Dobry wieczór wszystkim!

Masz pytania? Chcesz się nam przedstawić? Wejdź, to idealne miejsce na start.
Awatar użytkownika
Kazag Slobodanovic
Posty: 53
Rejestracja: 22 sie 2015, 17:11
NIM:
Kontakt:

Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Kazag Slobodanovic »

Dobry wieczór!

Pewnie niektórzy z was mnie pamiętają, niektórzy może coś słyszeli, ale raczej nikt mnie nie poznaje, sądząc po waszych minach. Tak, to ja, Swawolny Byk, znany również jako Kazag Slobodanovic, Namiestnik Arakhopolis, Wódz Okoczii, Szaman Bitowy i Szaman Zniknięty. Mniejsza z tym, tego wszystkiego już i tak dawno nie ma.

Jeśli ktokolwiek był na Okoczii po tym jak odszedłem, to pewnie jest świadom, że mówiono różne rzeczy. Prawda jest taka, że przez dłuższy czas miałem spore problemy. Nie mogłem dłużej już pełnić żadnej funkcji publicznej, co pewnie zauważono. Nie stroniłem od butelki. Alkohol szoszoiński wprawdzie nie słynie z wyszukanego smaku, ale za to jest niezwykle odurzający. W ten sposób przesiedziałem kilkanaście tygodni w tipi Mrukliwej Stonogi. To niezwykle czarująca starsza Szoszoinka. Życie ją doświadczyło, bo dwóch synów oddała podczas wojny z SRL w ofierze, a jedyna córka uciekła z żołnierzem sił wroga (no cóż, nasze kobiety białych ludzi nie widziały za często, więc jak przyszła okazja…). Tipi duże, babcia samotna, to chętnie się wygadała. Ja wodę nosiłem, ognia pilnowałem, co jakiś czas udało mi się przynieść jakieś mięso, więc oboje mieliśmy z tego korzyść. W tym czasie bardzo się zapuściłem, pióropusz poszedł w odstawkę, broda sięgnęła pasa a włosy jakby przypruszył śnieg. Czasami mijałem niektórych z moich przyjaciół, czasami słyszałem dźwięki biesiad niosące się nocą po wyspie, ale nie mogłem już do tego wrócić.

Po pół roku postanowiłem wypłynąć w morze. Zbudowałem sobie całkiem niezłą łajbę. Miałem dość zapasów suszonego mięsa, zbożowych placków i bimbru. Babcia wydziergała mi pled i uszyła płaszcz, w którym tu teraz przed wami stoje. Zapewniam was, że te pare lat temu wyglądał on dużo dostojniej. Czemu nie wziąłem sterowca, pomyślicie? No cóż, nie był on w stanie wzbić się w powietrze w tych dniach i nie ma co kryć, że sam bym go nie naprawił. Machanizmy to może i owszem, bo jeszcze co nieco pamiętam a i sporo sprzętu walało się po magazynach, ale poszycie… Poszycie było do wymiany całkowicie, a jego naprawa trwałaby tygodniami.

Postanowiłem popłynąć na południe. Pamiętacie pewnie, że były ówcześnie jakieś mapy, rysowane przez wielu kartografów, nad którymi tygodniami spieraliśmy się o to, kto gdzie i jak dużo zajmuje. Wziąłem więc kilka z nich, mniej lub bardziej dokładnych.

Wiatr był pomyślny i woda spokojna, także szybko minąłem Erbokę i Vetonię. Dalej kierowałem się na Tortugę, by od południa opłynąć Aztec i Solardię. Musze wam powiedzieć, że ziemie dawnego Cesarstwa wyglądały ponuro, ale i pociągająco. Raz jeden na chwilę przycumowałem do brzegu, żeby uzupełnić zapas wody. Nie wiem jak nazywał się kiedyś ten port, ale poza bielejącymi kamieniami nic tam już nie zostało. Kilka amfor rozbitych na środku rynku i ślady dzikich zwierząt, ot - spuścizna po Aztec.

