Nowa funkcjonalność forum KD

[Алоиз Нишемангоҳ]

Ale Czoj nie należał do fanklubu zeteseser.

A kto należał w tych schyłkowych latach? Taki choćby Ljetow też nie należał.

also: *Coj (chyba że o czymś nie wiem)

Akszuali to Czoj - ostatnio jak gadałem o Czoju z Kazaszką to mnie ostatecznie wyprowadziła z błędu.

W sensie Czoj był w chooy antysystemowy i antywojenny, ostro krytykował interwencję w Afganistanie, stąd też liczne teorie spiskowe co do jego śmierci.

1. Ale że to jakieś hiperpoprawnościowe odwoływanie się te ileś pokoleń wstecz do koreańskiej wymowy nazwiska, czy jak? Bo nigdzie się z taką formą nie spotkałem, w pisowni ewidentnie jest Ц (w tym w dokumentach osobistych), w mediach rosyjskojęzycznych zawsze wymawiane jest wyraźne [ʦ], więc skąd pani Kazaszka wzięła 'cz' to nie wiem?

2. No to podałem przykład dość podobny. Po prostu mało kto nie wypatrywał końca przegniłego i duszonego sankcjami państwa, a potem mało kto cieszył się z rzeczywistości po rozpadzie.

[Maciej II]

1. Ale że to jakieś hiperpoprawnościowe odwoływanie się te ileś pokoleń wstecz do koreańskiej wymowy nazwiska, czy jak? Bo nigdzie się z taką formą nie spotkałem, w pisowni ewidentnie jest Ц (w tym w dokumentach osobistych), w mediach rosyjskojęzycznych zawsze wymawiane jest wyraźne [ʦ], więc skąd pani Kazaszka wzięła 'cz' to nie wiem?

2. No to podałem przykład dość podobny. Po prostu mało kto nie wypatrywał końca przegniłego i duszonego sankcjami państwa, a potem mało kto cieszył się z rzeczywistości po rozpadzie.

1. Akurat Kazachowie z Astany (i generalnie Ci wykształceni) mówią bardzo ładnym rosyjskim, a po kazachsku.. nie mówią wcale, ot ciekawy naród.
Czemu Czoj? Nie wiem, ale pamiętam, że jak zacząłem mówić o Coju, to najpierw nie wiedziała o co cho, a potem poprawiła na "Czoja". (Może taki mimowolny koreanizm - pytanie skąd, bo po koreańsku też nie mówiła)

2. Nie cieszyła się znacząca większość przyzwyczajona do uroków socjalizmu w stylu pieniędzy za nic, mieszkania od państwa albo tego, że wszyscy byli tak samo biedni.
Цой miał przed sobą perspektywy. Dzieciak w domu, żona, ogromna popularność. Kto jak kto ale on nie miał powodu krzywić się po upadku państwa, które go ograniczało.

[Polyna]

Liczy się dobra muzyka.

No właśnie, z Arianą Grande nie ma takich problemów. Chyba że ktoś próbuje wymawiać jej nazwisko po francusku ¯\_(ツ)_/¯.

Po prostu mało kto nie wypatrywał końca przegniłego i duszonego sankcjami państwa, a potem mało kto cieszył się z rzeczywistości po rozpadzie.

No bo historia Rosji w sumie wygląda tak:

Ruś Kijowska: jest zajebiście.
<tu przychodzą Mongołowie i chuj Ruś Kijowską strzela>
Mongolskie jarzmo: jest chujowo, trzeba obalić Mongołów i przywrócić władzę Cara.
Carat: jest chujowo, trzeba obalić Cara i wprowadzić republikę.
Republika Rosyjska: jest chujowo, trzeba obalić republikę i wprowadzić komunizm.
ZSRR: jest chujowo, trzeba obalić ZSRR i wprowadzić liberalną demokrację.
Liberalna demokracja (Time of the Jelcyn): jest chujowo, potrzeba nam silnego lidera który zrobi ze wszystkim porządek.
Nieliberalna demokracja (Putin Stajl): jest chu… oooooooh, shiny Krym nasz!

