Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Powiększanie wspólnego dobra, walki o władzę. Esencja dreamlandzkiego życia.
Awatar użytkownika
Edward II
król-senior
Posty: 1730
Rejestracja: 7 sie 2010, 22:59
Numer GG: 8606140
NIM: 873817
Lokalizacja: Domena Królewska - Ekorre
Kontakt:

Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Edward II »

Poniżej ciekawy materiał z forum elderlandzkiego. Zestawienie autorstwa Simona hrabiego McMelkora. Publikuję za zgodą autora.
Kryzysowy przegląd państw

Obserwując zamieranie Mikroświata, postanowiłem zweryfikować swoją dawną listę mikronacji. Prawdopodobnie część z nich wymarła, inne znajdują się w głębokim kryzysie. Przy okazji staram się określić, które miejsce - jeśli chodzi o potencjał i aktywność - zajmuje obecnie Elderland.
Oceny są subiektywne i zapewne daleko odbiegają od prawidłowej metodologii naukowej. Nie mam niestety czasu na szczegółowe badania, są dziś w Królestwie ważniejsze sprawy. Wobec tego poniższe wyniki są tylko poglądowe.
Staram się wymieniać państwa w kolejności chronologicznej ich powstania (z dokładnością co do roku - czyli w przypadku rocznikowych rówieśników mogą być błędy w kolejności).

Skala oceny teoretycznego potencjału: 1-4 (kilka - kilkanaście - ponad dwadzieścia - ponad trzydzieści osób)

Skala oceny kryzysu: 1-4 (kryzys aktywnościowy - częściowe zamarcie społeczności - zamarcie społeczności - zamarcie władzy [upadek państwa])

1. Królestwo Dreamlandu, 1998 - p. 3, k. 2,
2. Księstwo Sarmacji, 2002 - p. 4, k. 1,
3. Królestwo Scholandii, 2002 - p. 3, k. 2,
4. Zjednoczone Królestwo Brugii, 2003 - p. 1, k. 3,
5. [Święte] Cesarstwo Natańskie, 2003 - p. 1, k. 2/3,
6. Mandragorat Wandystanu, 2004 - p. 1, k. 2/3,
7. Królestwo Elderlandu, 2004 - p. 2, k. 1/2,
8. Królestwo Surmeńskie, 2005 - p. 1, k. 2,
9. Monarchia Austro-Węgier, 2005 - p. 2, k. 2,
10. Republika Tyrencji, 2006 - p. 1, k. 1/2,
11. Federacja Al Rajn, 2006 - p. 2/3 (?), k. 2,
12. Zjednoczona Federacja Mikrosławii, 2006 - p. 2, k. 1,
13. Zjednoczone Królestwo Samundy, 2006 - p. 1, k. 2/3,
14. Triumwirat Erboki, 2007 - p. 1, k. 2,
15. Wolna Republika Morvan, 2007 - p. 1, k. 4,
16. Państwo Kościelne Rotria, 2007 - p. 1, k. 1/2,
17. Federalna Republika Neopolis, 2007 - p. 1, k. 2/3,
17. Okoczia, 2008 - p. 1, k. b.d.,
18. Królestwo Skarlandu, 2008 - p. 1, k. 2/3,
19. Wolna Republika WinkTown, 2008 - p. 2 (?), k. 2,
20. Rzeczpospolita Obojga Narodów, 2008 - p. 1, k. 2,
21. Cesarstwo Artiq, 2009 - p. 1, k. 4,
22. Republika Francuska, 2009 - p. 1, k. 2,
23. Królestwo Nordii, 2009 - p. 1., k. 2,
24. Biedna Republika Ciprofloksji, 2010 - p. 1., k. 1,
25. Rzeczpospolita Sclavinii i Trizondalu, 2010 (niepodległość; 2009 - powstanie) - p. 2/3, k. 1.
Ciąg dalszy dyskusji: http://www.elderland.cal24.pl/forum/vie ... d8474ec424
Edward II, r.s.
Robert I, RS.
król-senior
Posty: 605
Rejestracja: 22 cze 2010, 10:09
Numer GG: 3258225
NIM: 833216
Herb: r02
Lokalizacja: Ekorre, Książęce Miasto Buuren
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Robert I, RS. »

Bardzo ciekawe zestawienie. Sporo determinacji musiało kosztować Autora tekstu zgromadzenie danych potrzebnych do napisania artykułu.

Po przeczytaniu powyższego tekstu można dojść do wniosku, że cały mikroświat jest obecnie w większym, lub mniejszym kryzysie. Nie obserwuję życia w większości państw, o których się tutaj pisze, ale czy faktycznie jest tam aż tak źle? W najgorszej sytuacji są państwa, których potencjał jest najmniejszy, bo nie mają skąd czerpać siły do odbudowy. To jest pewnie główna bolączka młodych mikronacji, a pośrednio również i powód ich upadku. Duży problem mają również starsze mikronacje, które - choć mają zdecydowanie większy potencjał - to jednak Ci "starzy" obywatele są już często zmęczeni i chcieliby odejść na zasłużoną emeryturę. Dla nas problemem jest właśnie brak młodych obywateli, którzy tchnęliby w państwo więcej świeżości, energii. Jak to ktoś kiedyś zauważył - wykłóciliśmy się już chyba o wszystko, zrobiliśmy, co chcieliśmy zrobić, pełniliśmy już większość (wszystkie) z możliwych funkcji i czas jest teraz oddać sprawy w ręce młodych osób, których brak doskwiera nam najbardziej. Nikomu nie udało się jeszcze, niestety, znaleźć dobrego lekarstwa na naszą chorobę ...
(-) Robert I, RS.
dr net. nauk prawnych
Awatar użytkownika
McMelkor
Posty: 229
Rejestracja: 18 sie 2010, 23:19
NIM:
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: McMelkor »

