personalnym; dla rządów, które zaniedbują swoje zadania; dla polityki, która jest wpółmartwa i nieatrakcyjna. Zdecydowaliśmy się powołać do życia nową partię o profilu republikańskim.
Gromadzimy się tutaj wszyscy, aby tworzyć pewne społeczności, a w ich ramach współrealizować określone projekty. Dotyczy to tak samo regionów, krajów i całego państwa. Każde z tych miejsc jest silne wkładem, który do niego wnosimy. Wynikają stąd dwa proste prawa. Twórczość jednostki musi cieszyć się swobodą, lecz jej granicę wyznaczać musi interes wspólnotowy, poszanowanie dla innych członków społeczności oraz ich pracy. Jednostce, która w taki sposób przykłada się do dobra wspólnego, musi z kolei przysługiwać prawo współdecydowania o sprawach jej społeczności.
Nie do zaakceptowania są natomiast zachowania, które godzą w wyżej wspomniane wartości. Oprócz tego trzeba jednak dostrzec jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Jednoznacznie negatywnie ocenić trzeba procesy odśrodkowe, które prowadzą do przekształcenia się państwa wirtualnego ze społeczności w li i jedynie platformę twórczości, na której przebywamy nie ze sobą, ale obok siebie i realizujemy swoje zamierzenia w oderwaniu od kontekstu międzyludzkiego.
Chcemy, aby Królestwo Dreamlandu na powrót stało się żywotną wspólnotą, w ramach której każdy będzie mógł rozwijać swoje zainteresowania, wykorzystywać swoje zdolności i samodoskonalić się, uczestnicząc we współdziałaniu na rzecz dobra wspólnego i w swobodnej konkurencji rozmaitych wizji tego dobra, jak i środków do niego prowadzących. Wychodząc od łączących nas idei, w najbliższym czasie przyjmiemy na kongresie założycielskim długofalowy program rozwoju państwa, który będziemy realizować na wszelkich dostępnych polach. Tymczasem w bieżących wyborach wyrażamy nasze poparcie dla kandydatury JKW Alfreda na szefa rządu.