[Maciej II]

Ruś Kijowska: jest zajebiście.
<tu przychodzą Mongołowie i chuj Ruś Kijowską strzela>
Mongolskie jarzmo: jest chujowo, trzeba obalić Mongołów i przywrócić władzę Cara.
Carat: jest chujowo, trzeba obalić Cara i wprowadzić republikę.
Republika Rosyjska: jest chujowo, trzeba obalić republikę i wprowadzić komunizm.
ZSRR: jest chujowo, trzeba obalić ZSRR i wprowadzić liberalną demokrację.
Liberalna demokracja (Time of the Jelcyn): jest chujowo, potrzeba nam silnego lidera który zrobi ze wszystkim porządek.
Nieliberalna demokracja (Putin Stajl): jest chu… oooooooh, shiny Krym nasz!

Jaki naród.. taka władza I głes.
PS> Ukraińcy i Kazachowie zgadzają się w jednej rzeczy (choć o tym nie wiedzą) - Rosjanki nie umieją się ubierać.

[Алоиз Нишемангоҳ]

1. Akurat Kazachowie z Astany (i generalnie Ci wykształceni) mówią bardzo ładnym rosyjskim, a po kazachsku.. nie mówią wcale, ot ciekawy naród.
Czemu Czoj? Nie wiem, ale pamiętam, że jak zacząłem mówić o Coju, to najpierw nie wiedziała o co cho, a potem poprawiła na "Czoja". (Może taki mimowolny koreanizm - pytanie skąd, bo po koreańsku też nie mówiła)

Z Celingradem^wAstaną to tam jeszcze, cokolwiek, ale z tymi z Ałmatów^wAłma-Ata to już w ogóle po kazasku nie pogadasz. Generalnie z realiów życia społecznego Azji Środkowej zdaję sobie jako tako sprawę i absolutnie nie odnosiłem się tutaj do pochodzenia informatorki żeby zdezawuować jej wiarygodność. Po prostu nie zetknąłem się z taką wymową i jestem zaintrygowany.

Zrobiłem mały risercz i już mniej więcej wiem co jest grane – ewidentnie jest to świadoma próba bycia bardziej koreańskim od Korjo-Saram xD. Proszę zatem przekazać koleżance, że jeśli chce być hiperpoprawna, to powinna mówić o panu artyście per [tɕʰwe], ale lepiej jednak pozostać przy formie powszechnie w Rosji używaną, w tym przez samych nosicieli nazwiska :^)

2. Nie cieszyła się znacząca większość przyzwyczajona do uroków socjalizmu w stylu pieniędzy za nic, mieszkania od państwa albo tego, że wszyscy byli tak samo biedni.
Цой miał przed sobą perspektywy. Dzieciak w domu, żona, ogromna popularność. Kto jak kto ale on nie miał powodu krzywić się po upadku państwa, które go ograniczało.

>pieniędzy za nic
Okej, zostawmy ten temat, bo na wykład reedukujący nie mam siły, a przerzucanie się potocznymi przekonaniami do niczego nie prowadzi.

[Maciej II]

O! Widzę, że p. Alojzy Pupka zgłębił temat Czojowatości Coja. Winszuję, ja wziąłem za prawdę objawioną i olałem ;)

C.d. pieniądza za nic - skrót myślowy nie mający wiele wspólnego z "czy się stoi czy się leży 500 zł się należy", a raczej, że krajowe przedsiębiorstwa były na tyle oderwane od rzeczywistości, że nie bankrutowały mimo wyjątkowo złych praktyk w zarządzaniu, by trzasnąć głową w kaloryfer zaraz po upadku sojuza. Ale Czoja to raczej niezbyt ruszało.

