Kilka więc słów ode mnie, które może nie przyjmą formy tradycyjnego expose, ale mniej więcej chciałbym nakreślić, co najbardziej interesuje mnie w tej kadencji jako premiera Scholandii.
Nie będę ukrywał - zgłosiłem się na to stanowisko głównie dlatego, że przewidywałem, że chętnych nie będzie - a zagłosowałem na siebie, bo obawiałem się, że będę jedynym głosującym. Nie jestem aktualnie najbardziej zmotywowanym do działania mikronautą i nie spodziewam się, bym nagle stał się Danielem von Wittem z okresu największej produkcji postów. Nie chcę jednak, aby ta kadencja była dla Scholandii kadencją straconą i najlepszym celem do osiągnięcia jest to, by w następnych wyborach zagłosowało więcej osób, niż w obecnych. W ostatnich dniach z powiadomień obserwuję dość ciekawe ruchy migracyjne wewnątrz Dreamlandu, które mogą sugerować, że może to nie będzie specjalnie trudne do osiągnięcia, ale niezależnie od powodów migracji wyzwaniem pozostaje zachęcenie obywateli do jakichkolwiek działań na rzecz Scholandii.
Dzięki moim i PTR-a działaniom w przeszłości, Scholandia jest w dość ciekawym punkcie narracyjnym,
zasugerowanym już w dyskusji przez szanownego markiza Oxlade-Chamberlaina - z jednej strony mamy dziedzictwo i pewnego rodzaju konserwatyzm, które przyciągały tak znamienitych obywateli jak Andy Sky, czy cały poczet dawnych Scholandczyków, z drugiej włączenie narracji bardziej ludowej, powiązanej również z niewysokim happeningiem, który przeistoczył się w nowy nurt kulturowy. Czy te dwie narracje się wykluczają? Moim zdaniem absolutnie nie. Równolegle możliwe jest zachowanie dotychczasowego dziedzictwa Scholandii, jak i eksperymenty społeczne. W jaki sposób? Tu niedługo spróbuję przedstawić kilka pomysłów w rozpoczętej dyskusji odnośnie profilu Scholandii.
Jedną z piękniejszych rzeczy w dawnej Scholandii był jej system gospodarczy. Nie odtworzymy go w pełni - na to nie ma szans i obecne warunki są już zupełnie inne. Myślę jednak, że możliwe są kroki w kierunku stworzenia czegoś na podobnych zasadach - bardziej dostosowanego do możliwości, oczekiwań i ograniczonego czasu. Choć odrzucono
propozycję Kompanii Wittów, być może Kompania mogłaby stać się jedną z większych firm na terenie Scholandii, jak swego czasu imperium biznesowe Landeckiego?
Te dwa tematy są w tym momencie moim zdaniem najważniejsze. Jesteśmy czystą kartą, miejscem, gdzie jeśli tylko ktoś będzie chciał, zrobić może dużo. Udało nam się uniknąć zostania skansenem, nieruchomym muzeum dawnej Scholandii, jak brzmiała pierwotna koncepcja na Scholandię w ramach Dreamlandu. Nadal możemy upaść, ale może jednak uda się tego uniknąć?
Korzystając z tego, że jestem przy mikrofonie, chciałbym również pogratulować nieogłoszonemu jeszcze nowemu wicekrólowi Scholandii - wydaje mi się dość oczywiste, kto nim zostanie, choć może się zdziwię ;) Niezależnie od tego, z kim przyjdzie mi współpracować, jestem oczywiście otwarty na koncepcje i pomysły.