Dodam jeszcze kilka wyjaśnień z mojej drugiej wiadomości w temacie:

Jak odróżnić "kryzys aktywności" od "częściowego zamarcia społeczności"?
Uznałem, że "kryzys aktywności" możemy zaobserwować np. w Sarmacji, gdzie wiadomości pojawia się znacznie mniej (choć wciąż dużo), niemniej jednak publiczne debaty i inne dyskusje mają się całkiem nieźle, dalej są prowadzone. Natomiast "częściowe zamarcie społeczności" zdiagnozowałem w Scholandii, gdzie przez długi czas grano jedynie w scrabble, ale ostatnio w czasie wyborów pojawiły się rozmowy na ważniejsze tematy. Rozpoczęto nawet parę nowych, choć małych inicjatyw, np. ktoś zajął się kontem na Facebooku, ktoś założył muzeum. A więc nie ma zupełnej ciszy (...).
Jeszcze raz zaznaczam, że oceny są tylko poglądowe i mogą nieco odbiegać od rzeczywistości.
Słusznie zauważył pan hrabia de Brolle, że łagodniej należałoby ocenić Surmenię, Austro-Węgry oraz Francję.
Surowiej - Neopolis, Erbokę, Wandystan, Skarland (?), WinkTown i RON (co do Rotrii, raczej się nie zgodzę, bo kiedy wejdę na ich forum, widzę od góry do dołu wiadomości z sierpnia 2010, także nie ma zupełnej pustki; z kolei Tyrencja po wchłonięciu Ligocji jest zupełnie odmieniona).
᚛ᚄᚔᚋᚑᚅ ᚋᚐᚉ ᚋᚓᚂᚉᚑᚏ᚜
http://elderland.dreamland.net.pl/serwis/
Awatar użytkownika
Osama bin Ramzani
Posty: 5
Rejestracja: 22 sie 2010, 18:58
Numer GG: 4302915
NIM:
Lokalizacja: Al Mana
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Osama bin Ramzani »

Mało czytelne jest to całe zestawienie.
(-) Jego Sułtańska Mość Osama bin Ramzani
Jego Wysokość Sułtan Senior Federacji Al Rajn
Nasaha Sultan ds. polityki zagranicznej państwa
Karol Flibustier
Posty: 60
Rejestracja: 28 sie 2010, 17:39
NIM:
Lokalizacja: Vetonia
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Karol Flibustier »

I zakłada tylko kryzys, a jak pisałem już w publikacji prasowej, to co odmienia się często jako kryzys, jest tylko spowolnieniem bieżącego v-życia. Brak nam wieszczących dobre nowiny i Simonie warto się chyba zastanowić, czy to nie jest ta bolączka, a nie wybujałe aktywności. :)

A odnośnie "choroby" opisanej przez Królewską Mość Roberta I, no cóż, z całym szacunkiem, ale głęboko nie zgadzam się z opinią o wypaleniu starych mikronacjonalistów. Chęć uczestniczenia w życiu mikronacyjnym lub jej brak, to jest klucz, a wypalenie to kwestia psychiki. Starzy obywatele to nie oznacza niesprawni, a tylko bardziej sprawni, więc nad wykorzystaniem tego elementu należy myśleć i go wreszcie wykorzystać!
obywatel Zjednoczonej Federacji Mikrosławii
Robert I, RS.
król-senior
Posty: 605
Rejestracja: 22 cze 2010, 10:09
Numer GG: 3258225
NIM: 833216
Herb: r02
Lokalizacja: Ekorre, Książęce Miasto Buuren
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Robert I, RS. »

Karol Flibustier pisze:A odnośnie "choroby" opisanej przez Królewską Mość Roberta I, no cóż, z całym szacunkiem, ale głęboko nie zgadzam się z opinią o wypaleniu starych mikronacjonalistów. Chęć uczestniczenia w życiu mikronacyjnym lub jej brak, to jest klucz, a wypalenie to kwestia psychiki. Starzy obywatele to nie oznacza niesprawni, a tylko bardziej sprawni, więc nad wykorzystaniem tego elementu należy myśleć i go wreszcie wykorzystać!
Ma się prawo Wasza Ekscelencja nie zgadzać, w końcu ile osób tyle opinii. Jednak ja, obserwując postawę niektórych - wiekowych już - Dreamlandczyków odnoszę właśnie nie inne wrażenie, jak pewne zmęczenie i chęć oddania kraju w ręce nowego pokolenia. Jest to oczywiście zrozumiałe i nie ma się co dziwić, że takie sytuacje się zdarzają. Będę obstawał na stanowisku, że właśnie główną bolączką mikronacji (Dreamlandu) jest brak nowego, młodego, pełnego energii i świeżych pomysłów, pokolenia. Takich ludzi, którzy będą zarażać starszych swoim zapałem do pracy i aktywnością w różnych dziedzinach. My, starzy, spełniliśmy już się na tyle, pełniliśmy już tyle ról, że nie zależy nam w takim stopniu, jak kiedyś, na własnym rozwoju, na budowaniu własnej marki. Piliśmy już z tylu dzbanów wino, że zdążyliśmy się skutecznie nim napoić i zaspokoić własne pragnienie.
(-) Robert I, RS.
dr net. nauk prawnych
Edward I Artur