W każdym razie - opłynąłem Solardię bez dobijania do żadnego portu i kierowałem się dalej w stronę Wandystanu. I tu niespodzianka. Po pierwsze - na południu majaczył całkiem spory ląd z dość pokaźnym masywem górskim. Później dowiedziałem się, że to był nieobecny na moich mapach Neverweld zamieszkiwany przez niewielką liczbę ludzi, o których mało kto miał mi cokolwiek do powiedzenia. Po drugie - na południe od Al Rajn wody robią się bardzo niespokojne. Tam po raz pierwszy powitał mnie deszcz, który nie opuścił mnie przez kilkanaście dni. Wiatr wiał niemiłosiernie a moja łódź jęczała pod naporem fal. Na szczęście jak tylko ujrzałem brzeg Wandystanu, pogoda uspokoiła się. Miałem jeszcze w zapasie trochę wody pitnej i pożywienia, więc chciałem dobić do lądu dopiero w Genosse Wanda-Stadt.

Pech chciał, że wcześniej natrafiłem na małą wysepkę o bujnej roślinności, która skusiła mnie swoim krajobrazem. Przybiłem do niej i to był mój błąd. Po pierwszej spędzonej na lądzie nocy postanowiłem zbadać rozciągający się za moimi plecami las. Wiedziałem, że jestem w strefie, w której lasy mogą kilometrami być porośnięte tak gęsto, że wędrowcom wydaje się, że słońce nigdy nie osiąga ściółki. Tak też było. Szedłem trzy dni, zanim zorientowałem się, że zaczynam tracić poczucie czasu i nie jestem w stanie określić kierunku marszu. Woda nabrana z niewielkiego strumyka miała dziwny zapach, a pożywienie przestało mi smakować. Następnego dnia przyszła gorączka i dreszcze, z którymi przez kolejne dwie noce udało mi się walczyć resztkami ziół, jakie miałem w torbie. Cudem tylko dotarłem na brzeg wyspy, gdzie okazało się, że moja łódź zniknęła. Jak to możliwe? Nie mam pojęcia. Ktoś musiał ją zabrać, bo przycumowana była mocno, a przecież przez te kilka dni nie było ani wiatrów ani burz… Zostałem sam, z gorączką, dreszczami, dwoma torbami i łukiem. Na co mi było się tam zatrzymywać?

Choroba nie odpuszczała. Trzy noce przeleżałem w prowizorycznym schronieniu modląc się o ratunek, który nie nadchodził. Straciłem przytomność. Obudziłem się pewnie kilka dni później, mokry od padającego deszczu, z potwornym bólem głowy i żołądka, ale już bez gorączki. W torbie znalazłem jeszcze wędzone mięso, zbożowy placek i butelkę bimbru, które postawiły mnie na nogi. Na szczęście, pomyślałem, drewna tu pod dostatkiem, zbudowałem już jedną łódź, zbuduję i drugą. I tak też się stało, ale przy budowie spędziłem kilka długich dni, żywiąc się owocami, złapanymi rybami i pijąc gotowaną wodę ze strumienia (bałem się, że są w niej jakieś zarazki).

Mapy szlag trafił, ale wiedziałem, że kierując się na północ natrafię na Wandystan. Tak też zrobiłem. Po kilku dniach ujrzałem ląd, jednak nie zdołałem na nim nawet postawić stopy, bo nieoczekiwanie pojawiło się towarzystwo. Łódź patrolowa. Czyja? Nie wiem. Napisane było Patrol i to wszystko. Ludzie z łodzi krzyczeli do mnie i machali bronią, postanowiłem więc poczekać, aż podpłyną i wyjaśnić skąd przybywam i co tu robię. Po godzinie zarzucili liny i weszli na mój pokład. Po ich minach wiedziałem, że nie będzie to miła pogawędka. Na dzień dobry oddali strzał ostrzegawczy i związali mi ręce. Zaciągnęli mnie do swojej łodzi i krzycząc coś o szpiegostwie i imperializmie zamknęli w kajucie. Niedługo po tym dobiliśmy do brzegu, jak się domyślam, Wandystanu. Patrol przekazał mnie w ręce mundurowych, którzy godzinami przesłuchiwali mnie na okoliczność tego, co robiłem u ich wybrzeży.
Przedstawiono mi zarzut szpiegostwa. Następnie zostałem wtrącony do celi, w której, jak pomyślałem, będę czekał na sąd, lub coś w tym rodzaju. I tak czekałem dzień, dwa, tydzień… Moje oczekiwanie zdało się nie mieć końca. Pytałem, jak długo? Ale nie dostawałem odpowiedzi. Myślę, że spędziłem w celi tego prymitywnego posterunku kilkanaście miesięcy. Żywili mnie dobrze, ale samotność i kilka metrów kwadratowych, na których nie miałem co ze sobą zrobić odcisnęły na mnie piętno.

