Decyzję podejmuję bez emocji, dobę po rozmowie z Jego Królerwską Mością oraz wskutek wymiany przyjaznej korespondencji z Premierem, który poinformował mnie o akcji zbierania podpisów potępienia w mojej sprawie.
Mam świadomość, że moja postawa wchodzi w kolizję z Kodeksem Honorowym, a moje zachowanie urąga deklarowanym publicznie, ale i faktycznie wyznawanym wartościom. Dlatego uprzedzam ruch strony przeciwnej i skracam tę farsę, za którą stoi dyktatura lewicowej monomyśli. Robię to bez żalu; tak będzie po prostu uczciwiej. Jednoczesnie przepraszam Jego Królewską Mość za ten mało elegancki gest. Zapewniam, że tutaj nie chodzi o Koronę. Być może kiedyś zdołam odbudować utracone zaufanie i zasłużę na powrót do rejestru heraldycznego. Teraz jednak nie czas na poezję.
Działam w dobrej wierze, przekonany o bezwzględnej potrzebie prowadzenia brutalnej walki z kulturowym parchem, który przyszedł z zewnątrz i uderza w same fundamenty naszej społeczności. Przez dziesięć miesięcy próbowałem robić to przy użyciu języka ludzi cywilizowanych. Poniosłem fiasko. Z glistą należy dyskutować jedynie przy użyciu buta. Obieram kurs wymagający języka, który nie mieści się w ogólnie akceptowanych ramach. Nie dbam o to.
Moim przeciwnikom obiecuję krew i ból.