Alfred pisze:Wyobraża Pan sobie, że przejechałem 150 km, żeby przywieźć Królowej butelkę wina razem z projektami dekretów, i jeszcze dzieli się tymi wymysłami publicznie? Zamroczyło Pana po pierwszych przegranych wyborach?
W przeciwieństwie do niektórych każdego słowa o grzańcu, winie, 150 km nie przenoszę do reala i jestem niechętny takim wycieczkom realnym, więc posądzanie mnie o to, że mówiłem o realnym spotkaniu w celu dogadania dekretów jest, przykro mi, idiotyczne.
Alfred pisze:Podnosi Pan nieziemski krzyk i z każdym postem nakręca się coraz bardziej. Zaczęło się od „patologii”, później była „Korona, [która] upadła obecnie tak nisko, że WKW z Radzieckim mogą nią grać w piłkę”, teraz jesteśmy już na etapie sugestii, że „Królowa sprzedaje swoje prerogatywy […] za winko, grzańca”. Tymczasem rzeczywistość przedstawia się tak, że Jej Królewska Mość wydała dekret na prośbę Premiera Rządu Królewskiego, wprowadzający zmiany jednoznacznie wynikające z programu wyborczego, popartego przez znaczną większość głosujących. W takiej sytuacji uzasadnione jest domniemanie, że wspólnota się na nowe uregulowanie zgadza, co zresztą i tak podlega weryfikacji w toku głosowania. Wprowadzenie reformy dekretem zamiast kierowania projektu na ścieżkę ustawodawczą pozwala przy tym uniknąć zbędnej straty czasu. Po prostu organy państwowe, które nie funkcjonują wszak w oderwaniu od siebie, ale tworzą jeden organizm, podjęły współdziałanie, by zrealizować cele państwa w bardziej efektywny sposób.
WKW robi z Królowej pacynkę. Nie dość, że jest słaba (co widać np. po sposobie, w jaki Królowa pisze dekrety, zatwierdza ustawy) to jeszcze ją dobijacie "prośbami" o wydawanie dekretów. Wystarczy być jej kolegą, by przestawiać ją jak się chce, poza jednym - w sprawie Sarmacji nie daje się przestawiać, bo byłoby jej szkoda tamtejszych kolegów.
Znów popełnia się ten sam błąd, który popełniał Premier Radziecki, zachęcając przy tym do opowiadania w kampaniach wyborczych niestworzonych wręcz rzeczy, które na normalne moce (wynikające z konstytucji i ustaw) Premiera nie mają żadnego przełożenia. Równie dobrze można obiecywać "wino i grzaniec dla każdego", tak jak Premier obiecuje: "zmienię Wam system konstytucyjny od fundamentów!". Jedna i druga obietnica ma taką samą wartość, czyli prawie zerową, ponieważ w wyborach Premiera nie wybieramy boga, który zrobi to wszystko, co obiecuje i o czym marzy. Bez decyzji innych organów nie da się zrobić tego, co obiecuje ktoś, kto tej decyzji nie podejmie, bo do urzędu, o który się stara, nie są przyspawane uprawnienia, dzięki którym byłby władny takie decyzje podejmować. Nie wiem z czego wynika takie podejście, może z lekceważenia innych organów, może z pragnienia wszechwładzy, może z zuchwałości, może jeszcze z czegoś innego. Później kończy się to tym, że Premier chce uchodzić za dyktatora, i choć nie może podjąć decyzji w temacie, który obiecał, to zabrania negować tego co obiecał, "bo ludzie zagłosowali, poparli wino i grzaniec dla każdego".
Ponadto był WKW parlamentarzystą w trakcie kampanii wyborczej. Dlaczego nie zgłosił WKW projektu zmiany dekretu o Rządzie do Parlamentu odpowiednio wcześniej? Teraz mamy "Parlament niemy", który musi powiedzieć tylko "tak" lub "nie", ponieważ nie dał mu WKW szansy na wypowiedzenie się w przedmiocie wymyślonych zmian odpowiednio wcześniej. Ponadto tworzy WKW nowy dziki zwyczaj, że dopiero wybrany Premier ma wymyślać sobie ustrój Rządu, na czele którego staje. To rzeczy nie do pomyślenia w przeszłości. Ja czegoś takiego za swojego v-życia nie widziałem, by wybrany (powołany) Premier ustalał sam dla siebie fundamentalne kwestie działania rządu.
Alfred pisze:W tym kontekście słowa o „laleczce”, stanowiącej prawo na prośbę „kolegi”, są jakimś oderwanym od rzeczywistości majaczeniem. Dodam, że obraźliwym wobec Jej Królewskiej Mości i co najmniej ocierającym się o pomówienie. W tym miejscu dziękuję za rozmowę, nie mam zamiaru dalej obserwować, jak robi się Pan coraz bardziej przykry.
Dla mnie jest przykre to, co dzieje się z Koroną. Krytykuję WKW i Królową z troski o Koronę. WKW tę Koronę i tę Królową wykorzystuje, a ona, no nie wiem, bezrefleksyjnie łyka to, byle koledze dogodzić. Temu, czy innemu. Szkoda mi takiej monarchii.
(-) Daniel von Witt