Któregoś dnia podczas rutynowej kontroli celi wyrwałem mundurowemu broń i ogłuszyłem go uderzeniem w potylice. Zabrałem klucze, wyjrzałem na zewnątrz, a tam - pusty korytarz. Najwyraźniej posterunek nie był specjalnie obsadzony. Bez problemu wyszedłem z budynku i skierowałem się w stronę lasu, który majaczył na horyzoncie. W okół nie było żadnych gospodarstw. Szczera łąka. Zieleń, która rozlewała się na wszystkie strony, majestatyczna cisza, bezwietrzna wiosna. Po godzinie marszu byłem już wśród drzew. Wiedziałem, że jestem szpiegiem, który zbiegł z więzienia. Wiedziałem, że strażnik mógł doznać poważnego urazu, ale w tamtej chwili nie mogłem wrócić i sprawdzić, czy żyje. Pobiegłem przed siebie.

Po kilkunastu dniach skrytej wędrówki nocą i odsypiania wysiłku za dnia dotarłem do pierwszego domostwa. W nim była kobieta imieniem Alina i dwójka jej dzieci. Dwóch chłopców, którzy wybałuszali oczy na mój widok tak jak i wy teraz. Mieli może pięć, może sześć lat? Blondyn był wyraźnie wyższy od rudego. Nie pamiętam ich imion. Alina była mężatką, ale mąż, jak się dowiedziałem, wypłynął w morze, był rybakiem. Okazało się, że ich dom znajduje się kilka kilometrów od brzegu i kilkanaście dni piechotą od granicy z Sarmacją. Jak sądze, mógł to byc Zinowjewsk lub Kamieniewsk. Alina była niewysoką blondynką o spalonej słońcem cerze. Ubrana schludnie, ale skromnie, a w swoim niewielkim domostwie wydawała się być doskonałym zarządcą. Alina i jej mąż, Aleks, mieli kilka kur i kaczek na własny użytek i kilkanaście litrów bimbru, na użytek znajomych (i mój również).
Kobieta udzieliła mi schronienia. Kilka nocy spędziłem w kurniku, budząc się przed świtem i zasypiając przed zmrokiem razem z kurami. Odpocząłem i najadłem się. Nie rozmawialiśmy wiele. Alina nie chciała powiedzieć mi, kim byli mundurowi, którzy trzymali mnie w niewoli, ani dlaczego zostałem uznany za szpiega. Nie lubiła rozmawiać o Wandystanie. Lubiła za to wspominać swoją matkę, swoją rodzinną miejscowość Rutynkę i godzinami bawić się z chłopcami. Jeśli o nich idzie, to wyraźnie mnie polubili. Wystarczyło zmajstrować dla nich łuk i procę, żeby zaskarbić sobie ich sympatię i, na co również liczę, milczenie.

Po kilkunastu dniach Alina oznajmiła mi, że mąż wróci niebawem i lepiej, gdybym do tego czasu sobie poszedł. Wyprawiła mnie w drogę z ogromnym plecakiem pełnym jedzenia, butelek bimbru, tytoniu i małym rewolwerem, który podobno podarowała jej kiedyś jej matka, a w którego bębenku znajdowały się wtedy dwie kule, a dziś jest tam już tylko jedna.