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Edward I Artur »

Robert I pisze: Ma się prawo Wasza Ekscelencja nie zgadzać, w końcu ile osób tyle opinii. Jednak ja, obserwując postawę niektórych - wiekowych już - Dreamlandczyków odnoszę właśnie nie inne wrażenie, jak pewne zmęczenie i chęć oddania kraju w ręce nowego pokolenia. Jest to oczywiście zrozumiałe i nie ma się co dziwić, że takie sytuacje się zdarzają. Będę obstawał na stanowisku, że właśnie główną bolączką mikronacji (Dreamlandu) jest brak nowego, młodego, pełnego energii i świeżych pomysłów, pokolenia. Takich ludzi, którzy będą zarażać starszych swoim zapałem do pracy i aktywnością w różnych dziedzinach. My, starzy, spełniliśmy już się na tyle, pełniliśmy już tyle ról, że nie zależy nam w takim stopniu, jak kiedyś, na własnym rozwoju, na budowaniu własnej marki. Piliśmy już z tylu dzbanów wino, że zdążyliśmy się skutecznie nim napoić i zaspokoić własne pragnienie.
Jako Dreamlandczyk z dziesięcioletnim już stażem (już nawet nie da się sprawdzić w archiwach dokładnej daty mojego przybycia) poza jednym fragmentem powyższego mogę tylko przytaknąć Jego Królewskiej Mości.

Po pewnym czasie, gdy zrobiło się już właściwie więcej nawet niż to rozsądne dla jednego życiorysu, rzeczywiście przychodzi ten moment, gdy należy postawić sobie pytanie: co dalej? Odpowiedź na to pytanie staje się zaś w którymś momencie mało wyraźna. Prawdziwy kryzys nadchodzi wtedy, kiedy przyjmując nowe wyzwania - tak naprawdę stąpa się po swych dawnych śladach.
Co więcej, przychodzimy do Dreamlandu czy do jakiegokolwiek innego państwa wirtualnego w pewnym, konkretnym momencie naszego realowego życia. Czas mija, okoliczności się zmieniają. Wraz ze zmianą tych okoliczności większość odchodzi, ci pozostali to właśnie ci "z dużym stażem". Niestety, to że zostali, nie oznacza jeszcze zazwyczaj, że dysponują jakąś niezwykłą ilością wolnego czasu do wykorzystania. Większość z nas realowo nie jest w wieku emerytalnym, gdy można poświęcić się swoim pasjom, ale w tym właśnie okresie swego życia, gdy wciąż coś jest do zrobienia - z moich obserwacji wynika natomiast, że zazwyczaj ilość spraw do załatwienia raczej rośnie niż maleje wraz z upływem czasu.

Przyszłość każdej mikronacji tkwi w imigrantach. Mikronacja potrzebuje ruchu i zmian. Uczciwie odpowiedzmy sobie na pytanie: jak bardzo innowacyjny mogę być na przykład ja? Nawet forum, które większości (a wszystkim tzw. "młodym") wydaje się naturalne - dla mnie jest czymś, co dopiero muszę skojarzyć z Dreamlandem, i czynię to z pewnym wysiłkiem.
Obywatele starej daty mają doświadczenie. Ale to nie doświadczenie jest w mikronacji najważniejsze; najważniejsze są nowe pomysły, świeże idee - to wszystko, co sprawia, że warto wyrażać swoje zdanie i ścierać się wzajemnie.

Tym jednym fragmentem, co do którego pozwalam sobie się z WKM nie zgadzać, jest ten, w którym WKM mówi "my, starzy". Za przeproszeniem, pamiętam WKM jako dreamlandzkiego berbecia :)
Awatar użytkownika
Edward II
król-senior
Posty: 1730
Rejestracja: 7 sie 2010, 22:59
Numer GG: 8606140
NIM: 873817
Lokalizacja: Domena Królewska - Ekorre
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Edward II »

EdwardArtur pisze: Przyszłość każdej mikronacji tkwi w imigrantach.
W rzeczy samej. Doświadczenie, kompetencje, nawet wewnątrzmikronacyjne znajomości - to wszystko ma znaczenie w kontekście przydatności obywatela do takiej czy innej pracy pro publico bono. Jeśli jednak ów obywatel zdążył już spróbować chleba z każdego pieca, apetyt na kolejny bochenek osiąga niepokojąco niskie wartości.

