Dziękuję markizowi za to zestawienie. Pozwolę sobie rozbić odpowiedź na dwa wątki, gdyż jak sądzę będzie to lepszy sposób przedstawienia wnioskowania Korony w tym zakresie.
Po pierwsze odnosząc się do samego sposobu ustalania listy kont, które mają zostać dotknięte reformą wskazuję, iż rozważałem zastosowanie progu aktywności. Tym niemniej jak z każdym progiem punktowym pojawia się problem, który świetnie charakteryzuje dowcip o fabryce ołówków, który pozwolę sobie w tym miejscu opowiedzieć. Otóż jeden z zatrudnionych w fabryce ołówków inżynierów zauważył, że w pewnym momencie ołówek staje się tak krótki, że nikt już nie chce nim pisać. W takim kikutku znajduje się przecież grafit, którego nikt nie używa, więc jego umieszczanie w ołówku stanowi marnotrawstwo. Zgłosił zatem wniosek racjonalizatorski, by przestać umieszczać grafit na ostatnim odcinku ołówka. Pomysł został przyjęty z entuzjazmem, zaś sam inżynier otrzymał nagrodę za oszczędności w produkcji. Po jakimś czasie inny inżynier zauważył, iż w części ołówka nie ma grafitu, za to użyte jest drewno. Zauważywszy to oczywiste marnotrawstwo zgłosił wniosek, by skrócić ołówek o tę część, w której nie ma grafitu, gdyż w ten sposób zmarnowane jest drewno. Pomysł został przyjęty z entuzjazmem, zaś sam inżynier otrzymał nagrodę za oszczędności w produkcji. Jak łatwo się domyśleć, po upływie skończonej ilości czasu fabryka zaczęła produkować same kikutki.
Problem ten zaobserwować można przy wszelakich egzaminach. Zawsze znajdzie się ktoś, komu brakło jednego punktu do zdania egzaminu i próbuje uprosić, by mu naciągnąć ocenę, bo to tylko jeden punkt, względnie obniżyć próg. Takie obniżenie progu z pewnością uszczęśliwi pewną grupę osób, a jednocześnie wywoła uzasadnione oczekiwanie innej grupy, bo wszak teraz im brakuje jednego punktu. Z taką samą sytuacją mamy do czynienia tutaj. Przyjmując jakiekolwiek kryterium aktywności, np. wychodząc z założenia, że JKW Tom Bond już raczej do Dreamlandu nie wróci, musimy gdzieś postawić granicę. Co za jakiś czas może doprowadzić do sytuacji, iż pojawi się ktoś skrzywdzony, ponieważ jakby zaprzestał aktywności trzy dni później, to nie straciłby majątku.
Oczywiście nie zakładam, że JKW Tom Bond wróci do Królestwa, chociaż, jak zresztą każdy powrót do Królestwa, byłoby to dla mnie powodem do radości. Tym niemniej ze społecznego punktu widzenia nie ma nic gorszego, jak strzelić w pysk jednych, a nie strzelić w pysk drugich, mimo iż ich sytuacja różniła się nieznacznie. Dlatego Korona zamierza strzelić w pysk wszystkich, w tym również i siebie, demaskując się jako czwartą pozycję na liście przedstawionej przez markiza i stracić ponad połowę zgromadzonego majątku. Tym niemniej jestem otwarty na inne pomysły, które być może okażą się być lepsze, niż ten wyżej zaproponowany.
Przechodząc do drugiego zagadnienia. Ideą nowego systemu jest jego grywalność. Jednym z elementów grywalności jest możliwość podjęcia rywalizacji. W sytuacji, w jakiej część ma na starcie dość duży handicap, zaś możliwości nadrobienia dystansu w przypadku tak markiza czy tym bardziej JKW Tom Bonda jest iluzoryczna, taka gra traci jakikolwiek sens. Oczywiście zdaję sobie sprawę, iż spora część z nas nie będzie się bawić w system, a sam system będzie czymś opcjonalnym, a zatem nie ma obaw, że nie jedząc zupy brukwiowej trafimy do szpitala, a potem na cmentarz. Tym niemniej system gospodarczy może być przyczyną, dla której ktoś zarejestruje się w naszej grze, a w późniejszym etapie przejdzie na forum i wsiąknie w życie polityczne Królestwa. Taką zresztą ścieżką podążyło kilku mikronautów, którzy przewinęli się w mikronacjach. Zarówno byli to ludzie, którzy przyszli z Republiki Wirtualnego Świata, jak też i ci, którzy zaczynali od grania w Sarmację, a później piastowali stanowiska polityczne.
Nie zakładam, rzecz jasna, że uda nam się na nową stronę i system złapać tysiąc nowych mikronautów, gdyż jestem bardziej ostrożnym optymistą, niż Jego Książęca Mość Piotr II Grzegorz. Ale jeżeli udałoby się złapać na system 10 nowych graczy a z tych do właściwego Dreamlandu przyszłoby chociażby dwóch, to już jest to jakaś różnica, która byłaby odczuwalna w naszej społeczności.