A z uwagi na to, że jutro obchodzą pierwszy rok istnienia, przeczytałam sobie wątek w Suderlandzie, w którym skomentowano m. in. monografię historyczną H. Leszczyńskiego. Profesor prawa i dr hab. historii dyskutują o tym, że ściany tekstu są przereklamowane, a autor musi nie mieć życia prywatnego, żeby coś takiego pisać.
No i wisienka na torcie: „Nie porównujmy jednak tej monografii to Pańskich prac, które są lepsze. Już nawet na pierwszy rzut oka, dzięki temu, że są mniej obszerne, zachęcają do przeczytania. W przeciwieństwie do monografii.” Przy czym jednocześnie utyskują na używanie wulgaryzmów w Dreamlandzie — czyli jakieś wartości mają („A co wnoszą wulgarne posty, lub posty o Bolesławie Chrobrym i stosunkach za garażami?”).
Strasznie mnie wpierw ten post zasmucił, ale potem tak sobie pomyślałam, że w sumie chcemy przyciągać do mikroświata nowych mieszkańców: a może oni po prostu wolą się bawić w inny sposób? Jak sądzicie, czy naprawdę ścianotekstowanie odeszło w niebyt? Czytacie artykuły w mikronacyjnej prasie od deski do deski? Czy jednak te memy lepsze? Tak szczerze. A jeśli czytacie, to czemu nie komentujecie?
(—) Karolina Aleksandra