[matmax]

Цой miał przed sobą perspektywy. Dzieciak w domu, żona, ogromna popularność. Kto jak kto ale on nie miał powodu krzywić się po upadku państwa, które go ograniczało.

Tu w sumie, jeśli wierzyć Oczami radzieckiej zabawki, które swoją drogą w dużej mierze jest biografią Цойa i grupy Kino, z tymi perspektywami i żoną było różnie.

A, koleżanka z Petersburga w rozmowie w języku angielskim zapisywała "Tsoy".

[Fryderyk Orański-Nassau]

Największą katastrofą XX wieku jest pierwsza wojna światowa.

[Aleksander]

Ukrole nie są biali. To jest tatarska dzicz wymieszana ze zbiegłym polskim chłopstwem. Powinniśmy ich wpuszczać akurat tyle, ile potrzeba na niższych stanowiskach. Resztę można zutylizować.

Mam takie same odczucia względem Polaków-robaków w wielkiej germanii.

A ja się cieszę, że tam pojechali. Pozbyliśmy się robactwa w kraju i szereg się nam oczyścił.

Największą katastrofą XX wieku jest pierwsza wojna światowa.

No chyba nie lałeś, bo druga była gorsza.

C.d. pieniądza za nic - skrót myślowy nie mający wiele wspólnego z "czy się stoi czy się leży 500 zł się należy", a raczej, że krajowe przedsiębiorstwa były na tyle oderwane od rzeczywistości, że nie bankrutowały mimo wyjątkowo złych praktyk w zarządzaniu, by trzasnąć głową w kaloryfer zaraz po upadku sojuza. Ale Czoja to raczej niezbyt ruszało.

Część z tych przedsiębiorstw upadła dla zasady. Owszem, były takie, które sobie nie radziły. Ale były też takie, których produkcję zamawiali nawet Japończycy. A potem się dziwili, dlaczego już nie produkujemy, bo plajte gegangen...

[Fryderyk Orański-Nassau]

Największą katastrofą XX wieku jest pierwsza wojna światowa.

No chyba nie lałeś, bo druga była gorsza.

Zwracam uwagę, że 2WŚ jest bezpośrednią konsekwencją Pierwszej. I to nawet nie jak reszta historii, że jedno zawsze w jakiś sposób wynika z drugiego, ale w tym przypadku bezpośrednio rozpieprzenie całej gospodarki Europy i nierozsądne potraktowanie przegranych doprowadziło do wzrostu nastrojów totalitarnych.

[Aleksander]

Nie zmienia to faktu, że podczas pierwszej pożegnaliśmy się z Austro-Węgrami (nigdy nie miałem jakichś sentymentów galicyjskich - przy tobie najjaśniejszy panie stoi nam i opaść nie chce), a podczas drugiej z II RP, a to było fajne państwo.

[Andrzej]

Przecież WWII wywołali Żydzi by doszło do Holocaustu by goje zlitowali się i pozwolili ba utworzenie żydowskiego państwa w Palestynie!!!

[Aleksander]

Przecież WWII wywołali Żydzi by doszło do Holocaustu by goje zlitowali się i pozwolili ba utworzenie żydowskiego państwa w Palestynie!!!

Bzdura! Żydzi się promują na tym, że są anty-Wisła. Nic własnego nie wymyślili.

[Fryderyk Orański-Nassau]

Nie zmienia to faktu, że podczas pierwszej pożegnaliśmy się z Austro-Węgrami (nigdy nie miałem jakichś sentymentów galicyjskich - przy tobie najjaśniejszy panie stoi nam i opaść nie chce), a podczas drugiej z II RP, a to było fajne państwo.

Mam bardziej sentyment do upadku wielu monarchii w Europie. Zawsze mnie bawiło natomiast, że z jakiegoś powodu Polacy dużo bardziej wolą się jarać wolnością słowa w Austro-Węgrzech, niż... no nie wiem, nie zdychaniem z głodu pod innymi zaborami?

