Vladimir von Lichtenstein pisze:Jesteś, Gastonie, wrzodem boleśniejszym, niż Ci się wydaje.
Uznam to za zasłużony komplement. Ciężko pracuję na swoją reputację.
A teraz o braku "kreatywności". Nie piszę depresyjnych wierszy o umieraniu, fakt. Nie robię również komiksów o umieraniu. Ani depresyjnych memów o umieraniu. Nie gaszę życia. Nie sieję defetyzmu, nie nawołuję do odwrotu, nie kalam własnego gniazda, nie porzucam ojczyzny i nie przechodzę na stronę przeciwnika, gdy rodacy przestają oklaskiwać moją męczącą grafomanię. A potem nie wracam na kolejne żebry o lajki. Stwarzam ruch i nie dbam o słupki oglądalności. Daję pretekst i okazję do reakcji. Psuję nastrój słabiakom, którzy pielgrzymkują tutaj pompować statystyki "suchą kupofajtką". Partia polityczna, którą założyłem (Klub Polityczny św. Augustyna) okazał się najdłużej rządzącą formacją we współczesnym mikroświecie.
Ból, który zadałem, nieprzerwanie promieniuje i rani duchowo zadżumionych. Jestem z siebie dumny. Pod prysznicem mruczę z zadowolenia. Zasypiam z uśmiechem na twarzy.