Dla mnie największym problemem nawet nie jest sama osoba Roberta von Thorna, mimo wad, które trafnie wypunktował Aluś, ale sposób, w jaki von Thorn został królem. Uważam, że Konwent Seniorów nie miał moralnego prawa do narzucania społeczności przywódcy z zewnątrz. To szkodliwy zwyczaj, który przed panowaniem Karoliny Aleksandry był nie do pomyślenia, w momencie przekazania jej tronu był ewenementem, a w tym momencie staje się normą i nie ma na to mojej zgody. O ile JKW Karolina Aleksandra to był bardzo specyficzny przypadek, bo przed objęciem tronu była w Królestwie osobą znaną i powszechnie lubianą oraz angażującą się od czasu do czasu w życie naszej społeczności, tak zrzucenia nam - jak to trafnie ujął Sted Asketil - sarmackiego spadochroniarza zaakceptować nie zamierzam. Myślę, że nasza społeczność sama obroniłaby się przed widmem króla Ipanienki bez dobrotliwego gestu Edwarda (bo jestem pewien, że to właśnie on przede wszystkim odpowiada za wynik obrad Konwentu) i w wolnej elekcji wybrała godnego korony kandydata.