[Polyna]

Mam bardziej sentyment do upadku wielu monarchii w Europie. Zawsze mnie bawiło natomiast, że z jakiegoś powodu Polacy dużo bardziej wolą się jarać wolnością słowa w Austro-Węgrzech, niż... no nie wiem, nie zdychaniem z głodu pod innymi zaborami?

Akurat zdychanie z głodu to raczej też zabór austriacki…

[Aleksander]

Mam bardziej sentyment do upadku wielu monarchii w Europie. Zawsze mnie bawiło natomiast, że z jakiegoś powodu Polacy dużo bardziej wolą się jarać wolnością słowa w Austro-Węgrzech, niż... no nie wiem, nie zdychaniem z głodu pod innymi zaborami?

Akurat zdychanie z głodu to raczej też zabór austriacki…

Moi przodkowie mieszkają w zaborze austriackim od 1772 (część) 1795 (druga część) z przerwą na lata Rzeczpospolitej Krakowskiej (ta część z 1795 roku). Nikt z głodu nie zdychał.

[Stanisław Dmowski]

Może by tak wydzielić wątek do kawiarenki i tam rozmawiać o zagadnieniach wojny i zaborach?

Zawsze mnie bawiło natomiast, że z jakiegoś powodu Polacy dużo bardziej wolą się jarać wolnością słowa w Austro-Węgrzech

Polacy miłują sobie wolność, dlatego też wzdychali do względnego braku cenzury w Galicji i możności rozwoju kultury polskiej.

Ja natomiast mam na ten temat pogląd pewien. Otóż jeśli spojrzeć i porównać wszystkie trzy zabory, z pewnością najlepsze kadry dla przyszłej państwowości polskiej, społeczeństwo najlepiej przygotowane do wolności wydał zabór pruski. Dlaczego? Bo było tam najgorzej. Polacy wobec zagrożenia totalnego zdeklasowania przez żywioł niemiecki musieli się nauczyć tego, że wolność zaczyna się w naszych domostwach, w naszych wioskach i miastach. Wielki nacisk na edukację, rozwój przedsiębiorczości (spółdzielcze banki Wawrzyniaka) oraz stosowanie nowinek technicznych w rolnictwie dało efekty w postaci względnie dostatniej grupy chłopstwa oraz świadomej ludności miast a także warstw wyższych. Polacy do perfekcji opanowali metody walki z germanizacją, w wyniku czego skupowali gros ziem od kolonistów niemieckich i sprytnie omijali przepisy. Zabory rosyjski i austriacki pod tym względem wiele w polskiej mentalności nie uczyniły, dalej przyzwyczajając ludność do korupcji i złodziejstwa. Kto by pomyślał, że Kulturkampf odniesie skutek odwrotny do zamierzonego :)

[Maciej II]

Ja to się zastanawiam skąd Polacy mają taki dalekoidący syndrom sztokholmski. "Najlepszy zabór", "najlepsze powstanie (oprócz Wielkopolskiego)" itd. Weźmy cieszmy się z Rzeczpospolitej wieku XV i XVI, gdy możnowładztwo jeszcze się tak nie panoszyło, a my byliśmy potęgą z którą się liczono XD.

[Aleksander]

Znowu poznaniaki się będą jarały swoją gospodarnością i przedsiębiorczością nie rozumiejąc, że są to cechy obce żywiołowi słowiańskiemu. My, Słowianie, dużo bardziej cenimy wolność, fantazję, odrobinkę warcholstwa, chaosu i atmosfery pewnej nieokreśloności. Dlatego nie uważam wręczania łapówek, kombinowania czy oszukiwania na podatkach za coś nagannego. Z punktu widzenia żywiołu germańskiego z pewnością są to zjawiska negatywne. Ale nasza kultura jest po prostu kulturą wysokiego kontekstu (w stosunku do niemieckiej przynajmniej), więc i dystans do władzy jest większy, i wartości podzielane przez ludzi są inne.

