Edward II pisze:Zdecydowanie wolę Towarzysza w takiej formie. W ostatnim czasie zacząłem już obawiać się o żarliwość tego sceptycyzmu.
Tego, to jest którego konkretnie?
Brakuje mi tutaj jednak choćby zamarkowania próby ustosunkowania się do wątku, co w moich oczach rodziłoby podejrzenie, że jako faktyczny lider ruchu komunistycznego, autorytet – co pokazują wybory i kolejne ankiety – dla mniej więcej połowy obywateli w Królestwie, bierze Pan odpowiedzialność przynajmniej za wybrane odpryski tej osobliwej narracji z udziałem partyjnych i redakcyjnych kolegów (również tych już skremowanych). Nie chodzi o to, by potępiać. Nie ma takiej potrzeby. Chodzi o to, by czuć ojcostwo z monstrami, które wspólnie wyhodowaliśmy, w porę nie gilotynując, lub nie posyłając do Engels III.
Obawiam się, że obca jest mi z natury postawa paternalistyczna. Dla mnie branie odpowiedzialności za działalność czy twórczość tej czy innej osoby wydaje mi się po prostu po arogancku głupie. A i komentować nie czułem się na siłach - od czasu ostatnich odwiedzin w Grodzisku sporo czasu upłynęło, więc w kategorii tamtejszy tyłków nie jestem już specjalistą.
I druga część komentarza, ta dotycząca irytacji. Zgadza się. Konsultuję, zapowiadam, a czasem przekładam i odwołuję, gdy widzę, że coś jednak sensu nie ma lub toczy się własnym rytmem. Nie pozjadałem wszystkich rozumów świata, uczę się na błędach i badam wytrzymałość tego stopu. I często daję się zaskakiwać.
Moja uwaga była subiektywna i estetyczna, tj. tyczyła się formy, a nie treści. Nie oczekuję zmiany, po prostu wydaję z siebie grymas, który z forumowej rzeczywistości musiał przybrać formę słowną.
Chciałbym, by Towarzysz miał okazję stanąć na moim miejscu i zaproponować narrację dla społeczności, której idealnie przeciwstawne wektory znoszą się do zera. Nie mówię o ustroju, lecz o formule kompensacji i zarządzania resentymentami, a często po prostu zadawnionymi rachunkami. W takich przypadkach mniej oznacza więcej, a zaniechanie bywa lepsze od kolejnej inicjatywy „politycznej”, która po przekroczeniu pewnego progu staje się już tylko wzmocnieniem szumu informacyjnego.
Obawiam się, że tendencja, o której mowa jest mi po prostu obca. Nie mam zadatków ani ambicji na arbitra, balansującego skrzydłami. Będąc w tym samym miejscu miałbym zapewne zupełnie inne priorytety i metody. Z zastrzeżeniem, że miejsce samo w sobie musiałoby być inne.
Na kilku obszarach ustąpiłem przed demokratycznie wybieralnym premierem i jego gabinetem, i taki jest pożądany kierunek ewolucji systemu, być może aż po punkt, w którym zniesiemy monarchię.
Zabawne. Gdzie indziej takie zdanie byłoby pretekstem do eksplozji przytobiepanienamstoiistaćbędzie-izmu, względnie emocjonalnej dyskusji. U nas można liczyć co najwyżej na obojętny sceptycyzm.
/-/ ppłk bryg. kontr. Benedictus Juan Maximiliano Romano de Malagretta y Pigafieta da Cano del Porfavor
vel Prezerwatyw Tradycja Radziecki (MW) vel Mubarak Zprzcz (ŚKW)