Droga ku granicy była dłuższa niż się spodziewałem. Szedłem tygodniami. Minęła wiosna i upalne lato. Wiele razy zatrzymywałem się w opuszczonych budynkach na kilka dni, raz na pare tygodni, zmożony przeziębieniem. Jesień spędziłem w drodze, po kilka kilometrów dziennie. Płaszcz, który wciąż miałem ze sobą, zmatowiał i wyblakł. Skóra zaczęła się niszczyć, pękać od słońca i deszczu. Zimą dotarłem w okolice granicy. Napotkani tam ludzie nie chcieli ze mną rozmawiać. Byłem obcy i musiałem wyglądać strasznie. Broda przycinana niedbale, zapuszczone włosy, zmęczone oczy i brudne ubrania. Spadł śnieg. Na szczęście znalazłem chatę, w której najwyraźniej nikt nie mieszkał. Spędziłem tam zimę, a potem wiosnę i lato, bo znów przypałętał się jakiś wirus, a może już zmęczenie ciągłą ucieczką. Jesienią wyruszyłem z zamiarem dobrnięcia do Sarmacji przed zimą, co mi się udało. Tam było już łatwiej. Mogłem wędrować za dnia nie obawiając się o aresztowanie. Mogłem ogrzać się w domostwach, udało mi się nawet zdobyć jakaś pracę przy gospodarstwie i zarobić na ubranie i nowy plecak. Szedłem na północ, chociaż sam już nie wiedziałem po co. W połowie drogi między granicą z Wandystanem a granicą ze Scholandią trafiłem na gospodarstwo, które na początku wydawało mi się zamieszkałe, jednak szybko przekonałem się, że tak nie jest. Nie było w nim zwierząt, lecz dom był w bardzo dobrym stanie, wszystko wyglądało tak, jakby ktoś dopiero co wyszedł na chwilę po pieczywo i za moment miał wrócić. Posiedziałem więc godzinę, dwie, pół dnia. Nikt nie przyszedł. Obszedłem całą posesję jeszcze raz i powlokłem się do sąsiada, który oznajmił mi, że właściciele zmarli jakiś miesiąc czy dwa temu, a po ziemię nikt się nie zgłosił, chociaż mówi się, że niedługo pojawią się tu spadkobiercy. Pomyślałem więc, że w tym czasie pomieszkam sobie w opuszczonym domu, bo przecież to korzyść i dla mnie i dla nich - nikt nie rozkradnie pozostałości, a ja będę miał dach nad głową. Dbałem o ten dom i obejście. Naprawiłem cieknący dach i przebudowałem komin, bo stary kruszył się już i zapychał. Postawiłem nowy płot. Po dwóch miesiącach zrobiłem kurnik i kupiłem kilka kur na rynku, żeby mieć co jeść jak skończą się prace sezonowe i nie będę mógł dorabiać. Minęło pół roku, nikt nie przyjechał. Zima była łagodna ale długa. Drewno woziłem z pobliskiego lasu. Zaprzyjaźniłem się z sąsiadami, którzy zaczęli mnie traktować jak tubylca, niektórzy nawet nie wiedzieli, że nie jestem prawowitym właścicielem. Przyszła wiosna, która minęła niezauważona i okrutnie upalne lato. Wtedy pojawiła się informacja, że po dom zgłosiła się jakaś para w urzędzie. Wiedziałem, że sielanka dobiegła końca. Spakowałem co miałem i poszedłem w drogę, bez pożegnania, jak złodziej.

Kolejne kilka miesięcy nie odznaczyło się niczym szczególnym. Wędrowałem spokojnie po kilkanaście kilometrów dziennie. Nie rozmawiałem wiele z ludźmi, a oni nie zaczepiali mnie szczególnie często. Zapomniałem już o przygodzie w Wandystanie, zapominałem też już jak to było, kiedy na głowie nosiłem wielki pióropusz wodza… Zapominałem o wszystkim, co nie pozwalało mi sprawnie podróżować.

Granicę przekroczyłem niezauważony, idąc leśną drogą w stronę Kanikogradu. Po kilku tygodniach dotarłem do bram miasta i tak oto jestem, stoję przed wami, którzy znacie już moją historię.

A tak swoją drogą - bimber się skończył, macie tu coś dobrego?
Awatar użytkownika
Daniel von Witt
Posty: 13223
Rejestracja: 5 cze 2012, 15:38
Numer GG: 41404078
NIM: 877416
Lokalizacja: Bekka-Heach (Rolandia)
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Daniel von Witt »

Witam!

Przyznam, że początkowo przeraziła mnie ściana powitalnego tekstu, ale w miarę, jak zacząłem się w niego zagłębiać coraz bardziej intrygowały mnie Pańskie przygody. Cieszę się, że zdołał Pan do nas dotrzeć niezwykle okrężną drogą, doświadczając w międzyczasie różnych ekscytujących epizodów, choćby i tych z pogranicza życia i śmierci. Nigdy nie byłem w Kanikogardzie, więc trudno mi stwierdzić, co tam dobrego mogą serwować w knajpach i domowych bimbrowniach, aczkolwiek zakładam, że coś się na pewno znajdzie. Gdyby miał Pan ochotę na wino - zapraszam do Furlandii :)

(-) Daniel markiz von Witt
Awatar użytkownika
Kazag Slobodanovic
Posty: 53
Rejestracja: 22 sie 2015, 17:11
NIM:
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Kazag Slobodanovic »

Ta ściana tekstu to i tak jedynie skrót tego, co działo się podczas kilku ostatnich lat mojej nieaktywności.

