Od chwili wydania decyzji nie pojawiły się żadne nowe okoliczności, które pozwoliłyby domniemywać, że Daniel von Witt dokona korekty swojej postawy. Co więcej – nie mogę poważnie potraktować tej petycji. Nie dlatego, że wpisuje się ona w model syndromu sztokholmskiego (bity wstawia się za bijącym), ale dlatego, że widzę tu nazwiska, które albo (1) aktywnie naciskały na mnie drogą prywatną, bym posłał pan Witta na szafot, albo (2) takie, które konsekwentnie milczały, gdy pan Witt odstawiał tutaj swój toksyczny show i które zapewne wrócą do swoich przerwanych urlopów i emerytur, gdy pan Witt odzyska mikrofon i pejcz. Nie chcę takiego państwa, a ponieważ mam okazję coś zmienić – robię to bez przelewu krwi.
Zachęcam Was, byście przekuli swój gniew – prawdziwy lub udawany – w konstruktywną aktywność obywatelską. Zamieńcie tę lipną akcję w moralnie przegranej sprawie w coś politycznie znaczącego. Załóżcie partię, wystawcie kandydata w wyborach, bądźcie aktywni na co dzień. Przynajmniej w rozpoczynającym się, rocznicowym miesiącu. Odeślijcie mnie na emeryturę 13 sierpnia.
Chcę zobaczyć obywateli, a nie widzów. Dziękuję za uwagę.