To problem niemal wszystkich leciwych mikronacji, gdzie cyrkulacja kadr odbywa się w większości w oparciu o tzw. starą gwardię - niegdyś aktywną i zaangażowaną, dzisiaj już tylko utytułowaną i na ogół duchem nieobecną. Na ten temat dyskutowaliśmy przed kilkoma tygodniami na LDKD. Oś sporu stanowił odsetek byłych szefów rządów i głów państwa w ogóle danej społeczności. Problem z gatunku: "Dużo wodzów, żadnych Indian". W rozmowie z Mandragorem Alojzym Pupką starałem się wówczas wykazać, że takie rozchwianie proporcji (gdy wspólnota zostaje zdominowana przez byłych wysokich urzędników) zdecydowanie nie służy państwu.

Kim bowiem jest typowy "ex"? Zacznijmy od najwyżej pułki.

Nawet jeśli po upływie kadencji głowa państwa wraca do puli szeregowych obywateli, taki osobnik nosi w sobie jakąś fatalną skazę. Brak w nim później tego, że się tak wyrażę, napięcia erotycznego, niezłomnego ciągu na bramkę. W miejsce "chcę" pojawia się "nie chcę, ale muszę". Ba, czasem nawet zostaje samo "nie chcę", a przecież i tak biorą, wręcz wyciągają za brodę i włosy. Jak to w grudniu ubiegłego roku ujął wandejski prezydent Palpatyn Zgonarcha Lepki w swoim inauguracyjnym przemówieniu? "Przyjmuję wybór, biorę go na gołą klatę!". Tak, później już można tylko brać na gołą klatę, bo na trzeźwo się nie da.

Zjawisko rozciągnąłbym na osobę szefa rządu. Rzuciłem okiem na listę byłych premierów Rządu Królewskiego. Mam przed sobą listę dwudziestu nazwisk. Pierwszy względnie normalny gabinet – połowa 2001 r. Łącznie: 19 dżentelmenów i jedna urocza dama. Niektórzy sprawowali urząd więcej niż raz. Na pięciu ostatnich premierów jeden zrezygnował z paszportu, trzech znajduje się w stanie umiarkowanej lub ciężkiej niewydolności psychomotorycznej. Piąty - niżej podpisany - właśnie zużywa się na urzędzie.

Co władza robi z człowiekiem, widzimy gołym okiem. A jak nie widzimy – dopowiedzmy. Władza wysysa z człowieka wszystkie witaminy, rozgotowuje mięso, spala cały cukier. Zostaje tylko warzywo. Tak to widzę. Zarazem dochodzę do sedna sprawy. Większość kończy jako liszajowate selery, nieliczni idą w paprykę. W paprykę najmocniej poszli umiarkowanie aktywni eks-premierzy Wakowski i Kalicki, którzy przy okazji osiągnęli taki poziom duchowej przemiany, że mogliby trafić prosto na karty powieści Dostojewskiego; nie trafili, bo porządek chronologiczny nie ten.

Gdzieś pośrodku między selerem a papryką zatrzymał się baron Albon z Cintry, na emeryturze od wiosny 2005 r. Chciał jeszcze później szarpnąć, podziałać, zdopingować. Co się nawyzywał, to jego. Dziś wspominany bywa jako jeden z morlandzkich herosów. Z perspektywy czasu wysoko oceniam Albonową organizację pracy. Chciałoby się rzec: póki żył – pił.

O Wandystanie, naszym sojuszniku, wspominam nie bez kozery. Trudno o przykład bardziej spektakularnego uwiądu - na nieszczęście po obu stronach. Emerytowani Dreamlandczycy podają zatem dłonie emerytowanym Wandejczykom. Z jedną różnicą. Ci ostatni już urodzili się emerytowani, więc gdy później spuścili z tonu, to ustanowili w ten sposób same wzorce, modele i paradygmaty. To w efekcie musiało dać jakąś mentalną Jamajkę, zbiorowy chill out, wygaszenie pieca. Jak się swego czasu wyraził tow. Michaiłowicz w rozmowie z Helmutem Walteryczem von Automaten und Halbutometen („Codzienny znój”, 26 VIII 2009): „Nie. Nie interesuję się tym i nie znam się na tym, to nie wiem”. Kto zaczyna od pornosocjalizmu, prędzej czy później skończy na pornobocie. Nie wartościuję, nie potępiam. Wręcz pochwalam. Wandystan można zrewitalizować w pięć osób, choć pewnie paliwa starczy na krótko. Dreamland trudno byłoby rozruszać nawet przy pięćdziesięciu.
Edward II, r.s.
Karol Flibustier
Posty: 60
Rejestracja: 28 sie 2010, 17:39
NIM:
Lokalizacja: Vetonia
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Karol Flibustier »