W każdym razie - za chwilę pewnie powędruję dalej na północ. Po drodze spotkałem człowieka, który udostępnił mi mapę. Udam się więc teraz do Liceas Vita, potem Elfidias i dalej do Alexiopolis.

Swoją drogą widzę, że tu straszne pustki. Ulice opustoszałe, na forum Scholandii nie dzieje się wiele... W innych dzielnicach jest lepiej?
Awatar użytkownika
Daniel von Witt
Posty: 13223
Rejestracja: 5 cze 2012, 15:38
Numer GG: 41404078
NIM: 877416
Lokalizacja: Bekka-Heach (Rolandia)
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Daniel von Witt »

Republika Weblandu wymarła w ubiegłym roku. Zero ruchu, zero zainteresowania. W innych regionach niewiele lepiej, choć na czele jest Unia Saudadzka. Trzeba jednak nad nią jeszcze sporo popracować.

(-) Daniel markiz von Witt
Awatar użytkownika
Kazag Slobodanovic
Posty: 53
Rejestracja: 22 sie 2015, 17:11
NIM:
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Kazag Slobodanovic »

Przykro słyszeć. Czy w związku z takim brakiem aktywności trwającym ponad rok podejmowane są jakieś akcje? Ilu mieszkańców Dreamlandu jest w ogóle aktywnych na forum ogólnym? Tzn. np. wypowiada się co jakiś czas, raz w tygodniu?
Awatar użytkownika
Daniel von Witt
Posty: 13223
Rejestracja: 5 cze 2012, 15:38
Numer GG: 41404078
NIM: 877416
Lokalizacja: Bekka-Heach (Rolandia)
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Daniel von Witt »

W Weblandzie raczej nie :) Liczba obywateli tej prowincji spadła do absolutnego minimum, jednak oboje z nich nie wykazują żadnego zainteresowania losami Republiki. Co do Surmali i Morlandu trudno orzec - ktoś tam mieszka, ale czy coś robi na rzecz tych jednostek? Wątpię, bo nikt niczym się ostatnio nie chwali ani do niczego nie nawołuje. Scholandia połączyła się z nami, jednak wątpię, czy z tego tytułu ktoś dostał tam pozytywnego kopa, by zmieniać państwo w prowincję. Widzi Pan to zresztą przechadzając się po jej terytorium. Natomiast Unia Saudadzka żyje powolnym życiem "na prowincji" - jej stronach trwa mały ruch, więc będą się powoli zmieniać, a poza tym świeci się światło w trzech lennach: w Alhambrze, Toussaint i Alizonie.

Wszystkimi prowincjami zarządza dzisiaj Król, ale mogą mieć oni swoich lokalnych książąt lub prezydenta w Republice Weblandu. Można próbować się do niego w tej sprawie zgłaszać. A co Król planuje robić z prowincjami? Nie wiadomo, bo mało kiedy sam się odzywa publicznie :)

(-) Daniel markiz von Witt
Awatar użytkownika
Tannegard
Król Dreamlandu i Scholandii
Posty: 360
Rejestracja: 20 lis 2012, 20:32
NIM: 279138
Lokalizacja: Elfidias, Alexiopolis
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Tannegard »

Dawno nie spotkałem tak zbłąkanego podróżnika jak Pan. ;) Powodzenia i ostrożnie proszę obierać kierunek. Czym dalej na północ, tym więcej ludzi z bronią się kręci. W razie czego w lasach nieopodal ruin starożytnej stolicy Elfów - Selenirall mam szałas z zapasami żywności, jest tam też rower - znacznie ułatwi wędrówkę. A po drugiej stronie góry Caballero, u zboczu gór Sierra Ferrida w pewnej jaskini ukryłem zapasy broni i kilkanaście granatów. Możliwe że się przydadzą w dalszej wędrówce na północ. ;) Dotrzeć tam można starym szlakiem Elfów z Elfidias. Załączam plan sytuacyjny.


http://www.4sch.pl/dre/wedrownis.png
Awatar użytkownika
Kazag Slobodanovic
Posty: 53
Rejestracja: 22 sie 2015, 17:11
NIM:
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Kazag Slobodanovic »

Przyznam, że plan jest ciekawy, chociaż miałem zamiar omijać wszelkie wzniesienia, bo obecnie ciężko mi się podróżuje z tym całym bagażem.

