ᑐᕐᑳᓐ ᐃᖓᕚᕐ pisze:Do całości nie ma sensu się odnosić - wszak nie jestem specjalistą, który mógłby stwierdzić, co dzieje się w mózgu chorego, który nie tak dawno uznał przecież, że nie istnieje np. Solardia czy Erboka (ale nieposiadająca od wielu lat własnego forum Mikrosławia już istnieje). Nic więc dziwnego, że pacjent uznał za nieistniejącą również Skytję czy nawet całkiem pokaźnych rozmiarów archipelag surmalajski. Czy to schorzenie ma już jakąś nazwę, Alusiu? Może jakaś terrarum artrophia congenita?
Jeżeli przyjmuje się do uznawania państwa jako aktywnego kryterium czasu, przez jaki ma być aktywne, by coś tam nastąpiło (np. dostanie się na mapę czy wykreślenie z niej) to wszystkie państwa przez Pana wymieniane (Solardia, Erboka, Mikrosławia) tylko okresowo spełniają to kryterium czasu aktywności - wtedy, gdy są aktywne - istnieją, gdy nie są aktywne to są trupami. Posiadanie pulsu jest jedną z oznak życia organizmu. W przypadku mikronacji tym pulsem jest życie na ich kanałach komunikacji. Ustanie tego pulsu na dłuższy czas jest oznaką śmierci państwa. To chyba logiczne. Jeżeli więc dane państwa tracą aktywność na dłuższy czas, a tak działo się z tymi wymienionymi plus z Skytją, to one stawały się wówczas trupami.
Pierwszy akapit Pańskiej wypowiedzi pokazuje również, jakim ignorantem Pan chce być i zaszczepić to innym. Jeśli nie powiedzieć, że chce Pan być idiotą. Ale to czytelnik sobie oceni sam. Jeżeli jeszcze Pan nie zauważył to wątek ten jak i artykuł prasowy, jak i skarga w Sądzie Królestwa, dotyczą Skytji jako jednostki podziału administracyjnego kraju, która jest lub nie jest władna stanowić swoje prawo lokalne. W poprzednich wypowiedziach napisałem, że Skytja jako osobna jednostka tego rodzaju przestała istnieć w 2015 roku. Od tamtego czasu Skytji w tym sensie nie ma. Jest tylko Skytja jako kraina geograficzna, zespół wysp. Osoby inteligentne wiedzą, co mam na myśli (inne przykłady: Mazowsze - księstwo, kraina geograficzna, kraina historyczna; Furlandia - księstwo, palatynat, kraina). Radzę więc skonkretyzować o czym Pan mówi: o krainach geograficznych, wyspach czy jednostkach administracyjnych?
PS. Nie ma czegoś takiego jak archipelag surmalajski.
ᑐᕐᑳᓐ ᐃᖓᕚᕐ pisze:Jeśli chodzi o rzekome pragnienie, aby wszyscy w Dreamlandzie przestrzegali prawa, to sam się doktor podłożył. Gdyby faktycznie kierowała doktorem troska o praworządność, to taki pozew pojawiłby się już dawno temu. Sam jednak doktor stwierdza, że złożył go z kilkumiesięcznym poślizgiem w ramach odwetu za moją krytykę elderlandzkiego pasożytnictwa, a z rzekomo nieistniejącym Księstwem zawierał doktor umowy w imieniu Rządu Królewskiego. Działania wynikające z rzekomo nieważnych aktów prawnych rzekomo nieistniejącego Księstwa były również post factum sankcjonowane przez Koronę i Parlament Królewski przy poparciu doktora. Troska o praworządność sprawiłaby również, iż takie same larum podnosiły doktor w temacie prawa stanowionego przez planistę Hipsterdorfu czy - o zgrozo - lennika lennnika, Jarla Republiki Eislarskiej.
Już pisałem - byłem za dobry! :) Nie zaskarżałem Pańskich praw do Skytji, do momentu aż mnie Pan do tego nie zmusił. Ufałem bowiem w to, że każdy Dreamlandczyk w miarę możliwości dba o miejsce, gdzie mieszka, stara się je rozwijać i umacniać, także prawnie. Miałem więc nadzieję, że po prostu sam się Pan w tym połapie i zacznie Skytję umacniać oraz legalizować swój pobyt na niej. Reszta jest wyjaśniona w artykule i powyżej - zaczął Pan podkładać nogi innym to ja podkładam Panu.
Natomiast co do umowy w sprawie więzienia - jeśli Sąd orzeknie, że nie ma żadnego Księcia Skytji, a umowy powinny być zawierane z władzą w Skytji legalną, czyli Królem lub Lordem Gubernatorem, to przykro mi, ale najpewniej kasę z umowy będzie musiał Pan oddawać. To jednak dopiero pieśń przyszłości jakie skutki majątkowe pociągnie za sobą niekorzystny dla Pana wyrok Sądu Królestwa. Szkoda o tym dziś myśleć, chyba, że Panu. Natomiast umowę zawierałem w czasie, gdy nie wiedziałem jeszcze o Pańskich wątłych podstawach do jej zawierania.
I ma Pan również rację co do Eislar. To jest przypadek zbliżony do Skytji. Miasto Ministra Ipanienki to inna para kaloszy, bo Minister otrzymał je na podstawie prawa wewnętrznego Domeny Królewskiej, chociaż można mieć wątpliwości np. co do tego, czy lokacja nastąpiła w zgodzie z Aktem o Formie Rządu. Pański przypadek jest "najgorszy" i powinien skłonić wszystkich mieszkańców Domeny Królewskiej do zadbania o nią. W końcu! Bo żeby Domena Królewska była takim chlewem przez tyle czasu to aż wstyd na cały świat.
ᑐᕐᑳᓐ ᐃᖓᕚᕐ pisze:Nagły przypływ obywatelskiej postawy, czy może jednak najzwyklejsza, wynikająca z najniższych pobudek zemsta?
Ja tą skargą troszczę się o Pana i o całą Domenę. Mszczę się tylko przy okazji za notoryczne wpierdalanie się tam, gdzie sobie inni w spokoju żyją i podejmują legalne decyzje tak, jak im się to widzi. Pan zaczął, ja kończę.
(-) Daniel von Witt