Ten kulturkampf odniósł swój skutek. Ulepił część narodu słowiańskiego na modłę kolonizatorów, czyli Niemców. Nie ma nic nudniejszego niż Ślązak z poznaniakiem i to ich umiłowanie pracy, oszczędzania, regularnego sprzątania w domu czy przestrzegania wszystkich zasad. To właśnie bimbając sobie w pracy i waląc pracodawcę w chuja czujesz, że robisz to, co głęboko leży w twoim DNA. To w szarży 120 po terenie zabudowanym bije serce polskości. Dopiero gdy rzucisz niedopałek na trawę, spaliwszy papierosa w miejscu gdzie nie wolno czujesz się w pełni Polakiem.

Każdy grosz zaoszczędzony jest groszem straconym. Nie potrafię sobie przypomnieć, może tut. ambaras mnie poratuje, tekstu w którym jeden z rosyjskich oficerów mówił jak bardzo obrzydza go niemiecka zaradność, z kogucikiem na czerwonym dachu i ojcem czytającym dzieciom mądre bajki. Dużo bardziej wolę ten pieniądz rozpierdolić, a potem się zastanawiać jak dociągnąć do pierwszego.

Miałem okazję przebywać w Niemczech dłużej niż bym sobie tego życzył. Zdążyłem wtedy wyrobić w sobie wstręt do wszystkiego co jest obce, niepolskie i niesłowiańskie i docenić kraj ojczysty. Do szewskiej pasji doprowadzał mnie ten uprzejmy uśmiech Niemców, ten ich brak agresji i ta cała grzeczność. Gdy w Polsce popatrzyłeś na kogoś odrobinę za długo, to zaraz ten ktoś zadawał pytanie: Masz jakiś problem? vel Na chuj się gapisz? W Niemczech zamiast czystego słowiańskiego chamstwa odpowiedzią był uśmiech. W Polsce agresja jest normalnym elementem komunikacji. W Niemczech ona szokuje. W Polsce komunikat musisz odczytać łącząc to co zostało wypowiedziane wraz z tym co nie zostało wypowiedziane i zwrócić do tego uwagę na to, w jaki sposób to wszystko miało miejsce. W Niemczech nikt nie dostrzeże subtelnej zmiany w głosie. Nie podłapie sarkazmu albo ironii. Tam gdy ktoś powie "A", to zawsze oznacza "A". Nikt się nie zastanawia, czy tam jest "Ą" albo może "B". Lub "T".

Odeszliście od pierwotnych korzeni słowiańszczyzny i powiadam wam. Nic dobrego z Poznania nie przyszło i nie przyjdzie. Będziecie próbowali ulepić nas na swój obraz i podobieństwo próbując wmówić wszystkim, że pielęgnowane przez was cnoty są tymi właściwymi. Wierzę jednak w to, że naród ma zdolność do samoleczenia i odrzuci niewłaściwe wzorce.

[Maciej II]

W Niemczech nikt nie dostrzeże subtelnej zmiany w głosie. Nie podłapie sarkazmu albo ironii. Tam gdy ktoś powie "A", to zawsze oznacza "A". Nikt się nie zastanawia, czy tam jest "Ą" albo może "B". Lub "T".

Nie zgodzę się z tym, właśnie ta niemiecka powierzchowna subtelność kryje pod spodem całą górę "domyśl się", Niemiec nie powie Ci, że cię nie lubi bezpośrednio. Da Ci to do zrozumienia na swój sposób i od ciebie zależy czy wykryjesz to czy nie.
To jest jedyna rzecz, którą lubię w Polakach, a której Niemcy nie mają - Polak Ci prosto powie jak jest - czy i czemu go wkurwiasz. Niemiec przez grzeczność nigdy nie podejmie tego tematu, chociaż będziesz czuł, że nie lubi przebywać w Twoim towarzystwie.