Czy Alexiopolis jest przez kogoś zarządzane? Znajdę tam jakieś żywe dusze?
Awatar użytkownika
matmax
Posty: 1606
Rejestracja: 4 kwie 2013, 21:09
NIM: 442028
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: matmax »

Żywa dusza się znajdzie i będę to ja ;-) W tej chwili Alexiopolis nie jest zarządzane, ale chętnie oprowadzę po mieście (czy raczej w tej chwili osadzie). Aktywnie wykorzystywany jest tylko mój dom i pobliskie boisko, gdzie niedawno rozgrywki wznowiła drużyna Max Alexiopolis.
Mat Max von Salvepol
Daniel von Witt pisze: 13 sty 2019, 02:15 Liczy się adrenalinka xD i na tym może już poprzrstane, chociaż głowa pełna jest myśli tym, co tu poruszone zostało nie mówiąc już nawet o tym, co zakryte.
Awatar użytkownika
Kazag Slobodanovic
Posty: 53
Rejestracja: 22 sie 2015, 17:11
NIM:
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Kazag Slobodanovic »

Przechadzając się rano Kanikogradzkimi ulicami natrafiłem wiedeńskiego kupca, który twierdzi, że może znaleźć dla mnie specjalną tkaninę, z której być może udałoby mi się skonstruować mały balon podróżny. W ten sposób będę mógł podróżować zdecydowanie szybciej. Po południu mam się z nim spotkać raz jeszcze.

Czy na terenie Królestwa dozwolone jest posiadanie broni? Mi została jedna kula i chciałbym uzupełnić zapasy, ale nigdzie nie widziałem sklepu z amunicją.
Awatar użytkownika
Daniel von Witt
Posty: 13223
Rejestracja: 5 cze 2012, 15:38
Numer GG: 41404078
NIM: 877416
Lokalizacja: Bekka-Heach (Rolandia)
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Daniel von Witt »

Kazag Slobodanovic pisze:Czy na terenie Królestwa dozwolone jest posiadanie broni? Mi została jedna kula i chciałbym uzupełnić zapasy, ale nigdzie nie widziałem sklepu z amunicją.
Oczywiście, że tak :) Jak w każdym normalnym kraju.

(-) Daniel markiz von Witt
Awatar użytkownika
APRS
król-senior
Posty: 842
Rejestracja: 19 sie 2010, 19:20
Numer GG: 2587993
NIM: 607400
Lokalizacja: aktualnie: Sangajokk
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: APRS »

Takiego awantur... tzn. oczywiście chciałem powiedzieć - podróżnika, poszukuję do realizacji pewnego małego projektu. Jeżeli jest Pan zainteresowany, proszę dać znać, choćby wiadomością prywatną.

Tymczasem życzę powodzenia w negocjacjach z kupcem bławatnym - do Kakut z Kanikogradu transport powietrzny przyda się znakomicie. A może już z Alexiopolis?

(-) Artur Piotr, RS.
Sołtys-Palatyn Kakut
Awatar użytkownika
Kazag Slobodanovic
Posty: 53
Rejestracja: 22 sie 2015, 17:11
NIM:
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Kazag Slobodanovic »

Negocjacje z kupcem przebiegły dość gładko, okazuje się, że część ziół leczniczych, jakie udało mi się zebrać po drodze, wystarczyła, żeby pokryć koszt zakupu tkaniny. A musicie Panowie wiedzieć, że taka tkanina na balon to nie może być chociażby zwykły jedwab czy inne jakieś gęsto tkane płótno.
W poszukiwaniu wikliny na kosz i sznurów do oplecenia całości zapuściłem się w wąskie uliczki na południe od Ratusza. Tam znalazłem też mężczyznę, który sprzedał mi kilka kul pasujących do mojego rewolweru. Muszę przyznać, że na wpół upustoszałe uliczki mają w sobie pewien urok. Chociaż ciężko tu dostać porządną kawę...
Dzisiaj zabieram się za konstruowanie balonu.
Awatar użytkownika
matmax
Posty: 1606
Rejestracja: 4 kwie 2013, 21:09
NIM: 442028
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: matmax »