Sama młodość niczego nie załatwi za nas, nie oszukujmy się. W Mikrosławii młodzi i odmłodzeni nie są w stanie dać sobie rady z prostym kryzysem, a dopiero zmyślna taktyka tzw. starych i wypalonych obywateli stawia wszystko na nogi. Nie jest rolą wyjadaczy kreować i wymyślać innowacje, ale oddzielić ziarno od plew i spożytkować je do chleba codziennego v-życia. A jeśli kto jeszcze przy tym zdolny do innowacji, to chylić głowę przed nim...
Wirtual jest zabawą na bardzo długi dystans, bo tak pojmując sprawy, to się po prostu v-żyje i się ma codzienność w KD, czy jak ja w ZFM i tyle. Jak każde życie ma ono swoje wzloty i zanurzenia, mnie z tym dobrze, ale czasami mam wrażenie, ze inni szukają nadzwyczajnych wrażeń, a w kazdym życiu jest ich stosunkowo niewiele, reszta to codzienność, czy v-codzienność.
obywatel Zjednoczonej Federacji Mikrosławii
Karol Flibustier
Posty: 60
Rejestracja: 28 sie 2010, 17:39
NIM:
Lokalizacja: Vetonia
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Karol Flibustier »

A i chciałbym odnieść się do wątku permanentnej innowacyjności, zasugerowanej tu przez JKW Edwarda.
Otóż jestem głęboko przekonany, że Królewska Wysokość raczy brać kreatywność, za innowacyjność. Innowacyjność zakłada tworzenie lub wyszukiwanie ciągle nowych spraw, postaci i rzeczy, a zakładanie permanentnej postawy innowacyjnej niemal zaprzecza człowieczeństwu, bo już pierwsze słowa Stwórcy do człowieka mówią "spożywaj z pracy rąk swoich". Dlatego nie wymaga się od człowieka ciągle nowych rzeczy czy wrażeń, a mówi się wyraźnie, spożywaj, czy pożywaj, w zależności od tłumacza. Rozpęd za ciągle nowym wyklucza konsumpcję, która jedynie umiarkowana i na miarę spożywającego, jest zdrowa i przynosi satysfakcję. Słowo konsumpcja jest postrzegane pejoratywnie w społeczeństwie, ale nie da zatrzeć się prawdy, że człowiek jest stworzony do niej. Podobnie jest w wirtualu. Gdyby dążyć śladem innowacyjności, KD zmieniałoby się przeciętnie co miesiąc i nic nie byłoby stałego, bo ciągle nowe by wypierało stare. Ciągle i nieodwracalnie. Zaś kreatywność to zagospodarowanie innowacji w praktyce. Owszem, zdarzy się wynaleźć coś nowego, ale rolą kreatywności jest to coś zagospodarować, uczynić z niego być może mocny punkt mikronacji. Kreatywność nie zakłada rewolucji codziennej, a świadome i przyjazne v-życie z wykorzystaniem istniejących możliwości, także dla wprowadzania innowacji, które podlegają ekonomicznemu prawu rzadkości. Dlatego uważam, że pytanie, na ile mogę być innowacyjny, raczej powinno brzmieć, na ile jestem zdolny do kreatywnego zagospodarowania swojego v-życia w KD i na Pollinie. Wówczas, ani nie przekreśla się innowacji, ani tym bardziej dorobku, jak wszyscy wiemy wcale niemałego WKW. Dlatego osobiście wolę chwalić postawy kreatywnego wykorzystania możliwości nam danych dziś i teraz, niż rewolucje zwane często innowacjami, tak jest o wiele bezpieczniej.
obywatel Zjednoczonej Federacji Mikrosławii
Edward I Artur

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Edward I Artur »

Szanowny Panie, o innowacyjności wspomniałem nie bez przyczyny. Zgadzamy się, że to coś więcej niż kreatywność, choć chyba trochę pogubiliśmy się w odcieniach tych dwu słów.

W państwach wirtualnych niezbędna jest ciągła zmiana - w tym sensie właśnie mówię o postawie innowacyjnej. To nie jest tak, że wystarcza kreatywne wykorzystywanie oferowanych możliwości. Świetnym i chwalebnym przykładem może być choćby JKW Artur Piotr. JKW działa w ramach sądownictwa - kreatywnie sądownictwo to rozwijając (wiemy przecież, że to właśnie Jemu zawdzięczamy rozwój w postaci unii sądowych z innymi krajami, choćby Erboką). Zarazem jednak JKW tworzy też własne linie kolejowe i stara się o wskrzeszenie Kakut. Tego drugiego nie dokonuje wyłącznie kreatywnie ("mam pomysł i zapał - realizuję zamysł"), ale stara się podejść do sprawy innowacyjnie, wprowadzając poważne zmiany i ulepszenia do starego pomysłu. W tym sensie JKW Artur Piotr w mojej wypowiedzi może służyć za wzór mikronacyjnej innowacyjności.
W inny sposób można powiedzieć to tak: nie wystarcza podejście "poszukującego zatrudnienia". Nie jest najwyżej premiowane wykorzystywanie danych już z góry możliwości; zatrudnienie się w istniejącej już, działającej instytucji (organizacji) i dalsze postępowanie zgodnie z przyjętymi w niej regułami. Najwyżej premiowane jest założenie własnej instytucji/organizacji.

Dwa przykłady do porównania: kiedy ja przybyłem do Dreamlandu, po pewnym czasie zacząłem starania o posadę ministra kultury. Zostałem ministrem i realizowałem swoje zamierzenia z lepszym lub gorszym skutkiem. Kiedy natomiast do Dreamlandu przyszedł Claudio Vij Dyrk (czy ktoś jeszcze pamięta?), z miejsca założył Towarzystwo Wspierania Inicjatyw Społecznych, oferujące Dreamlandczykom pomoc w realizacji ich własnych pomysłów. Ostatecznie zabrakło zapału, by projekt kontynuować. Różnica jakościowa jest jednak wyraźna: ja zamierzałem działać w ramach zastanej struktury, Claudio sam tą strukturę tworzył.

