Born to disappoint. Poza tym, to pankuronium mnie strasznie poskładało.Nie no, Karol psujesz Nam zabawę.
To jest pytanie retoryczne, ale i tak na nie odpowiem (ktoś musi tu robić za upośledzonego Nordlinga): otóż nie jest. Odejście z nacji dla mirków zazwyczaj wygląda tak, że: (a) komuś się to do szczętu nudzi, (b) ma ważniejsze rzeczy na głowie i zapomina o tym burdelu, (c) trzeźwieje i na kacu dochodzi do wniosku, że go jednak ostro poebao, żeby się udzielać w tym kurwidołku. Zasadniczo, nikt potem nie płacze.Czy upadek mirkonacji jest czymś złym?
Nie będą miały żadnej wartości, bo kto będzie wspominał, że wklepywał posty na jakiś forach dla lunatyków? Jedyna wartość mirkonacji (poza wymianą poglądów, jakiejś tam wiedzy i zabicia czasu przez zabawę), to możliwość nawiązania kontaktów realnych - to jest faktycznie jakaś tam wartość, która jako jedyna może przetrwać próbę czasu - jednak bardzo różnie z tym bywa.Czy wspomnienia spędzonego tu czasu nie będą miały dla nas większej wartości niż próba popychania do przodu wózeczka, nawet gdy to popychanie przestanie mieć jakikolwiek sens?