I właśnie na takich rekcjach tych smutnych ludzi najbardziej mi zależy. To jak z Santerą. Na co dzień mamy tam wyłącznie płaskie, do bólu banalne, pozbawione charakteru i emocji rozmowy o rozmowach, w których niedożywione kseropłaszczaki, ukrywające się pod komicznymi nazwiskami Marksa czy Dmowskiego, próbują naśladować Sarmację lub Dreamland. Wystarczy jednak rzucić kilka słów bolesnej prawdy o budowaniu się na gównie, jakim są darmowe fora czy inne cba.pl, albo o odliczaniu do tysiąca, a już całe plemię zbiega się na centralnym placu, by po raz pierwszy od powstania państwa przemówić po ludzku, szczerze, bez filtrów i ograniczeń nakładanych przez nietrafione wyobrażenia o tym, jak rozmawiają dorośli ludzie. I co wówczas kseropłaszczaki mają do zakomunikowania? Bym wylizał deskę klozetową.
Co usłyszał Witt od kseropłaszczaków z Santery, gdy nakrył króla na logowaniu się z konta kanclerza? By spieprzał. A jaki padł kontrargument? Że wszyscy Santerowie spotkali się tego lata pod Rożnowem, więc zarzuty o kloning są
"co najmniej śmieszne". Siedmiu chłopa i jedna kobieta spotkali się na kempingu, więc teraz na zmianę logują się ze swoich kont, bo tak wygodniej. Dlatego IV świat zawsze pozostanie IV światem, bo gówno przysypane cekinami pozostanie gównem.
A teraz Dmowski z Marksem będą żyć moim postem przez kolejne dwa dni. I to jest właśnie prawidłowy kierunek trawienia. Tu są usta, które mówią, tam jest zakończenie jelita grubego. Nie jestem od tego, by być miły. Jestem od robienia lewatywy.