Przekłada się to w sposób oczywisty na skalę makro. W czasach, gdy państwo działa ("struktura" funkcjonuje, napędzana kreatywnością wielu ludzi) - kreatywność wystarcza choćby dlatego, że prędzej czy później znajdzie się choć jedna jednostka oferująca społeczności swą postawę innowacyjną. W czasach, gdy państwo funkcjonuje słabo lub źle - innowacyjność jest niezbędna.
Co do wypowiedzi Stwórcy - nie wiem, mnie tego nie powiedział. Nawet jeśli jednak uznać, że zawarta jest w tych słowach jakaś głęboka prawda życiowa, to nie dotyczy ona w tak bezpośredni sposób mikronacji. Spożywamy nie z pracy rąk swoich. Spożywamy tu z sieci relacji społecznych, formalnych i nieformalnych, ze stanu napięcia i konfrontacji (co niekoniecznie oznacza - kłótni). Wygaszenie tych prowadzi do nieuchronnych konsekwencji wygaszenia całego społeczeństwa, aż do martwoty.

Ora et labora to po prostu nie ta bajka.
Karol Flibustier
Posty: 60
Rejestracja: 28 sie 2010, 17:39
NIM:
Lokalizacja: Vetonia
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Karol Flibustier »

Generalnie widzę pełną zgodną naszych opinii. Faktycznie przy kreatywności dobrze mieć choćby jednego innowatora, nie zmienia on zbyt wiele, a nowe rzeczy wnosi do v-życia. W kwestii spożywania "owoców" wirtualności, no sam fakt, że tu rozmawiamy świadczy o ich konsumpcji przez nas, bo w budowie tego domu możemy mieć co najwyżej swój udział i to zapewne nie dominujący :)
obywatel Zjednoczonej Federacji Mikrosławii
Awatar użytkownika
ghardin
Posty: 267
Rejestracja: 26 sie 2010, 17:21
NIM: 544409
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: ghardin »

EdwardArtur pisze:Nie jest najwyżej premiowane wykorzystywanie danych już z góry możliwości; zatrudnienie się w istniejącej już, działającej instytucji (organizacji) i dalsze postępowanie zgodnie z przyjętymi w niej regułami. Najwyżej premiowane jest założenie własnej instytucji/organizacji.

Dwa przykłady do porównania: kiedy ja przybyłem do Dreamlandu, po pewnym czasie zacząłem starania o posadę ministra kultury. Zostałem ministrem i realizowałem swoje zamierzenia z lepszym lub gorszym skutkiem. Kiedy natomiast do Dreamlandu przyszedł Claudio Vij Dyrk (czy ktoś jeszcze pamięta?), z miejsca założył Towarzystwo Wspierania Inicjatyw Społecznych, oferujące Dreamlandczykom pomoc w realizacji ich własnych pomysłów. Ostatecznie zabrakło zapału, by projekt kontynuować. Różnica jakościowa jest jednak wyraźna: ja zamierzałem działać w ramach zastanej struktury, Claudio sam tą strukturę tworzył.
W mojej opinii ten prymat tworzenia nowych struktur nad wchodzeniem w struktury istniejące jest jedną z największych słabości Królestwa. Dzięki temu mamy w dorobku dziesiątki instytucji i przesięwzięć, po których pozostały nam głównie martwe linki i wspomnienia matuzalemów. Co nam po 6 (licząc pobieżnie) galeriach, skoro żadna nie działa, a większość nie istnieje? Co po kilku uniwersytetach? Co po licznych sklepach czy przedsiębiorstwach?

Wejście w istniejącą strukturę i działanie w niej to rzecz o wiele trudniejsza od założenia czegoś nowego - wymaga przede wszystkim pokory, wysiłku zapoznania się z cudzym dorobkiem, wreszcie pracy bez nimbu chwały i splendoru Wielkiego Twórcy. A i kontynuatorzy najczęściej wpisują się w scenariusz tworzenia od nowa - większość powoływanych namiestników zaczyna od budowy nowych stron dla prowincji, większość burmistrzów - dla miast, itd. Nikomu zdaje się to nie przeszkadzać, choć nowe strony często są słabsze i brzydsze od poprzednich, praca włożona w ich stworzenie - niepotrzebna, zaś zapał twórcy zwykle na tym się kończy. Trudno mi to nazwać rozwojem.

Niestety, kontynuatorów Dreamland permanentnie nie docenia - a to głównie dzięki nim nasze wirtualne życie jakoś się jeszcze toczy. Pozostaje mi mieć nadzieję, że kiedyś dojrzejemy do tego, by porzucić cykliczne wyważanie otwartych drzwi i zacząć się wreszcie rozwijać.
ax. Ghardin, OCO
Edward I Artur

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Edward I Artur »

Nie mogę się zgodzić z większością tego, co napisałeś, Ghardinie.