W Kanikogradzie do niedawna czynna była Kawiarnia Szach. Niestety ostatnio zamknęła swoje podwoje, ale właśnie przyjechałem na parę chwil na miejsce. Zapraszam do namiotu Przystanku Kanikograd na przedmieściach - http://kanikograd.mikronacje.info/ - przyniosłem już wiadro wody na kawę :-)
Mat Max von Salvepol
Daniel von Witt pisze: 13 sty 2019, 02:15 Liczy się adrenalinka xD i na tym może już poprzrstane, chociaż głowa pełna jest myśli tym, co tu poruszone zostało nie mówiąc już nawet o tym, co zakryte.
Awatar użytkownika
Kazag Slobodanovic
Posty: 53
Rejestracja: 22 sie 2015, 17:11
NIM:
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Kazag Slobodanovic »

Prace nad balonem trwają. Obecnie jestem w trakcie wykańczania gondoli. Będzie to dwuosobowy kosz, w całości wykonany z wikliny. Prawdopodobnie w przyszłości uda mi się zamontować jakiś rodzaj napędu, który pozwoli mi szybciej przemieszczać się balonem. Prace nad poszyciem zleciłem pewnej szwaczce, która podjęła się zlecenia w zamian za kilka drobnostek, które nosiłem w plecaku.

Panie Mat (hm... brzmi dziwnie, czy to się odmienia?), wieczorem wpadnę na kawę!
Awatar użytkownika
matmax
Posty: 1606
Rejestracja: 4 kwie 2013, 21:09
NIM: 442028
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: matmax »

Odmienia się, najprościej chyba "Macie" :-)

W porządku, rozpalam więc ognisko przed namiotem i wstawiam garnek wody. Polecam szukać słupu dymu.
Mat Max von Salvepol
Daniel von Witt pisze: 13 sty 2019, 02:15 Liczy się adrenalinka xD i na tym może już poprzrstane, chociaż głowa pełna jest myśli tym, co tu poruszone zostało nie mówiąc już nawet o tym, co zakryte.
Awatar użytkownika
Kazag Slobodanovic
Posty: 53
Rejestracja: 22 sie 2015, 17:11
NIM:
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Kazag Slobodanovic »

Prace nad balonem trwaja w najlepsze. Skończyłem gondolę, łącznie z zebraniem balastu i podstawowego wyposażenia. Nawet zakupiłem trochę prowiantu.
Poszycie praktycznie jest gotowe, ostatnie poprawki będą się już odbywać po złożeniu całości. Wszystkie niezbędne liny także zostały już podłączone do gondoli. Obecnie pracuję nad zwiększeniem wydajności palnika, bo szczerze mówiąc obawiam się, gdzie pomieszcze potrzebne ilości paliwa. Jeśli ktoś ma pomysł - zapraszam do dyskusji. Na chwilę obecną potrzebuję jeszcze przyrządów nawigacyjnych, których chyba nie da się tu nigdzie już kupić? Nawet antykwariusz nie wiedział, czy ktoś posiada cokolwiek zdatnego do nawigacji...
Awatar użytkownika
matmax
Posty: 1606
Rejestracja: 4 kwie 2013, 21:09
NIM: 442028
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: matmax »

Może Andy jest w stanie w tym zakresie pomóc? Z tego co pamiętam, zaglądał w różne zakątki kraju, aby tam tworzyć mapy. Może ma zbędne przyrządy?
Mat Max von Salvepol
Daniel von Witt pisze: 13 sty 2019, 02:15 Liczy się adrenalinka xD i na tym może już poprzrstane, chociaż głowa pełna jest myśli tym, co tu poruszone zostało nie mówiąc już nawet o tym, co zakryte.
Awatar użytkownika
Kazag Slobodanovic
Posty: 53
Rejestracja: 22 sie 2015, 17:11
NIM:
Kontakt:

Re: Dobry wieczór wszystkim!

Post autor: Kazag Slobodanovic »

Dzień dobry!

Proszę państwa, balon ukończony! Z dumą mogę powiedzieć, że balon ma 6 metrów średnicy, 24 metry wysokości i dwuosobowy kosz. Kosz posiada dwa poziomy, z czego dolny o wysokości 1m służy za schowek na wypadek dłuzszej podróży.

Dziś wybieram się w lot dookoła Kanikogradu. Swoją drogą, gdzies istnieje mapa miasta? Nie mogłem znaleźć, więc być może powinienem wziąć ze sobą szkicownik, żeby ktoś biegły mógł potem utworzyć na tej podstawie mapę?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jesteś tutaj nowy?”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości