lord-wnioskodawca stwierdza, że jego przedłożenie jest w istocie manifestacją, powiedzmy, ducha dziejów. Mija się w tym z prawdą. Przed mniej niż dwoma laty niewiele zabrakło do uchylenia stanowionej konstytucji i złożenia suwerenności w ręce Króla. Od czasu przyjęcia Karty Konstytucyjnej, o ile się nie mylę, ograniczenie prerogatyw królewskich dokonało się raz, gdy Izba przeprowadziła reformę Sądu Królestwa i znacząco ograniczyła wpływ monarchy na jego obsadę personalną. Projekt ten nie wpisuje się w szerszy proces odsuwania monarchy od sprawowania rządów, ponieważ jak dotąd taki proces w ogóle nie zachodzi. Przypuszczam, że uchwalenie przedłożonej ustawy ma w zamiarze tow. Radzieckiego być jego początkiem. Za polityczną marginalizacją Króla albo wręcz zniesieniem monarchii można argumentować z pozycji ideowych, tego jednak projektodawca nie uczynił, a tylko wysunął szereg pragmatycznego charakteru zarzutów wobec obowiązujących przepisów Karty Konstytucyjnej; zarzutów, dodajmy, chybionych.
Nie sposób uchwalić konstytucję, której przepisów nie dałoby się obejść lub użyć w celu innym, niż zakładany przez ustrojodawcę, a przynajmniej nie dokonano tego dotychczas w historii. Na pewnym poziomie trzeba już zaufać w rozsądek i uczciwość rządzących, a w braku tego, w zdolność społeczeństwa do wyegzekwowania odpowiedzialności politycznej. Treść przedłożenia i wypowiedzi lorda-wnioskodawcy w toku debaty dowodzi, że nie wierzy on ani w jedno, ani w drugie. Według wizji, jaką Izbie przedstawia, Król jest czynnikiem z natury złośliwym, którego działania nie mogą być konstruktywne, a tylko zmierzać do ograniczania demokracji i sabotowania pracy wszelkich innych organów państwa. Jest to dla mnie osobiście cokolwiek przykre, nie mogę jednak oczekiwać od tow. Radzieckiego, żeby mnie lubił czy szanował; zresztą jestem świadom, że jego doświadczenia mogą skłaniać go do nieufności wobec instytucji monarchii. Natomiast nie można nie dostrzec, że taki zamach na funkcjonowanie Izby, o jakim wspominał projektodawca, byłby ze strony Króla aktem samobójczym. Mimo całej wzajemnej niechęci, oba ugrupowania istniejące w naszym życiu politycznym zgodnie akcentują rolę parlamentaryzmu. Jako że mikronacja jest idealnie woluntarystyczna, społeczeństwo może niezwykle skutecznie ukarać władcę za podobne naruszenie reguł gry. Monarcha-sabotażysta, którego tow. Radziecki się obawia, musiałby abdykować albo sprawować władzę dalej w pustym państwie.
Prawodawstwo zalicza się do prerogatyw Króla od niemal dziewiętnastu lat, od początku istnienia Dreamlandu. Poza może przedekkorskimi czasami TomBonda i eMBego, nie było przypadku nadużycia tej władzy w celu ograniczenia czynnika demokratycznego w systemie politycznym czy okrojenia praw człowieka i obywatela. Moi Poprzednicy byli ludźmi rozsądnymi i obdarzonymi głębokim poczuciem odpowiedzialności, którzy wykonywali swoje uprawnienia, kierując się dobrem wspólnym. Trzeba dodać, że były to uprawnienia daleko znaczniejsze niż te, które mi przysługują w obecnych realiach konstytucyjnych. Proponowane Izbie zmiany nie znajdują uzasadnienia także w dreamlandzkiej historii.
Mam nadzieję, że Izba dostrzeże ich niecelowość i ustawy nie uchwali.