Dreamland jest "Krainą snów" tak samo, jak jest nią każda mikronacja. A jest krainą snów dlatego, że przynajmniej potencjalnie oferuje swoim członkom (obywatelom, mieszkańcom) właściwie nieskończone możliwości współtworzenia żywej, mikropaństwowej społeczności. Jest to (może to być) propozycja kusząca właśnie dlatego, że zasadniczą częścią oferty jest akt kreacji. Kreacji - a nie znalezienia sobie etatu.
Zostało nam mnóstwo nieaktywnych stron, w które z trudem można teraz tchnąć życie - liczne galerie, przedsiębiorstwa wiszą na serwerach i straszą. Cóż, trudno. Nie wolno nam się na to obrażać. Zostały stworzone właśnie dlatego, że kuszącym dla nowych mieszkańców krain snów może być przede wszystkim stworzenie czegoś własnego od podstaw, zgodnie z własnym zamierzeniem i pomysłem - a nie administrowanie czyimś wcześniejszym snem.

W swoim czasie dobrze poradziliśmy sobie z wieloma uniwersytetami. Osobne placówki istniały, o ile dobrze pamiętam, i w Surmali, i w Luindorze (wówczas jeszcze Solardii), i Furlandii, i Weblandzie - chyba tylko Morland nie miał swojej wyższej uczelni, ale mogę się tu mylić. Wszystkie te placówki zostały zjednoczone w jedną, z jedną witryną internetową i jednym rektorem. Podobnie możemy zrobić z galeriami. Możemy ustalić, która z nich ma najciekawsze zbiory, najbardziej udaną stronę internetową (stosunkowo łatwą do edycji, to w perspektywie też ważne kryterium) - i przenieśmy zbiory z innych galerii do tej jednej. Świadectwem istnienia tamtych poprzednich mogą być odpowiednie wzmianki historyczne czy po prostu print-screeny ich witryn.

Jest i inny niż uniwersytecki wzór do naśladowania. Pavel dokonał ciekawej rzeczy z archiwami prasowymi. Zamiast obrażać się, że każdy chce tworzyć własny tytuł prasowy (a na przestrzeni tych 12 lat mieliśmy ich mnóstwo), stworzył w Bibliotece im. Św. Róży czytelnię prasy, zabezpieczając zbiory przed utratą w sytuacji, gdyby były zamieszczone na zewnętrznych serwerach. W ten sposób zebrał cały dorobek wielu ludzi w jednym miejscu - i "Trybunę", i "Dreamlandczyka", i "Głos Weblandu", i "OKNO", i "Tygodnik Morlandzki", i "KURa".

Ja oczywiście zgadzam się, że optymalną sytuacją jest taka, gdy znajdują się osoby do administrowania tym, co już stworzone - kontynuujące to i rozwijające pod znanym szyldem, przy okazji dając nowe życie opuszczonym miejscom internetowym. Absolutnie nie podzielam jednak oczekiwania, że w jakimkolwiek okresie historii Dreamlandu było lub będzie tak, że głównym celem egzystencji w Dreamlandzie stanie się dla znacznej większości osób rozwijanie inicjatyw poprzedników. Nie wydaje mi się nawet, by było to godne pochwały.
Krainy snów dają te niezliczone możliwości właśnie po to, by można było z nich korzystać. Jeśli jako społeczność uznajemy, że warto uporządkować stare, opuszczone inicjatywy, witryny, szyldy i archiwa - to po prostu to zróbmy, a nie czekajmy na nowych administratorów, którzy, co bardzo prawdopodobne, po prostu nie nadejdą.
Karol Flibustier
Posty: 60
Rejestracja: 28 sie 2010, 17:39
NIM:
Lokalizacja: Vetonia
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Karol Flibustier »

Problemem przy wchodzeniu w czyjeś dzieło jest sprawa własnej inwencji. Bo kontynuacja niezmiernie rzadko bywa powielaniem pomysłu poprzednika, a już na pewno nigdy nie ma takiej kontynuacji, gdzie by nowy twórca, kreator czy kontynuator nie dodał czegoś swego! Porządkowanie w muzeum jest do pewnego stopnia bezpiecznym użyciem czyjegoś pomysłu, ale niekiedy nie da się go zaszufladkować jako eksponat, bo ma walory użyteczne tu i teraz.
obywatel Zjednoczonej Federacji Mikrosławii
Edward I Artur

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Edward I Artur »

Moim zdaniem niewiele to zmienia w kontekście tego, o czym napisałem. Moja teza pozostaje nadal aktualna: to naturalne i godne wsparcia, że nowi obywatele w mikronacjach poszukują możliwości wyrażenie siebie w pełnym zakresie i zrealizowania swoich zamysłów w sposób nie skrępowany inwencją poprzedników.
Karol Flibustier
Posty: 60
Rejestracja: 28 sie 2010, 17:39
NIM:
Lokalizacja: Vetonia
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Karol Flibustier »

Oczywiście przy założeniu pewnej dynamiki osoby wchodzącej. Bo przybyły badacz ma jednak diametralnie inne spojrzenie na problem, bada i szuka niszy dla siebie, a to już zupełnie co innego.
obywatel Zjednoczonej Federacji Mikrosławii
Franciszek Józef II
Posty: 25
Rejestracja: 24 sie 2010, 22:21
Numer GG: 5436188
NIM:
Lokalizacja: Wien
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Franciszek Józef II »

