Karolina pisze:Mam tutaj bardzo mieszane uczucia, bowiem z jednej strony — to istotnie może być dobra zabawa, ale z drugiej… łatwo może się przerodzić w coś męczącego.
W pełni się zgadzam. Mało tego, sprzeciwiając się kilku zmianom konstytucyjnym w ostatnich latach, zawsze powtarzałem, że zmiany dla samych zmian przypominają słodzenie herbaty za pomocą samego mieszania. Nie wierzę, by zmiana ustroju była dobrą receptą na podniesienie aktywności, a nawet jeśli ma to jakiś efekt, to jest to leczenie anemika amfetaminą.
Jednak przeglądając historię naszych zmian ustrojowych, doszedłem do wniosku, że gdy zachodzą z bardziej praktycznych powodów, są one nawet pożyteczne. Zdecydowanie nie oczekuję, że po zniesieniu Konstytucji, zmiany ustrojowe zaczną występować w Dreamlandzie częściej. Uznaję jednak, że ilość zmian, jakie przechodziliśmy w przeszłości (jedna, dwie rocznie - choć zazwyczaj nie chodziło tu o zmiany wywracające wszystko do góry nogami), jest zdrowa i nie ma się co przez nią biczować.
W artykule niefrasobliwie rzuciłem
"Jeśli ktoś chce zobaczyć, jak funkcjonowałaby demokracja przy systemie głosów ważonych, czemu nie dać mu na to szansy?". Jest w tym pewna ironia, ponieważ w Dreamlandzie nigdy nie mieliśmy systemu głosów ważonych, tj. takiego gdzie głos arystokraty w wyborach liczy się bardziej niż głos obywatela bez tytułu.
Pomysł swego czasu miał gorących orędowników, jak i zaciekłych przeciwników. Ja zawsze należałem do drugiej grupy. W 2008 roku mieliśmy na ten temat referendum i na 40 oddanych głosów, 25 osób powiedziało takiemu systemowi nie, zaś 15 go poparło.
Wspominam ten przypadek, ponieważ projekt poprawki do Konstytucji umożliwiającej wprowadzenie głosów ważonych był częścią pakietu 10 poprawek wypracowanych przez specjalną komisję. Wiedząc, że projekt jest kontrowersyjny, Izba Poselska wyłączyła tę jedną poprawkę z pakietu i przekazała ją do rozstrzygnięcia w referendum. Pozostałe poprawki zostały przyjęte przez Izbę Poselską większością siedmiu głosów.
Nic nie wymusiło na Izbie Poselskiej decyzji o złożeniu wniosku o referendum nad głosami ważonymi. Większość posłów należała do obozu przeciwników tego pomysłu i mogli spokojnie utrącić tę poprawkę we własnym gronie, jednak ponieważ temat budził gorące emocje po obu stronach, decyzję oddano Narodowi.
To przykład z jednej strony na siłę suwerenności Narodu, z drugiej zaś na jego zdolność do weryfikowania potencjalnie nieodpowiedzialnych zmian konstytucyjnych. Stąd moja ufność, że nie potrzebujemy Konstytucji. Te same przepisy także na poziomie ustawowym będą zawsze poddawane krytycznej analizie przez społeczeństwo.
(-) Pavel Svoboda, r.s.