Wracamy do tematu. Mogę zapewnić, że ten „pornos” już niedługo. Przepraszam za opóźnienie w publikacji pierwszego numeru (jeszcze wrześniowego!). Ale za to przynajmniej, mam nadzieję, rozpoczniecie weekend dobrą lekturą. W tym miejscu należy zaznaczyć, że jeśli Redakcja nie zdąży zmienić swojej opinii na ten temat, to numer prawdopodobnie będzie płatny.
Wysiłek włożony w zebranie ekipy redaktorskiej, korektę nadesłanych tekstów oraz próbę złożenia tego wszystkiego razem uzasadnia istnienie pewnej symbolicznej opłaty (do uiszczenia we wszystkich walutach mikroświata). Oczywiście: redaktorzy dostaną w tym układzie pensje. Każdy z nich wszak napracował się nad swoim tekstem.
W pakiecie: antropologiczne spojrzenie na Dreamland, pamiętnikowe refleksje, rozważania nad intensywnością Dreamlandu, analiza związków sarmacko-dreamlandzkich, kontrowersyjne epitety oraz odważne stwierdzenia. Trochę to odbiega od pierwotnej wersji i zapowiedzi „Ekorre Standard”, ale może i lepiej? To ocenicie już sami, sięgając po ten numer — gdy już znajdzie się w kioskach.
Pewnie pytacie siebie — czy warto? Poniżej cytaty z poszczególnych tekstów (oprócz jednego). W międzyczasie można zabawić się w zgadywanie, kto jest autorem którego cytatu. Niewykluczone są drobne nagrody za dobre odpowiedzi.
Czy tak właśnie będzie? Co słabsi zostaną wycięci w pień i na placu zostaną tylko najsilniejsi, którzy prędko znudzą się sobą wzajemnie? A może Amfiteatr Ebruzów to arena, na której walczy aktualna elita v-świata i widowisko będzie wciąż atrakcyjne, przyciągając nowych śmiałków? Na co powinna postawić Karolina Aleksandra: na wyciszenie nastrojów, czy zagrzewanie do walki?
Jak wyobrażam sobie idealny Dreamland? Nie wyobrażam sobie go w ogóle, bo Dreamland nigdy taki nie będzie, ale zawsze ma szansę być na bardziej zaawansowanym poziomie niż tylko parę ważnych stron oraz forum. Wiele osób chciałoby jakiejś gospodarki, giełdy, ale o tym co by się chciało, mówiono już tysiące razy. Zmianą, na którą każdy jest w stanie sobie pozwolić, jest odrobina życzliwości.
Wyzwolenie słowa pozwala nam na prawdziwe poznanie uczuć danej osoby. W dawnych czasach w większości wypowiedzi może nie było wulgaryzmów, ale to nie znaczy, że słowom ówczesnych mikronautów nie towarzyszyły negatywne emocje.
Jak negocjowana jest tożsamość każdego z nas, aby było możliwe zestrojenie z wewnętrznym rytmem wirtualnej państwowości? Czyja teleobecność wyrażana jest osiemnastoliterowym postem, wytłuszczonym nazwiskiem czy paletą artefaktów załączonych dookoła zbitki głosek, będących wirtualnym imieniem? Co to za rekwiem unosi się hiperłączem mikroświata? Kogo wspominamy? Czyją skórę naciągamy na te tysiące postów? Za czyim zapachem tęsknimy?
W takim razie dlaczego do KD nie uderzają tłumy imigrantów, dlaczego nie zamknięto jeszcze granic, nie postawiono muru? Odpowiedź jest prosta: mało kto jest w stanie sprostać intensywności działalności w Dreamlandzie. I nie mam tu na myśli wysokiej aktywności, a jej natury – natury momentami destrukcyjnej, zabójczej dla osób ciężko znoszących krytykę, rosnącej często do rozmiarów otwartego miotacza ognia.
Dziś sytuacja się zmieniła. Dreamland urósł w siłę, Sarmacja nieustannie karleje intelektualnie. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, aby upomnieć się o swoje.
(—) Karolina Aleksandra