Tyle tylko, że - proszę o wybaczenie - badacze są dla mikronacji o wiele mniej wartościowi, a poza tym - jest ich bardzo mało. Generalnie - osoby z innych krajów są na pewno mniej wartościowe dla państwa niż osoby świeże w naszym świecie. Oczywiście są wyjątki, jak na przykład Timoteos Stefanosigos. Generalnie jednak takie osoby niezwykle często wracają do swojej ojczyzny i zawsze w jakimś stopniu będą z nią związani (poza pewnymi wyjątkami). Nie mówię już o Rhadmorze z jego bardzo chwilową obecnością w Brugii czy o obecnej królowej Samundy (która zanim została królową, udzielała się także w wielu innych państwach).

Cóż... jako taki "badacz" w Austro-Węgrzech chciał zagościć Yaraeh Euskadi. Jego szczęście, że nie chciano go wpuścić, wszak wiadomo było, iż był odpowiedzialny za stworzenie jednoosobowej "Islamskiej Republiki Bośni".

Generalnie jednak przyciąganie osób z innych krajów nie jest dla państwa najlepsze.

Jeżeli chodzi o inwencję nowych - tak, zdecydowanie lepiej i łatwiej jest tworzyć nowe inicjatywy niż "nakazywać" zajmowanie się starymi. Osoby z inwencją i wyobraźnią z pewnością wolą zajmować się czymś nowym. Nigdy nie byłem zwolennikiem zbyt dużego "nakierowywania" ludzi na to, co mają robić - a przynajmniej nie powinno być to widoczne. Poza tym... nieaktualizowane, stare strony mogą być atutem. Kraj, który je posiada, posiada jednocześnie przekaz o wspaniałej przeszłości, na której budowana jest przyszłość. A że strona jest nieaktualizowana od dwóch lat... cóż, kto potrzebuje co chwilę aktualizować wystawę, galerię czy muzeum? Niech powstają nowe.

Jedynym elementem mikronacji, gdzie nie da się tworzyć dla każdego czegoś nowego, jest aspekt polityki czy urzędów. Zwykle osoby przychodzące do mikronacji ze względu na zainteresowanie polityką nie mają tak wielkiej inwencji, jak artyści czy nawet wojskowi (przynajmniej w Austro-Węgrzech zaliczyłbym tu także ich). Kłopot powstaje, gdy próbują swoją miarą mierzyć osoby z nieco większą wyobraźnią i starają się im narzucić pewne rzeczy. Ani jedni, ani drudzy nie mają prawa narzucać innym swojej woli, bo nic z tego nie wyjdzie. Państwa, które stawiają o wiele wyżej jeden sposób zainteresowania mikronacją lekceważąc drugi, szybko upadają (przykład: yoyonacje, gdzie głównym elementem zawsze było zajmowanie urzędów oraz symulacja tylko i wyłącznie polityki).

Dlatego zawsze sądziłem, że tam, gdzie nie przeszkodzi to dalszemu rozwojowi, należy zachować stare inicjatywy czy instytucje, a tam, gdzie będzie to przeszkadzać inwencji ludzi - niech sobie te stare inicjatywy wiszą w próżni.
Franz Josef von Habsburg
Bartosz Lenczowski
Posty: 122
Rejestracja: 13 wrz 2010, 21:24
Numer GG: 2489317
NIM:
Lokalizacja: Vuolatar
Kontakt:

Re: Mikronacje w kryzysie - przegląd Simona McMelkora

Post autor: Bartosz Lenczowski »

Ja chciałbym dodać tutaj jeszcze jeden aspekt bardzo odpychający nowych mieszkańców od aktywności. Chodzi mi tutaj przede wszystkim o nieaktywność Namiestników, lub obecność kilku blisko związanych ze sobą osób (najczęściej w realu) gdzieś tam na górze całego systemu. Osoby te bardzo często dochodza do wniosku, że to są ich klocki i tylko one wiedzą jak je tak naprawdę układać, a inne dzieci albo niech oglądają albo niech przeniosą się do innej piaskownicy. Nie mówie tutaj o domniemanej przez prase dreamlandzką "grupe trzymającą władze" bo dla mnie to absurd, ale czas uderzyć się w pierś i powiedzieć sobie jak ignorancko czasami zachowywaliśmy się w stosunku do nowych mieszkańców którzy wyskakiwali z nowymi ideami? Osobiście znam mase osób, ktore przeniosło się z KD gdzie indziej bo ktoś albo nie starał się dac mu motywacji, albo szybko pozbawiał go skrzydeł, których jeszcze dobrze nie rozwinął.

Broń Boże samo Królestwo Dreamlandu nie jest jedynym krajem w którym owe sytuacje się zdarzają, ale jako mieszkaniec mikronacji muszę podkreślić, że wielki potencjał został wykreślont kilka lat temu i już w większości do nas nie wróci zrażony sytuacjami z przeszłości.
(-) Bartosz Lenczowski

Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Polityka”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości