Problem Casimira de Viriesa wynika z nieznajomości słów, które raczył zacytować i wyboldować.
Wyjaśniam zatem po raz drugi: zwrot „świadome i intencjonalne modelowanie kultury politycznej w makroskali” oznacza po prostu dokładnie to, co robi każda mikronacja, które świadomie, celowo i według określonego planu kształtuje własną kulturę polityczną. A zatem „świadomie i intencjonalnie modelował swoją kulturę polityczną” Skarland, gdy kilkakrotnie zmieniał epokę historyczną (np. przeskakując z czasów współczesnych w epokę Habsburgów, a potem bodaj w XIX wieku). Podobnie czynili to założyciele RON-u, którzy używają elementów dawnej polszczyzny, czy mieszkańcy Monarchii Austro-Węgierskiej, którzy czepią z ducha powieści o wojaku Szwejku, podobnie czynią to obywatele Mandragoratu, gdy postawili na remiks realnego socjalizmu czy Garapeńczycy, gdy zrezygnowali z monarchii na rzecz republiki i sam biedny król-senior Casimir de Viries, który podjął działania mające na celu przywrócenie monarchii i stworzenia klimatu pod odbudowę nastrojów monarchistyczno-rojlalistycznych. To są przykłady „świadomego modelowania kultury politycznej”. Czasem udane, czasem nie. W każdym razie – próby świadome, podejmowane przez władze lub założycieli. To właśnie oznacza słowo „intencjonalne”.
Rzucone przeze mnie hasło podziału forum według klucza liberalizacji tłumaczyłem w wątku obok, ale powtórzę: chodzi o więcej swobody niż jest obecnie, a nie mniej, stąd pomysł, by w niektórych miejscach w ogóle zawiesić „aplikowalność przepisów dekretu o forum dyskusyjnym”, czyli po prostu zrezygnować z karania za memy czy wulgaryzmy. W innych działach umówilibyśmy się, że z pewnych form kultury śmieszkowania zrezygnujemy, by móc skupić się na merytoryce, a nie ośmieszaniu czy wykpiwaniu rozmówcy. Jest więc dokładnie na odwrót niż raczy to sugerować chory z nienawiści Casimir de Viries.
I trzeci cytat, w którym de Viries podkreślił niezrozumiałe dla niego wyrażenie „zarządzanie kolektywne”. Kolektywne oznacza tyle, co zbiorowe. W tym przypadku chodzi zbiorową głowę państwa, dokładnie taką, jak występuje w szwajcarskim systemie politycznym, gdzie władzę wykonawczą sprawuje 7-osobowa Rada Federalna, która co roku wyłania z siebie prezydenta na roczną kadencję. Szwajcaria państwem faszystowskim nie jest, chyba że Casimir de Viries wie coś, czego nie wiedzą obywatele Szwajcarii. Gdyby zresztą przyjąć logikę de Viriesa, jego monarchistyczne zapędy i niezgodę na republikańską formę rządów należałoby ocenić jako ciągoty typowe dla tyrana. Czy mam odtąd zacząć lustrować wypowiedzi garapeńskiego tyrana pod tym kątem?
Uważam, że zarządzanie kolektywne ma przewagę nad niekadencyjną monarchią, w ramach której niepodzielną władzę nad społecznością sprawuje jednostka. Jesteśmy społecznością na tyle dużą i – chcę wierzyć – dojrzałą, że możemy pozwolić sobie na wybór nowego „prezydenta” co 12 miesięcy.
Oto i mój „faszyzm”. A może już „komunizm”?
Czy Casmir de Viries mógłby przeprosić „dreamlandzkich kryptofasztów” czy też wyczerpał już limit odwagi cywilnej na ten rok?